Urzędnicy ze Starostwa Powiatowego i dyrektorzy szkół ponadgimnazjalnych chcą zdyscyplinować uczniów, którzy w ostatniej chwili rezygnują ze zdawania matury - i w ten sposób zredukować koszty egzaminu.
Dziś do matury może podejść każdy, kto z powodzeniem ukończył szkołę średnią. I każdy może też zrezygnować z egzaminu bez informowania o tym placówki. - W takich sytuacjach dzwonię i pytam, co się stało - przyznaje Aldona Czerwińska, dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Kłaninie. - Tłumaczenie bywa różne: zmieniły się plany życiowe, dziewczyna zaszła w ciążę, komuś nie chce się zdawać.
Niedoszły maturzysta nie ponosi żadnych konsekwencji. Gorzej już z urzędnikami, bo ci muszą zapłacić członkom komisji za to, że pojawili się w pracy. To koszty rzędu 500-600 zł za dzień pracy jednej komisji. Każdego roku dotyczy to kilkunastu osób.
- Problemem są zwłaszcza ci, którzy po przerwie chcą zdawać całą maturę lub tylko jeden egzamin i tradycyjnie w ostatniej chwili rejterują - mówi Kazimierz Czernicki, wicedyrektor Powiatowego Centrum Kształcenia Ustawicznego i Zawodowego w Pucku. - Bywa, że ta sytuacja powtarza się przez kilka lat: my szykujemy komisję, maturzysta rezygnuje, a koszty zostają.
Romuald Głuszko, powiatowy specjalista do spraw edukacji mówi, że prace nad taryfikatorem kar trwają. - Dziś to chyba jedyny sposób, by zdyscyplinować uczniów - komentuje. - Ile trzeba będzie płacić? Tyle, by opłacić komisję.