HITLEROWCY W KATOWICACH - ZOBACZ ARCHIWALNE ZDJĘCIA
Czerwona wdowa - tak nazywano katowicką gilotynę z więzienia przy ul. Mikołowskiej. Ścięto tutaj co najmniej 552 osoby. Machina śmierci działała jeszcze na kilka dni przed wejściem do miasta Rosjan. Niemcy stracili wtedy siedmiu więźniów z Piekar, Siemianowic, Knurowa, Orzesza i Rudy Śląskiej. Dopiero potem gilotynę próbowali ukryć. Nie mieli czasu, zakopali ją płytko na cmentarzu w Bogucicach. W katowickim Urzędzie Stanu Cywilnego cudem zachowały się spisy zgilotynowanych. Ginęli nie tylko mężczyźni, ale też kobiety i młodzież. W pierwszej egzekucji stracił życie 32-letni murarz z Czechowic. Drugą ofiarą była 31-letnia góralka z Żywca. Oprócz niej ścięto jeszcze 53 kobiety i 13 chłopaków w wieku do 19 lat.
Historia "Czerwonej wdowy" nie dawała spokoju Dagmarze Drzazdze, dziennikarce TVP Katowice. - W Niemczech najpierw ścinano toporem i dopiero Hitler nakazał stosowanie gilotyny - mówi Dagmara. - W Muzeum Martyrologii Wielkopolan widziałam katowski pień ze śladami topora. Wstrząsające. Gilotyna jest równie straszna. Chciałam opowiedzieć o tym barbarzyństwie poprzez jeden ludzki los.
Jest autorką scenariusza i reżyserką filmu o człowieku, którego Niemcy nigdy nie złamali. Wiedział, że umrze na gilotynie, nie okazał strachu. W swojej mądrości był ponad zło. 28-letni ksiądz Jana Macha został ścięty w Katowicach w grudniu 1942 roku.
Wydał go zdrajca
Jest wojna. Ksiądz Jan Macha zakłada podziemną organizację "Konwalia". Pomaga rodzinom powstańców śląskich i innym prześladowanym. Wkrótce kieruje pomocą społeczną na całym Śląsku. Skupia wokół siebie byłych polskich studentów i harcerzy. Wydają gazetkę "Świt", wierząc w koniec wojny i klęskę hitlerowców. W jego parafii św. Józefa w Rudzie Śląskiej mieszka wiele rodzin polskich działaczy, których adresy gestapo zna doskonale. Tragedią Górnego Śląska są konfidenci. Zaczynają się masowe aresztowania.
Kiedy gestapo zatrzymuje księdza Jana, nazywanego w domu Hanikiem, jego młodszy brat Piotr jest w Auschwitz. Ktoś doniósł, że podeptał swastykę, że cała jego rodzina jest bardzo propolska. Piotr, czyli Pietrzyk, jakoś się trzyma. Do dnia, kiedy usłyszy o egzekucji brata na gilotynie. Wieść przywieźli mu Ślązacy z kolejnego transportu. 25-letni Pietrzyk ledwo stał na nogach po tyfusie; cudem uniknął selekcji do gazu. Ważył 42 kilo, same kości. Śmierć ukochanego Hanika załamuje go, rzuca się na druty. Więźniowie odciągają go siłą, ale Piotr jest w ciężkim stanie. Matka jest jak skamieniała - jeden syn ścięty, drugi w obozie koncentracyjnym, umierający.
CZYTAJ KONIECZNIE
VIA SILESIANA - POPRZYJ NASZA AKCJĘ NADANIA TEJ NAZWY DLA AUTOSTRADY A4
SPIS POWSZECHNY: 400 TYS. OSÓB WPISAŁO NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ [WYNIKI NIEOFICJALNE]
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Magda Figura ze Świerklan. Piękniejsza twarz piłki nożnej. Mamy jej zdjęcia
Prawie do nieba! Zobacz ranking i zdjęcia najwyższych kominów w woj. śląskim
Ksiądz Jan Macha urodził się w Starym Chorzowie w rodzinie mistrza ślusarskiego. Inteligentny i wrażliwy, zdecydował się na studia teologiczne w Krakowie. Wkrótce po nich obejmuje swoją pierwszą parafię. Ale już za kilka miesięcy wybucha wojna...
- Rodzina księdza Machy jest wyjątkowa. Przechowuje pamiątki po nim jak coś najdroższego. Bardzo mi pomogli - mówi Dagmara Drzazga.
Jak doszło do aresztowania księdza Machy? 5 listopada 1941 roku z dwójką kleryków pojechał do Katowic po katechizmy. Odebrał je w ustalonym miejscu. Wracali na dworzec, bo ksiądz chciał widzieć, jak bezpiecznie wsiadają do pociągu. On sam miał jeszcze zostać w Katowicach. Jeden z nich Bernard Łukaszczyk zeznał potem, że gdy przez okno pociągu rozmawiał z księdzem, podeszło do niego dwóch mężczyzn w cywilnych ubraniach. Bez słowa chwycili go pod ręce. Nie stawiał oporu. Widzieli się wtedy po raz ostatni. Bliscy księdza wiedzą, że wydał go zdrajca.
Za czarną zasłoną
W więzieniu w Mysłowicach bardzo go bito. Milczał. Był młody, czasem się zgłaszał , żeby odebrać dodatkowe baty za słabszego współwięźnia. Oprawcy mówili, że to albo wariat, albo święty.
W grypsie z więzienia Joachim Guertler, kleryk aresztowany w sprawie księdza, pisał: "Każdy z nas otrzymuje 20 batów i musi leżeć we dnie i w nocy na gołych deskach. Dokucza głód i bicie.
Bestialscy strażnicy znęcają się w sposób straszny. Na komendę «Na dół!» ksiądz Jan w jednym momencie musi być na podłodze i na powrót na komendę do łóżka. Komenda jest powtarzana kilka razy". Chociaż ksiądz był wysportowany, nie zawsze zdążył na czas z wykonaniem zadania. Wtedy się nad nim pastwiono. Guertler dodawał, że księdza bito bykowcem. Nie załamywał się, ze sznurka zrobił sobie różaniec i modlił się. Krzyż wykonał z drzazgi odłupanej ze stołu. Ten różaniec jest teraz rodzinną relikwią. W lipcu 1942 r. wyznaczono rozprawę. Ksiądz Jan Macha bronił się sam. Wiedział, że wyrok jest ustalony. W celi śmierci czekał na egzekucję pięć miesięcy.
Wtrącono go do lodowatej celi Oddziału B-1, w podziemiach katowickiego więzienia. Nogi miał skute kajdanami, ręce nie mogły utrzymać pióra. Leżał na kamiennej podłodze, bo skazanym na śmierć nie przysługiwał siennik. W końcu w celi pojawił się prokurator. Księdza zabrano do magazynu ubrań. Musiał oddać wszystko, co miał na sobie. Mogło się jeszcze Rzeszy przydać. Dostał papierową śmiertelną koszulę... Ostatnie chwile. Strażnicy prowadzą go do jasno oświetlonej sali. Prokurator czyta wyrok z formułą: "Oddaję pana w ręce kata". Dozorcy odsuwają zasłonę. Gilotyna jest ogromna. Kładą skazańca na drewnianą ławę, przywiązują sznurami, na szyję nakładają dyby. Nie ma czasu na modlitwę. Ostrze spada.
CZYTAJ KONIECZNIE
VIA SILESIANA - POPRZYJ NASZA AKCJĘ NADANIA TEJ NAZWY DLA AUTOSTRADY A4
SPIS POWSZECHNY: 400 TYS. OSÓB WPISAŁO NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ [WYNIKI NIEOFICJALNE]
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Magda Figura ze Świerklan. Piękniejsza twarz piłki nożnej. Mamy jej zdjęcia
Prawie do nieba! Zobacz ranking i zdjęcia najwyższych kominów w woj. śląskim- Dzisiaj gilotyna znajduje się w Muzeum Auschwitz, przechowywana w kawałkach - dodaje autorka. - Muzeum specjalnie dla potrzeb filmu złożyło ją i postawiło w baraku byłej pralni. Mogliśmy ją sfilmować w całej grozie.
"Wszystko będzie dobrze"
Na cztery godziny przed egzekucją ksiądz Jan napisał list do matki. Był grudzień 1942 roku, skończył 28 lat. "Dziękuję za wszystko!... Pogrzebu mieć nie mogę, ale urządźcie mi na cmentarzu cichy zakątek, żeby od czasu do czasu ktoś o mnie wspominał i zmówił za mnie «Ojcze nasz». Umieram z czystym sumieniem. Żyłem krótko, ale uważam, że cel swój osiągnąłem. Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze. Bez jednego drzewa las lasem zostanie, bez jednej jaskółki wiosna też zawita."
Ksiądz Jan nie ma grobu. Koledzy z seminarium na cmentarzu przy kościele w Starym Chorzowie ufundowali mu pomnik z napisem: "Przechodniu, ciała mojego tutaj nie ma, ale odmów na tym miejscu «Ojcze nasz» za spokój mojej duszy".
Jego brat Piotr przeżył Auschwitz, potem dezercję z niemieckiego wojska, gdzie go przymusowo wcielono, i ciężką wojenną ranę. Mówił, że to Hanik nad nim czuwał.
CZYTAJ KONIECZNIE
VIA SILESIANA - POPRZYJ NASZA AKCJĘ NADANIA TEJ NAZWY DLA AUTOSTRADY A4
SPIS POWSZECHNY: 400 TYS. OSÓB WPISAŁO NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ [WYNIKI NIEOFICJALNE]
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Magda Figura ze Świerklan. Piękniejsza twarz piłki nożnej. Mamy jej zdjęcia
Prawie do nieba! Zobacz ranking i zdjęcia najwyższych kominów w woj. śląskim