Grzegorz Hyży: Jestem głodny coraz to nowych wyzwań

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
"Król nocy" - to nowa piosenka Grzegorza Hyżego, która zapowiada jego trzecią płytę
"Król nocy" - to nowa piosenka Grzegorza Hyżego, która zapowiada jego trzecią płytę Ewelina Kula
„Krol nocy” to tytuł nowej piosenki Grzegorza Hyżego, która zapowiada jego trzecią płytę. Popularny wokalista opowiada nam o swojej pasji do sportów walki, trenowaniu amatorów w „The Voice Of Poland” i chronieniu swej rodziny przed wścibskimi mediami.

- Kiedy w internecie pojawił się twój nowy teledysk, fani od razu zauważyli twoją metamorfozę. Jak ci się udało wypracować tak dobrą formę?
- Na początku tego roku postanowiłem, że zrobię coś ze swoją sylwetką. Pierwsze kroki w kierunku tej zmiany rozpoczęły się więc jeszcze przed pandemią. I tak trwam do dzisiaj w tym postanowieniu, by zwiększyć swą aktywność fizyczną i dobre samopoczucie. Wracam w ten sposób do swych dawnych przyzwyczajeń, bo wiele lat temu sport pełnił ważną rolę w moim życiu. Potem wyparła go jednak muzyka. A że w tym roku muzycy zostali wysłani na przymusowy urlop, znalazłem znowu trochę czasu na sport.

- No właśnie: przez dziesięć lat ćwiczyłeś capoeirę i nawet byłeś jej instruktorem. Podtrzymujesz nadal tę pasję?
- Już dawno nie. Zostało mi jednak generalnie zamiłowanie do sztuk walki. Teraz trenuję ju-jitsu i mam indywidualne lekcje boksu. To dla mnie dobry sposób na szybkie doładowanie baterii czy wyładowania złej energii.

- Sztuki walki to nie tylko dbanie o formę fizyczną, ale również ćwiczenie psychiki. Jaki wpływ ma ten sport na twoją osobowość?
- Na pewno teraz mniejszy niż kiedyś. Gdy byłem dzieckiem, uczęszczałam na lekcje karate już od siódmego roku życia. Mocno mnie wtedy ten sport dyscyplinował i uczył szacunku do drugiego człowieka. Oprócz zdobywania wyżyn fizycznych, cały czas pracowaliśmy z trenerem nad psychiką. On był wtedy mentorem dla nas wszystkich – kimś najważniejszym po mamie. Kiedy szło coś nie tak w szkole, czekała nas poważna dyscyplina i ostry trening. Dobrze to działało na nas w tamtym czasie.

- Te doświadczenia przydają ci się również dzisiaj?
- Myślę, że tak. Odpowiedzialność i dyscyplina są ważne nie tylko w sporcie, ale również w codziennym życiu. Te cechy decydują o tym, czy przyciągamy problemy czy też nie. Na moim przykładzie widać, że należę do tej drugiej grupy ludzi. Myślę, że to spora zasługa wielu lat treningów sztuk walki, które kładą duży nacisk na rozwój psychologiczny młodych ludzi.

- Teledysk do twojej nowej piosenki „Król nocy” nawiązuje do lat 80. Ty urodziłeś się pod koniec tej dekady, więc raczej jej nie pamiętasz. Skąd więc pomysł na tę stylizację?
- Już od najmłodszych lat bardzo ważna była dla mnie muzyka. Może więc nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale codzienne jej słuchanie, wywarło na mnie dosyć mocny wpływ. Teraz jestem świadomy, jakie to były dźwięki, dlatego chętnie wracam do muzyki z tamtych czasów. Tym bardziej, że dobrze mi się ona kojarzy z moim dzieciństwem i młodością.

- Ciągnie cię w stronę retro?
- Założeniem mojego teamu producenckiego było przywołanie klimatu lat 80., ale nie wchodzenie w totalną stylistykę retro. Wszyscy chętnie teraz wracają do muzyki z tamtych czasów. My nie chcieliśmy jednak podążać za tym trendem. Dlatego przepuściliśmy tamte brzmienia przez nowoczesne urządzenia studyjne, aby uzyskać jak najbardziej aktualne wykończenie.

- Poprzednio pracowałeś z Bogdanem Kondrackim. Teraz twoim współproducentem jest Michał „Fox” Król. Tamta płyta była dużym sukcesem - a podobno nie zmienia się zwycięskiego teamu. Dlaczego postanowiłeś jednak tego dokonać?
- Zadecydowała moja chęć odkrywania nowych lądów. Od najmłodszych lat jestem głodny coraz to innych wyzwań. Jestem typem ciekawskiego gościa, który ciągle szuka nowych horyzontów. Uwielbiam wyzwania – i traktuję pracę z innym producentem jako takie właśnie wyzwanie. Chciałem wyjść poza sferę swojego komfortu i zrobić coś, z czym wcześniej nie miałem jako twórca jeszcze styczności. Kiedy pomyślałem z kim mógłbym coś takiego popełnić, nazwisko Michała przyszło mi do głowy jako pierwsze. A że wcześniej już gdzieś tam się mijaliśmy, droga do naszej współpracy była krótsza niż można się byłoby spodziewać.

- Po wydaniu poprzedniej płyty, mówiłeś, że rozsmakowałeś się w pracy w studio. Tym razem nagrywanie też sprawiało ci tyle frajdy?
- Nawet więcej. Podczas „Momentów” ograniczyłem się do bycia słuchaczem, ewentualnie zgłaszałem jakieś sugestie z zaplecza. Tym razem pokusiłem się o zrobienie kolejnego kroku i postanowiłem zostać współproducentem. Dlatego powołałem team, w skład którego poza mną wszedł Michał „Fox” Król oraz Daniel Walczak. W tym zestawie odkrywamy nowe dla mnie lądy. Kapitanem jest oczywiście Michał – bo on zna ten świat najlepiej. Dzięki kolegom uczę się nowych rzeczy i rozwijam swoje możliwości.

- „Król nocy” to zapowiedz twojego trzeciego albumu. Zdradzisz w jakim klimacie będzie cała płyta?
- Przyznaje, że trwają intensywne prace nad nowymi kompozycjami. Nie chciałbym więc w tym momencie mówić o klimacie całego albumu, choćby dlatego, by nie narzucać sobie i współproducentom żadnych kierunków. Już teraz jestem jednak zadowolony z efektów naszej pracy, więc mam nadzieję, że niebawem będę mógł się pochwalić kolejnymi nowościami.

- Twoja druga płyta w porównaniu do pierwszej była bardziej alternatywna. Na tej nowej też zmierzasz w tę stronę?
- Ja nie odbieram „Momentów” jako alternatywy. Były one raczej progresem w porównaniu z debiutem. Rozwinąłem na niej te dobre rzeczy, które pojawiły się na pierwszej płycie. „Momenty” były skierowane do odbiorcy, który ceni sobie wysokiej jakości pop. I ta melodyjność zostanie u mnie również na trzeciej płycie, bo to zdecydowanie mój znak rozpoznawczy. Trudno byłoby mi się nawet tego wyzbyć, gdybym chciał. Bo to ja wymyślam linie melodyczne. Zmieni się prawdopodobnie brzmienie – będzie bardziej elektroniczne. Więcej zdradzić nie mogę, bo większość nagrań jest jeszcze w wersjach roboczych.

- Po „Momentach” zagrałeś klubową trasę koncertową. Te doświadczenia miały przełożenie na twoje nowe piosenki?
- Myślę, że nie. Podczas koncertów moje popowe piosenki nabierały rockowej energii. Aranże zostały tak zmienione, żeby była moc. Staraliśmy się tchnąć w te utwory nowe życie. Teraz skręciłem jednak w zupełnie innym kierunku. Na płycie nie będzie to więc brzmiało rockowo.

- Po wydaniu „Momentów” zostałeś trenerem w „The Voice Of Poland”. Jak się sprawdziłeś w tej roli?
- Spora część uczestników, których spotkałem w tym programie, była już bardzo doświadczona i miała warsztat niejednokrotnie lepszy niż niejeden profesjonalny wokalista. Jedyne, czego potrzebowali, to mentorskiej opieki i kilku drogowskazów o raczej menedżerskim niż wokalnym charakterze. Dzięki temu programowi mogłem powrócić do początków swojej drogi artystycznej i zrobić retrospekcję. Przypomnieć jakie popełniłem błędy przez to, że na swojej drodze nie spotkałem nikogo, kto doradziłby mi w tych konkretnych kwestiach. Tłumacząc czy podpowiadając swoim podopiecznym pewne rozwiązania, mogłem się cofnąć w czasie i jeszcze raz przejść tę ścieżkę. Dzięki temu uzmysłowiłem sobie, co mogłem zrobić lepiej lub poprawić. To sprawiło, że łatwiej było mi odnaleźć się w tym programie i złapać kontakt z tymi młodymi ludźmi. Oraz wytłumaczyć im rzeczy, które z pozoru mogłyby się wydawać proste i banalne, a tak naprawdę takimi nie były. I odwrotnie: te które wydawały się trudne i skomplikowane, a z mojej perspektywy były już banalne.

- Co tobie dał udział w tym programie?
- Inaczej postrzega się świat muzyki będąc głównym aktorem, a inaczej – z tylnego siedzenia. „The Voice Of Poland” pozwolił mi na to drugie. Spojrzałem na swoją branżę z dystansem i bez emocji. To nauczyło mnie większej pokory i cierpliwości. Ale też dzięki temu mogłem w sobie obudzić głębsze pokłady mentorskiego spokoju. Pytania i wątpliwości moich podopiecznych pokazały mi jak wiele mam już za sobą. Jak wieloma rzeczami, które dla mnie mogą się wydawać już błahe i nieistotne, mogę się z nimi dzielić, bo są one dla nich ważnymi wskazówkami.

- Tytuł twojej nowej piosenki „Król nocy” kojarzy się z imprezowaniem w klubach. Ty raczej jesteś postrzegany jako domator. Nie pociąga cię takie wielkomiejskie życie nocne?
- Ja już mam za sobą wielkomiejskie życie nocne. Byłem studentem pełną gębą i wszystkie imprezy, które odbywały się w tamtym czasie, mam zaliczone. Dlatego termin „król nocy” odnosi się raczej do bohatera piosenki niż do mnie. To człowiek, który za dnia zatracił się w pogoni za rzeczami, które nie do końca były mu pisane i odskocznię od tych trosk zaczął odnajdywać w nocnym życiu. Tymczasem ja faktycznie jestem domatorem – zwłaszcza od kiedy nie gram koncertów. Natomiast jestem nocnym markiem. Od zawsze najlepiej pracuje mi się nad muzyką czy tekstami po zmroku.

- A co lubisz robić w nocy dla relaksu?
- Przede wszystkim słucham muzyki. Ukojony ciszą domowego kąta, kiedy większość rodziny śpi, mogę spokojnie poszukiwać nowych dźwięków czy cieszyć się tymi, które mnie uspokajają lub pobudzają do dalszego działania. Często w sytuacjach braku weny słucham cudzej muzyki, aby się nią zainspirować, odbić się od niej i pójść dalej. Od najmłodszych lat jestem też fanem gier komputerowych. To coś silniejszego ode mnie i ciężko by mi było się od tego uwolnić.

- Ta pasja do gier to stąd, że dzięki nim możesz się wcielać w inne postacie i przeżywać inne emocje?
- Od dziecka dzięki grom sięgałem po marzenia, których, jak życie potem pokazało, nie mogłem nigdy spełnić. Ani nie zostałem kierowcą wyścigowym, ani nie zostałem zawodowym żołnierzem. Mogę jednak wcielać się w te role dzięki grom. Co najważniejsze: bez uszczerbku na zdrowiu. (śmiech)

- Na początku roku skasowałeś wszystkie zdjęcia ze swojego konta na Instagramie. To wywołało spore zaniepokojenie wśród fanów. Co cię skłoniło do tej decyzji?
- W moim życiu zawodowym od dłuższego czasu nie działo się nic nowego. A ja nie chciałem stać się kimś, kto dzieli się ze swymi fanami wyłącznie scenami z życia prywatnego. Dlatego stwierdziłem, że to dobry moment, aby dać sobie spokój i odpocząć od social mediów. Do tego wszystkiego przytrafiła się nam pandemia. Uznałem więc, że to dobry moment, by bez zbędnego usprawiedliwiania się zniknąć na jakiś czas i wrócić dopiero wtedy, kiedy mój kolejny muzyczny projekt dojrzeje na tyle, że będzie można podzielić się nim z fanami.

- Co ci dał ten internetowy detoks?
- Przede wszystkim miałem więcej wolnego czasu. Ludzie sobie pewnie nie zdają sprawy, ale ja nie jestem „zawodowym” instagramerem i zrobienie, obrobienie oraz wrzucenie zdjęcia z podpisem do tego serwisu, zabiera mi sporą część dnia. Mało tego: posiadanie własnego Instagrama zmusza do tego, aby przeglądać inne profile. To też zabiera sporo życia. Dlatego takie totalne wyłączenie się z mediów społecznościowych zaoszczędziło mi kilka godzin dziennie, które mogłem chociażby poświęcić na sport, bez konieczności zabierania czasu rodzinie czy muzyce.

- Nieczęsto dzielisz się prywatnymi kadrami w social mediach. Z czego to wynika?
- Najważniejsza jest dla mnie rodzina. Dobrze ją mieć, ale czy dobrze się nią chwalić i pokazywać w każdym aspekcie? Ja uważam, że nie. Przyjemnie się od czasu do czasu podzielić z fanami jakimś miłym zdjęciem, ale nie może to być główne założenie naszej obecności w mediach społecznościowych. Rozumiem fanów, którzy są ciekawi nie tylko moich zawodowych dokonań, ale również tego, co się dzieje w moim życiu prywatnym. Dlatego czasem wychodzę temu naprzeciw. Ale zachowuję granice. Fani mają więc coś dla siebie, ale ja też czuję się z tym dobrze.

- Dzisiaj granica między byciem artystą i celebrytą jest cienka. Udaje ci się jej nie przekraczać?
- Ja się o to nie boję, dopóki jestem aktywny zawodowo. Celebryta to ktoś, kto chce być bardziej znany z życia prywatnego. Ja więc nigdy kimś takim nie byłem i nie będę. Póki co w moim życiu zawodowym sporo się dzieje i będzie się to co najwyżej przeplatać z moim życiem prywatnym.

- Czasem media interesują się twoim życiem prywatnym. Trudno ci chronić przed nimi rodzinę?
- Trochę tak, choćby ze względu na fakt, że moja żona jest również związana z mediami. Oczywiście rozumiem to zainteresowanie: życie prywatne znanych osób klika się lepiej. Natomiast ja od kilku lat konsekwentnie nie wypowiadam się na tematy prywatne, ale zawsze chętnie udzielam wywiadów, opowiadając o tym co dzieje się u mnie w sferze zawodowej.

- Jak twój tryb życia muzyka wpływa na twoje życie rodzinne?
- Właściwie wcale. Mam dosyć mocny filtr wewnętrzny, która sprawia, że nie przenoszę emocji z pracy do domu. Stawiam wyraźną granicę między życiem zawodowym i prywatnym. Jest to choćby widoczne w mojej obecności w mediach. Czy jestem w domu czy w trasie, chronię swoją prywatność. Rodzina jest rodziną i tak ma pozostać. Jeśli każdy z moich domowników będzie sobie życzył prywatności, będzie ją miał zapewnioną z mojej strony.

- Wykonujesz jednak dosyć specyficzny zawód.
- To prawda. Właściwie cały czas jestem w pracy. W sezonie jestem w trasie koncertowej, a poza nim – piszę, komponuję nagrywam, krążę między domem a studiem.

- Jak wspomniałeś, twoja żona Agnieszka jest związana z mediami. To sprawia, że lepiej się rozumiecie?
- Na pewno to bardziej pomaga niż mogłoby się wydawać. Szeroko pojęty show-biznes jest jednak zupełnie czymś innym niż branża artystyczna: to inne obowiązki, inny tryb pracy. Jedynce co łączy oba te światy, to media. Bycie znanym artystą wymusza więc istnienie w show-biznesie.

- Żona jest pierwszą słuchaczką twoich piosenek?
- Najczęściej tak bywa. To ona słyszy pierwsze szkice utworów. Jest więc pierwszą recenzentką nowych piosenek.

- Zdarzają się jej krytyczne recenzje?
- No właśnie rzadko. Rodzina jest dosyć subiektywnym recenzentem. Ale to dobrze. Wydaje mi się, że ja sam jestem wystarczająco krytyczny wobec swoich dzieł. (śmiech)

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Grzegorz Hyży: Jestem głodny coraz to nowych wyzwań - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl