- Wydaje mi się, że to pismo mojej babci - przypuszcza Dorota Łapot. Cztery pożółkłe strony znalazła na strychu w domu dziadka Piotra Małeckiego w Sądzi koło Leszna, w województwie wielkopolskim, 32 lata temu. - Byłam w ósmej klasie, dziadek umarł, więc przyjechałam z mamą uporządkować dom - opowiada kobieta.
Na strychu leżały sterty starych, zbutwiałych gazet i książek. Znalazła tam kilka numerów "Orędownika Powiatu Leszczyńskiego" z 1930 roku i "Mity greckie" z 1896 roku. Dziadek z zawodu był malarzem pokojowym, odnawiał sztukaterie w kościołach, np. w Krzycku i Gołanicach niedaleko Sądzi. Babcia skończyła cztery klasy podstawówki. - To byli prości ludzie, ale interesowali się światem - opowiada pani Dorota.
Najprawdopodobniej katastrofa najnowocześniejszego wówczas brytyjskiego parowca zrobiła na nich wielkie wrażenie. Dorota Łapot zainteresowała się Titanikiem dopiero w 1997 roku, gdy głośno zrobiło się o katastrofie statku z powodu filmu Jamesa Camerona. - Wtedy zaczęłam zastanawiać się, czy w tej starej gazecie tego właśnie nie opisano - mówi pani Dorota. Przetrząsnęła cały dom i znalazła w jednej z książek. Przeczytała opis kilka razy. - Byłam pod takim wrażeniem,
że zaniosłam to koleżankom z Miejskiego Centrum Usług Socjalnych we Wrocławiu, w którym pracuję - opowiada.
Teraz, z okazji 100-lecia katastrofy, 47-letnia pani Dorota wyciągnęła pożółkłą broszurę jeszcze raz i pokazała dorosłym synom.
- Nie mogli się nadziwić z kolei, jak taka staroć tak długo przetrwała - śmieje się kobieta. - Zawsze interesowałam się historią i zbierałam stare druki i książki, ale dopiero z wiekiem doceniam ich wartość - dodaje.