Gdzie na narty

Agnieszka Sikora
Zillertal (Austria): 639 km nartostrad, 167 wyciągów, 200 km tras narciarstwa biegowego, możliwe wykupienie karnetu obejmującego cały region, łatwe przemieszczanie się z wyciągu na wyciąg
Zillertal (Austria): 639 km nartostrad, 167 wyciągów, 200 km tras narciarstwa biegowego, możliwe wykupienie karnetu obejmującego cały region, łatwe przemieszczanie się z wyciągu na wyciąg Materiały prasowe
Ośnieżony stok, lekki mróz, słońce… Czy można chcieć czegoś więcej? Taka perspektywa jest niezwykle kusząca dla każdego, kto już spróbował swoich sił na deskach. "Męska Rzecz" sprawdziła, gdzie najlepiej spędzić zimowy urlop, gdzie pojeździmy do oporu i wydamy najmniej.

Stanie w kolejce na mrozie, zapiekanki z mikrofalówki za 7 zł, marnie przygotowane trasy - to przykra perspektywa spędzenia narciarskiego urlopu. Tego niestety ciągle można się spodziewać w Polsce. - Na narty jeździmy do Austrii lub do Czech - opowiada Mieszko Mazurek z Wrocławia, który przynajmniej dwa razy w roku ze swoją rodziną organizuje wspólny wypad w góry. - W Polsce nie jeździmy na deskach, nie opłaca się. Parę razy byliśmy w Białce Tatrzańskiej czy w Zakopanem. Stoi się godzinę, i dłużej, w kolejce.

W efekcie dłużej się stoi, niż jeździ. Do tego trasy pozostawiają wiele do życzenia. Mimo licznych mankamentów amatorów narciarstwa po polskiej stronie Beskidu czy Tatr nie brakuje. Michał Trusz z Warszawy kilka razy w roku wyrusza na weekend do Zakopanego. Nie odstraszają go trudna podróż i korki na zakopiance, przyciągają atrakcyjne ceny i możliwość zjechania na dechach w dół. Szaleństwu oddaje się na Kasprowym. - To jedyna góra w Polsce o pseudoalpejskim charakterze - opowiada. - Kolejki są koszmarne, ale jak już się wjedzie na górę, można w miarę swobodnie korzystać z mniejszych wyciągów. Za trzy dni z zakwaterowaniem, dojazdem, benzyną, wyżywieniem i karnetem trzeba zapłacić około 800 zł na głowę.

GDZIE JEST LEPIEJ

Jednak większość opinii o polskich stokach jest negatywna. Jeśli już ktoś spróbował swoich sił w Alpach, nie ma ochoty jeździć w rodzime Beskidy czy Tatry. Z naszymi stokami wygrywają też te w Słowacji i Czechach. - Tuż za naszą granicą jest silna konkurencja - opowiada Józef Ratajski, wiceprezes Polskiej Izby Turystyki. - Stoki na Słowacji są lepiej przygotowane, nie ma takich kolejek. Nasi sąsiedzi mają też wiele innych atrakcji, takich jak chociażby wody termalne. W Polsce brakuje ciągle tzw. ustawy śniegowej. Pozwoliłaby ona na poszerzenie narciarskiej oferty i dostosowanie zimowych stoków do potrzeb miłośników zimowego szaleństwa. W Polsce, gdy tylko spada śnieg, górale grodzą swoje pola i nie wpuszczają na nie narciarzy.

Tymczasem Słowacja, Czechy, Austria czy Włochy, które posiadają odpowiednie regulacje, nie mają problemów z mieszkańcami gór. Ustawa nakazuje im udostępnić swoje pola. Trasy są więc tam szerokie i dają ogromne możliwości wyboru. Nie ma ryzyka, że zjeżdżając - powiedzmy - w Dolomitach, wpakujesz się na płot. - Szkoda, że nasze ministerstwo sportu nie chce się zająć tą ustawą - narzeka wiceprezes PIT. - Na Gubałówce jeździć nie wolno, w Szczyrku ciągle toczy się wojna o poletka. Taka polityka nie sprzyja rozwojowi narciarstwa w naszym kraju. Słowacy wcale nie mają dużo lepszych warunków górskich, ale są lepiej przygotowani. Dzięki temu wygrywają z nami.

JAKIE CENY

Tegoroczna oferta na Słowacji stoi jednak pod znakiem zapytania. Zaplanowana na styczeń wymiana waluty z koron na euro może spowodować podwyżki cen. Tak się stało we wszystkich innych krajach europejskich, które przeszły na euro. Piotr Kwiatkowski z Warszawy, który co roku ze swoją pięcioosobową rodziną jeździł na narty właśnie tam, obawia się tej zmiany. - Nie wiadomo, jak to będzie od stycznia. Bardzo możliwe, że dotychczas atrakcyjna cenowo oferta przekroczy możliwości mojej kieszeni - martwi się Piotr. Tymczasem oferty, które można znaleźć w internecie i biurach podróży, na razie nie zapowiadają drastycznej podwyżki. Nawet za 1200 zł można spędzić w Karkonoszach dwa tygodnie!

W cenę są wliczone noclegi i wyżywienie. Słowacy co roku poszerzają swoją ofertę. Tej zimy może nas skusić narciarski Park Snow Wysokie Tatry. Otwarto tam nową trasę o długości prawie dwóch kilometrów. Za cały dzień jazdy trzeba zapłacić 440 koron, czyli około 50 zł. Oferta dla narciarzy ciągle się poszerza. Zdecydowanie drożej będzie w Alpach, ale trzeba przyznać, że ilość atrakcji czekających tam na turystów jest ogromna. Sylwester na nartach we Francji czy Włoszech z własnym wyżywieniem może kosztować już od 1200 zł (14 dni). Trzeba do tej ceny doliczyć dojazd, jedzenie i wykupić karnet narciarski. Szybko okaże się, że cena wzrośnie dwukrotnie. Za obiad w dobrej pizzerii 4-osobowa rodzina zapłaci 40 euro. Każdy dzień korzystania z wyciągów będzie kosztował minimum 100 euro.

KARNETY

Ceny narciarskich karnetów we Włoszech, w Austrii czy we Francji wahają się od 70 do 240 euro za sześć dni. Co w zamian? Weźmy chociażby słynną włoską Cortinę d’Ampezzo, zwaną królową włoskich Dolomitów. 51 wyciągów, 6 napowietrznych kolejek linowych, 29 wyciągów krzesełkowych i 16 orczyków. W ciągu jednej godziny ta infrastruktura jest w stanie obsłużyć prawie 60 tys. ludzi! Bez kolejek! Bez wpychania się! Bez nerwów! Podobnie będzie w innych miejscowościach narciarskich włoskich czy austriackich regionów. Wszystkie gwarantują miłośnikom desek jazdę do późnej nocy, w komfortowych warunkach.

- W Polsce ciągle brakuje systemu karnetów na wyciągi na dużych obszarach. Wszędzie trzeba kupować bilety - mówi Józef Ratajski z Polskiej Izby Turystyki. Trudno się dziwić, że prawdziwi miłośnicy zimowego sportu wolą wyjazd w Alpy. - W Austrii zapłacę za karnet na trzy dni jakieś 90 euro, może drogo, ale warunki są doskonałe - zauważa Miłosz Mazurek. - A w Zakopanem każdy stok ma swojego właściciela - ubolewa Dorota Gąsienica-Kołodziej z Biura Promocji Miasta. - Przydałoby się porozumienie czy jakaś spółka, żeby można zorganizować jeden karnet na wszystkie stoki. Ceny na zakopiańskich szczytach wydają się nieprzystające do oferty. Za trzy dni jazdy na nartach trzeba zapłacić około 190 zł.

CZY BĘDZIE ŚNIEG?

I jeszcze jedna ważna rzecz - pogoda. Na razie trudno przewidzieć, czy zima będzie sprzyjała narciarzom, którzy zdecydują się na wypoczynek w Polsce. Marcin Furmanek ze stacji hydrologiczno-meteorologicznej nie daje gwarancji, że śniegu w Tatrach wystarczy do świąt. Temperatury w najbliższym czasie będą się wahać. Będzie się ochładzać, ale potem temperatura będzie rosnąć. Jedno jest pewne. Większość stoków ma sztuczne naśnieżanie. Maszyny pracują. Nawet jeśli nie spadnie prawdziwy śnieg, trasy będą czekały na narciarzy.

Sztuczne naśnieżanie, które jeszcze niedawno należało w Polsce do rzadkości, dziś jest już stosowane na większości stoków. Ciągle jednak pozostaje problem kolejek, stosunkowo wysokich cen, nie najlepszych warunków. Patrząc na to wszystko, nietrudno dokonać właściwego wyboru. Wyjazd w Alpy dostarczy nam więcej radości z jazdy na nartach. Polska jest droga, a to, co nam oferuje, pozostawia wiele do życzenia. Choć wybór wydaje się oczywisty, i tak wielu z nas wybierze w tym roku wyjazd na narty właśnie do Polski. W Zakopanem już brakuje miejsc! Jeśli ktoś lubi białe szaleństwo, nie zrazi go nic. Lepiej zjechać dwa razy dziennie z górki, niż spędzić czas przed telewizorem - jak robią to inni.

Wróć na i.pl Portal i.pl