Doroczny Salon Paryski 1865. Manetowi nie jest do śmiechu. Czuje, że krytyka zjechała jego dwa wystawiane obrazy "Chrystus wśród żołnierzy" i "Olimpia". W obawie o wynikające z oburzenia akty wandalizmu przeniesiono je w bezpieczne miejsce - nad drzwiami. Artyście złożono gratulacje za dwa pejzaże, których nie namalował. - Kim jest ten Monet, którego nazwisko brzmi podobnie do mojego i który korzysta z mej sławy? - pytał sfrustrowany malarz przyjaciela krytyka Théodore Dureta.
Manet nie ucieszyłby się specjalnie, gdyby wiedział, że nawet dziś - mimo iż historycy sztuki uznają go za ojca założyciela sztuki współczesnej - często mylimy go z malarzem o podobnym nazwisku. Monet został zresztą później przyjacielem Maneta.
Większość z 400 dzieł tego drugiego można dziś podziwiać w zbiorach publicznych. Artysta pozostaje jednak postacią zagadkową. Teraz jednak możemy spodziewać się zmiany. 26 stycznia w londyńskiej Royal Academy rusza pierwsza wielka brytyjska wystawa płócien tego malarza. Tytuł? "Manet: Portraying Life". Potrwa do 14 kwietnia. Znajdzie się na niej ponad 50 jego dzieł. Ponadto pastele i fotografie. Wiele prac nigdy przedtem nie wystawiano.
Édouard Manet urodził się w 1832 r. w rodzinie mieszczańskiej. Ojciec Auguste Manet był prawnikiem. Matka Eugenie Desiree Fournier była córką dyplomaty. Rodzic chciał, aby syn poszedł w jego ślady. Ten jednak już we wczesnym dzieciństwie po wizycie w Luwrze uległ fascynacji malarstwem. Ojciec spróbował ostatniej deski ratunku. Wysyłał Édouarda na statek płynący do Rio de Janeiro. Może pokocha marynarkę. Jednak z pokładu młodzieniec pisał do matki listy, w których opisywał, jak jest chory, łowi tuńczyki czy też maluje na czerwono minią skórkę sera, aby sprzedać go Brazylijczykom. Auguste w końcu zrezygnował. Syn mógł zacząć w Paryżu karierę artysty.
Manet był człowiekiem miasta. Uosobieniem słów napisanych przez Charles'a Baudelaire'a do rzeźbiarza Zachariego Astruca: "Wieś ma uroki tylko dla tych, którzy nie muszą w niej mieszkać". Artysta Pierre--Georges Jeanniot pisał o nim: "Ma wyróżniającą się prezencję połączoną z elegancką prostotą". Zawsze modnie ubrany i dowcipny. - Manet to istota miejska, widzimy całą postać na autoportrecie z lat 1878-1879 - mówi Mary Anne Stevens, kuratorka wystawy w Royal Academy.
Najbliższe towarzystwo malarza? Można by tu ułożyć podręcznik "Kto jest kim" XIX--wiecznych francuskich radykałów. Pisarze i poeci: Charles Baudelaire, Émil Zola - wielki obrońca dzieła Maneta - czy Stephane Mallarmé. Politycy - Léon Gambetta, Georges Clemenceau, a także polityk i dziennikarz Antonin Proust. Manet spotkał go w klasie rysunku jeszcze jako młodzieńca. Dodajmy artystów, których świat uznaje dziś za wielkich - Edgar Degas, Camille Pissarro czy młodsi od niego impresjoniści Claude Monet, Auguste Renoir i Paul Cezanne. Manet odwiedza restauracje i kafejki. Wszystkich zaprasza do swojej pracowni i domu. Dwa razy w tygodniu w tym ostatnim mają miejsce salony artystyczne. Gospodarzami są malarz i jego matka, z którą zamieszkał po śmierci ojca. Razem z nimi mieszkają jego żona Suzanne i jej syn Leon. Kobietę początkowo wynajął j ojciec malarza jako jego nauczycielkę gry na pianinie. Do dziś nie wiadomo, kto był ojcem chłopca - sam artysta, Auguste czy może ktoś inny.
Jedną z przyczyn, dla których wiemy o Manecie, jest jego towarzyski charakter. - Nie zostawił nam wielu dokumentów dotyczących swego życia. Było ono życiem towarzyskim. Nie musiał pisać listów, bo różni przyjaciele sami do niego wpadali. W innym wypadku spotykał się z nimi w knajpce - mówi Stevens. Większość wypowiedzi malarza znamy jako cytaty przytaczane przez jego przyjaciół literatów. To także jest klucz do tego, dlaczego uznawano go za tak radykalnego artystę. Pasją Maneta była obserwacja i odpowiednie przedstawianie współczesnego mu życia. Już jako uczeń czytał Diderota. Gardził opiniami krytyków, co winien, a czego nie winien malować artysta. "To skrajna głupota. Musisz być osadzony we własnym czasie i malować to, co widzisz, nie martwiąc się o modę".
Sam malarz robił jednak coś innego. W XIX w. sztuka portretu oraz malarstwo rodzajowe stanowiły odmienne dyscypliny. To drugie przedstawiało sceny ze współczesnego życia rodzinno-domowego. Manet połączył te dziedziny w sposób, który wstrząsnął i rozwścieczył krytyków. W oleju na płótnie "Balkon" z 1869 r. widzimy czwórkę młodych ludzi patrzących na Paryż. "Kolej żelazna" z 1873 r. przedstawia piastunkę i jej podopieczną patrzącą przez pręty mostu kolejowego. Na "Promenadzie" z 1880 r. widzimy ubraną na czarno kobietę spacerującą w ukwieconym tle. Modele i modelki Maneta to ludzie z krwi i kości, przyjaciele, członkowie rodziny. Oglądający obrazy świetnie znali te osoby.
Prototyp takiej metody - przyznaje Stevens - znalazł Manet u starszego od siebie Gustave Courbeta. - Malarz ten wykorzystuje postaci ze swojej rodzinnej wioski. Choćby w namalowanym w 1849 r. obrazie "Pogrzeb w Ornans". Manet idzie dalej. Postaci tych nie wykorzystuje już tylko jako typów ludzkich, lecz przydaje im indywidualną osobowość. To jedna z rzeczy, które konfundowały krytyków. Manet zaprasza indywidualnych modeli, ludzi dobrze mu znanych, a następnie wprowadza ich w sceny z codziennego życia. Osoby te jednak zachowują swoją osobowość - dodaje Stevens.
Brytyjska krytyczka i historyk sztuki Juliet Wilson-Bareau jest autorką książki "Manet by Himself" ("Manet oczyma Maneta"). To pierwsza praca, która odważnie próbuje zebrać, co tylko możliwe, z ocalałej korespondencji artysty. Autorka podaje przykłady. Skandalizującą "Olimpię", gdzie modelka Victorine Meurent gra rolę kurtyzany leżącej nago na pierwszym planie. Jej spojrzenie spoczywa na widzu. Dodajmy, że sam malarz zdecydował się wystawić obraz w Salonie Paryskim dopiero w 1865 r. - dwa lata po namalowaniu. Drugi przykład - "Śniadanie na trawie" z tego samego roku. Tu modelka siedzi nago na pikniku. Obok dwóch ubranych mężczyzn. Jej uwaga znowu skupia się na nas - widzach. "Wzrok Victorine, tak często postrzegany - zarówno wtedy, jak i dziś - jako szokująco i nieskromnie bezpośredni… to z pewnością spojrzenie prawdziwej Victorine pozującej Manetowi w pracowni. Jej nagość jest »pożyczona« przez malarza z okazji zrzucenia przez nią ubrania" - pisze Wilson-Bareau.
Nie trzeba dodawać, że ówcześni krytycy nie postrzegali tych płócien w ten sposób. Obrazy skrytykowano, gdy tylko pokazano je w Salonie Odrzuconych - umieszczano tu prace, których nie przyjęto na Salon Paryski - i w samym Salonie Paryskim.
Może nas dziwić, że artysta rok po roku próbował dostać się na tę wystawę. Jednak nawet gdy jego dzieła przyjmowano, krytyka nie zostawiała na nich suchej nitki. - Obelgi padają na mnie jak grad. Nigdy nie przeżywałem czegoś podobnego - pisał do Baudelaire'a w 1865 r. Mimo to gdy zaproszono go do udziału w niezależnej wystawie malarstwa impresjonistycznego, Manet odmówił. Jego zaangażowanie się w Salon Paryski nie odwiodło od artysty grupy młodszych malarzy. Przeciwnie - wzmocniło ich podziw dla niego. - Miał poczucie, iż osadzenie się w takiej formie wystawowej stanowi sposób torowania drogi nowej sztuce - mówi Stevens. - Nie możesz wystawiać oddzielenie w jakimś studiu znajomego fotografa, a tak działali impresjoniści. Nie mówimy tu o sztuce głównego nurtu. Jeśli chcesz osiągnąć zwycięstwo, musisz walczyć i wygrywać w Salonie Paryskim. Taka postawa czyni z niego w pewnym stopniu bohatera. Myślę, że młodsi, zbuntowani artyści potrafili dostrzec tę odwagę. Uznawano go za buntownika.
Gdzie tkwią korzenie buntowniczej postawy Maneta? W jego oddaniu się temu, co nowe. I to do tego stopnia, że podejście zmieniał z płótna na płótno. - Malarzem współczesnym czyni go brak artystycznej przewidywalności. Krytycy nie wiedzieli, jak go ugryźć. Gdy przynosił płótno, nie mieli pojęcia, gdzie je powiesić. Bo było inne niż poprzednie - mówi Stevens. Dlatego zarzucano mu brak konsekwencji. Jednak dla malarza taka postawa stanowiła klucz do nowoczesności. - Nigdy nie chciałem pozostawać taki sam. Zawsze pragnąłem, by inspirowało mnie nowe. Oko musi zapominać wszystko, co widziało, i na nowo uczyć się lekcji, która się przed nim odsłania. Winno oderwać się od pamięci - mówił Édouard Manet.
Jego płótna stanowią odzwierciedlenie takiej postawy. Wielu artystów zdradza ślady inspiracji dziełami starych mistrzów czy sobie współczesnych. Manet używał tych odniesień w sposób unikalny. - Był malarzem innowacyjnym. Nie tyko przyjmuje paletę czy fakturę np. Velázqueza, ale rozumie, co leży u podłoża jego sztuki - odmiany i odcienie czerni czy stopniowanie, cieniowanie szarości. Manet analizuje te aspekty i przykłada je do swego dzieła. Tak samo postępuje z impresjonistami. Ich "luźna" technika daje mu swobodę twórczą - mówi Mary Anne Stevens.
Porównajmy "Jaskółki" malowane szerokimi, niemal pobieżnymi pociągnięciami pędzla z drobiazgowo oddaną sceną w obrazie "Kolej żelazna". Oba dzieła powstały w tym samym roku! Albo jeszcze jaskrawszy kontrast. Portrety jego niedoszłej szwagierki malarki Berthe Morisot "Portret Berthe Morisot z bukietem fiołków" (1872) - malowany wprost i w sposób zdecydowany - z późniejszym o dwa lata, gdy modelka znajduje się w żałobie. Jej twarz, zniekształcona niemal jak w obrazach Luciana Freuda, wyłania się z gładkiej jedwabistej czerni (sukni). Drugie z tych dzieł mogłoby powstać wczoraj. Gdybyś nie wiedział, przysiągłbyś, że chodzi o prace dwu różnych artystów.
Uznanie nie przyszło szybko. W 1881 r. za zabawny portret podróżnika Henri Pertuiseta jako łowcy lwów - jego stopa spoczywa na rozłożonej skórze tego zwierzęcia - Manet dostał wyróżnienie drugiej klasy. Dopiero wtedy jego płótna zaczęto przyjmować na Salon Paryski. Dwa lata później, w wieku 51 lat malarz zmarł z powodu powikłań związanych z syfilisem. "Zawsze gdy zaczynasz malować obraz, zanurzasz się w nim bez chwili namysłu. Jak człowiek, który wie na pewno, że jedyny - choćby i niebezpieczny - sposób nauczenia się pływania wymaga rzucenia się do wody" - cytował Mallarmé słowa Maneta.
Ta pogoń za tym, co nowe, sprawia, że dzieło Maneta okazało się inspiracją dla pokoleń malarzy. - Spójrzmy na młodsze, radykalne pokolenia artystów. Francja. Gdy Paul Gauguin i Émile Bernard myślą o tym, który z ich poprzedników stanowi model malarza, przeskakują nad impresjonizmem i cofają się do Maneta. Również pokolenie brytyjskich artystów mniej radykalnych, ale też szukających drogi do nowego - choćby William Orpen czy William Rothenstein - zwraca się w stronę wielkiego Francuza. Wszyscy oni uznają go za wzór kogoś, kto otwiera szlak do XX w. - dodaje Mary Anne Stevens.