Rzecz w tym, że żadna z rodzin, które ową „serdeczną prośbę” otrzymały nie wiedziała dlaczego i na jakiej podstawie została opodatkowana. O sprawie zrobiło się głośno, gdy białostocki fotograf opublikował na Facebooku pismo, jakie przysłała jego mamie parafia. Poinformowała w nim, że starsza pani musi uregulować 400 zł zaległości za lata 2011, 2013, 2015 i 2018. „Prośbą” zajęły się media, a zaraz potem mundurowi.
- Rzeczywiście, II Komisariat Policji w Białymstoku prowadzi postępowanie sprawdzające. Jego powodem było zawiadomienie, które mailowo wpłynęło do komendy wojewódzkiej policji - przyznaje asp. Marcin Gawryluk z biura prasowego podlaskiej policji. - To była informacja i zalecenie z jednostki nadrzędnej.
Jak się okazuje, jednostką nadrzędną jest Komenda Główna Policji, której specjaliści od czytania postów z portali społecznościowych najpierw trafili na post o „serdecznej prośbie” z parafii św. Wojciecha, a potem na informacje medialne o tej sprawie.
- Policjanci z II komisariatu prowadzą czynności, które zweryfikują czy mogło dojść do przestępstwa z art. 286 kodeksu karnego, czyli oszustwa. I tyle dzisiaj można w tej sprawie powiedzieć - zakończył asp. Marcin Gawryluk.
A w art. 286 par. 1 kk napisane jest m.in.: „ Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem (...), podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.
Wczoraj znowu próbowaliśmy rozmawiać się z proboszczem parafii św. Wojciecha ks. Janem Wierzbickim. Bez skutku. Ktoś, kto odbierał połączenie, usłyszawszy z kim ma rozmawiać, odkładał słuchawkę.
Przypomnijmy. Rada parafialna i proboszcz św. Wojciecha postanowili opodatkować swoich wiernych. „Dobrowolne opłaty”, których niezwłocznego uregulowania żądają, mają służyć utrzymaniu kościoła. Z naszych informacji wynika, że co najmniej kilka rodzin dostało pisma, w których parafia domaga się zapłaty 400, 500, a nawet 800 zł. Listy podpisał przedstawiciel rady Tadeusz Rufiński i proboszcz Wierzbicki. Jeden z nich opublikował na Facebooku znany białostocki fotograf. Rada chce, by jego mama „niezwłocznie uregulowała zaległości” za 4 lata i dobrowolnie wpłaciła 400 zł. Utrzymanie kościoła jest bowiem jej obowiązkiem.
„(...) Nieodnotowany rok w kartotece, Rada obciąża rodzinę w wysokości 2 zł od każdej Niedzieli tj. 100 zł za cały rok. (…) Potwierdzeniem uregulowanych zobowiązań będzie pisemne podziękowanie Ks. Proboszcza” - czytamy w piśmie.
Ponieważ, mimo wielu prób, nie udało nam się rozmawiać z proboszczem o komentarz poprosiliśmy rzecznika kurii. Ks. Andrzej Dębski tłumaczył, że listu nie widział, ale wie, że chodzi o dobrowolne wpłaty. I nie jest to wezwanie do zapłaty, a prośba. Przyznał jednak, że trudno mówić o dobrowolności, gdy ktoś chce wpłaty konkretnej „zaległości”.
Żadnych wątpliwości nie miał natomiast prawnik, którego zdaniem ani rada parafialna, ani proboszcz nie mogą opodatkować wiernych żadna opłatą, tym bardziej mówiąc, że jest ona dobrowolna.
Zaskoczenia pismem nie krył etyk prof. Jerzy Kopania. Uznał, że jego autorzy muszą mieć ciężkie grzechy na sumieniu.
- Bo jak Pan Bóg chce kogoś ukarać, to mu rozum odbiera - stwierdził prof. Kopania.