Sprawą zajmuje się teraz wrocławski Sąd Okręgowy, do którego wpłynęły apelacje obrońcy i pełnomocnika pacjentki doktora Marka P. W 2011 roku pacjentka zgłosiła się do lekarza. Od dłuższego czasu nie mogła zajść w ciążę. Lekarz postanowił wykonać badanie – laparoskopię. Kobieta zgodziła się na usunięcie torbieli – gdyby badanie wykazało, że jest na jajniku. Ale kilkanaście miesięcy później, gdy była u innego lekarza, okazało się, że doktor – nie pytając jej o zgodę = zrobił coś jeszcze. Wykonał zabieg zwany „kauteryzacją jajników”.
Tak zaczęło się śledztwo. Prokuratura – powołując się na opinie biegłych – oceniła, że zabieg nie był konieczny. Jej zdaniem, doktor naraził pacjentkę na „ciężki uszczerbek na zdrowiu polegający na pozbawieniu zdolności płodzenia dzieci”. W pierwszej instancji sąd zgodził się z oskarżeniem. Dodając tylko, że doktor przestępstwo popełnił „nieumyślnie”. Stąd wyrok łagodny: 10 tysięcy złotych grzywny i 30 tysięcy złotych nawiązki dla pokrzywdzonej pacjentki.
Obrona uważa, że lekarz zrobił wszystko jak należy. I na pewno nie pogorszył zdrowia pacjentki. Jeden z argumentów apelacji – po latach prób i nieudanych zabiegów, kobieta ostatecznie zaszła w ciążę w sposób naturalny. I nie jest wykluczone, że to skutek zabiegu, za który doktor stanął przed sądem.
Pełnomocnik pokrzywdzonej kobiety nie zgadza się z wyrokiem - twierdzi, że jest zbyt łagodny. Nie zgadza się też z oceną, że błąd medyczny powstał „nieumyślnie”. Powinna być kara więzienia w zawieszeniu, trzyletni zakaz wykonywania zawodu lekarza i zadośćuczynienie dla pacjentki. W wyższej kwocie niż 30 tysięcy „nawiązki” z wyroku sądu rejonowego.
Wyrok w tej sprawie usłyszymy 18 grudnia.
Zobacz też
USG w ciąży - jak szukać dobrego lekarza
ZOBACZ TAKŻE:
Tragiczny wypadek na DK8. Nie żyje niemowlę [ZDJĘCIA]
Wschodnia obwodnica do Długołęki. Czekają na decyzję i zaczy...