W piątek o godz. 11.20 Aleksandra J. została przywieziona do Sądu Rejonowego w Kluczborku na rozprawę w związku z wnioskiem prokuratury o aresztowanie mieszkanki Ciecierzyna.
Policjanci starali się ochronić podejrzaną przed obiektywami dziennikarzy, a do Kluczborka przyjechały wszystkie największe polskie media.
Dziennikarzom powiedziano, że podejrzana zostanie wprowadzona głównym wejściem. Tymczasem nieoznakowany radiowóz z Aleksandrą J. wjechał z drugiej strony sądu.
Po rozprawie wyjścia na parking, gdzie stał policyjny opel astra, którym przywieziono podejrzaną, pilnował szpaler 9 policjantów. Pilnowali auta przez ponad pół godziny, po czym nagle rozeszli się, bo w tym czasie mieszkankę Ciecierzyna wyprowadzono innym wyjściem i zabrano innym radiowozem.
Aleksandra J. przyjechała do sądu ubrana w czarną kurtkę z kapturem nasuniętym głęboko na oczy.
Kiedy tylko wyprowadzono ją z radiowozu, dziennikarze zasypali ją gradem pytań:
- Dlaczego zabiła pani swoje dzieci?
- Czy przyznała się pani do winy?
- Zabiła pani jedno czy kilkoro swoich dzieci?27-letnia kobieta nie odezwała się ani słowem.
Sędzia Edyta Duda zdecydowała, że Aleksandra J. zostanie aresztowana tymczasowo na trzy miesiące.
- Śledztwo na razie prowadzone jest w sprawie zabójstwa jednego dziecka - informuje Anita Dąbrowa-Derda, prokurator rejonowa w Kluczborku. - Matce dziecka postawiono zarzut z artykułu 148 Kodeksu karnego, czyli zabójstwa.
Prokuratura Rejonowa w Kluczborku zarzuca Aleksandrze J. nie dzieciobójstwo, ale zabójstwo. Jest to istotna różnica, mająca wpływ na surowość kary.
Dzieciobójstwo to zabicie dziecka w okresie porodu pod wpływem jego przebiegu. To przestępstwo jest karane łagodniej, od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
Prokuratura uznała jednak i zarzuciła Aleksandrze J., że miała ona zabić noworodka nie pod wpływem porodu, tylko zaplanowała to zabójstwo.
Grozi za to kara od 8 do 25 lat więzienia, a nawet dożywocia.
Ile martwych dzieci ukryto na posesji w Ciecierzynie?
Makabryczna zbrodnia wyszła na jaw w środę, 12 grudnia. Na terenie jednego z domów jednorodzinnych w Ciecierzynie (koło Byczyny) policja znalazła zwłoki noworodka.
Ustaliliśmy, że policjanci przyjechali w środę do domu w Ciecierzynie, zaalarmowani przez pracowników Ośrodka Opieki Społecznej w Byczynie.
Aleksandra J. była tam ostatnio z prośbą o pomoc w zakupie opału na zimę. Pracownicy opieki społecznej zauważyli, że najpierw przychodziła w zaawansowanej ciąży, potem ciążowy brzuch zniknął, a dziecka ani śladu. Dlatego zawiadomili policję.
Po znalezieniu martwego noworodka w środę (nieoficjalnie dowiedzieliśmy, że zwłoki w reklamówce były wrzucone do pieca), policjanci z prokuratorem wrócili do Ciecierzyna także w czwartek.
Przywieźli ze sobą Aleksandrę J., żeby zrobić wizję lokalną.
Podczas przeszukania posesji i przekopywania ziemi na posesji w Ciecierzynie śledczy z komendy policji w Kluczborku znaleźli kolejne zwłoki noworodków: w stodole oraz zakopane w ziemi.
Dom, w którym doszło do makabrycznego dzieciobójstwa, został ogrodzony policyjną taśmą ostrzegawczą. Obok stoi policyjny radiowóz. Policjanci przez całą dobę pilnują posesji.
Z daleka jednak widać dół wykopany przy stodole. Najprawdopodobniej to jedno z miejsc, w których znaleziono szczątki dziecka.
Od mundurowych dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, że w sumie natrafiono na szczątki 3 lub 4 ciał. Wątpliwości co do dokładnej liczby zwłok noworodków wynikają stąd, że znalezione szczątki są w różnych stopniu rozkładu.
Dlatego dopiero śledztwo wykaże, czy są to zwłoki noworodków, a także czyje są to dzieci.
Gdzie jest ojciec dziecka?
27-letnia Aleksandra J. usłyszała na razie zarzut zabójstwa jednego dziecka.
Według ustaleń śledczych, znalezione w środę dziecko urodziło się 30 listopada.
Najprawdopodobniej umarło przez umieszczenie w reklamówce i odcięcie dostępu powietrza.
Aleksandra J. podczas przesłuchania w prokuraturze nie przyznawała się do winy, ale w sądzie pękła i przyznała się do zabicia dziecka. W piątek przeprowadzona została sekcja zwłok zmarłego dziecka.
Wstępne wyniki sekcji wykazały, że dziecko urodziło się żywe. To jest potwierdzeniem zarzutu zabójstwa - mówi prokurator Anita Dąbrowa-Derda.
Prokuratura dla dobra śledztwa nie podaje informacji w sprawie szczątków pozostałych noworodków, znalezionych podczas przeszukania na posesji w Ciecierzynie.
- Trwają intensywne czynności, również odnośnie innych osób, które mogą mieć związek z tą sprawą - informuje szefowa kluczborskiej prokuratury.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że prokuratorzy chcą przesłuchać przede wszystkim Dawida W., partnera Aleksandry J.
36-letni mężczyzna jest kierowcą ciężarówki, obecnie jest w Wielkiej Brytanii, gdzie regularnie jeździ z transportami.
Dawid W. i Aleksandra J. razem mają 6-letniego syna Daniela. Chłopczyk w czwartek został zabrany z przedszkola w Byczynie przez służby opiekuńcze na polecenie sądu.
Jak można było nie widzieć czterech ciąż?! Tak naprawdę wiele osób o tym wiedziało
- Wszyscy we wsi są w szoku - opowiadają mieszkańcy. - To w miarę normalna rodzina. Nie są małżeństwem. Dawid W. mieszka w Ciecierzynie od urodzenia. Pochodzi z rolniczej rodziny, jego rodzice mieszkają niedaleko. Z Olą mieszka od kilku lat. Razem mają 6-letniego syna...
Dawid W. pracuje jako kierowca ciężarówki.
Aleksandra J. wychowywała syna i podejmowała się prac finansowanych z urzędu pracy.
Była m.in. świetlicową w świetlicy wiejskiej, pracowała także w przedszkolu w Byczynie.
Aleksandra J. ma 27 lat, Dawid W. jest od niej o kilka lat starszy.
Pytam mieszkańców, jak to możliwe, że skoro na posesji znaleziono szczątki dzieci, nikt we wsi nie zauważył, że Aleksandra J. była kilka razy w ciąży, a wychowywała tylko jedno dziecko.
- To kobieta przy tuszy. Kiedyś wydawało nam się w pracy, że jest w ciąży. Kiedy zapytaliśmy ją o to, odpowiedziała: „Gdzie tam, ja taka gruba jestem!” - mówi nam jedna z kobiet, które kiedyś pracowała z Aleksandrą J.
- Tak naprawdę wielu widziało, że jest w ciąży - przyznaje jeden z sąsiadów. - Ale Ola mówiła, że to woda zbiera się jej w brzuchu i że musi iść do szpitala na operację ściągnięcia tej wody. Nie wierzyliśmy w to. Podejrzewaliśmy, że po urodzeniu zostawia dziecko w szpitalu. Tak przecież robią niektóre kobiety. Ale nawet na myśl mi nie przyszło, że te dzieci są zabijane!
Przy wjeździe do wioski stoi tablica z nazwą miejscowości oraz z nazwą osiedla: Ciecierzyn-Piekło.
Kiedyś ta nazwa rozśmieszała. Dzisiaj przejmuje grozą.