
Lekarka zabiła dziecko przy porodzie. Rodzice dowiedzieli się po kilku dniach
W Southern Regional Hospital w stanie Georgia (Stany Zjednoczone), miało być szczęśliwym miejscem dla młodej pary Jessiki Ross i Treveona Taylora. Oboje w wieku zaledwie 21 lat oczekiwali na przyjście na świat ich pierwszego dziecka, o które długo się starali.
Kiedy nadszedł czas porodu, doszło do wielkiej tragedii. Akcja porodowa nie postępowała, więc lekarka, będąca doktorem ginekologii, a także położną postanowiła wyciągnąć dziecko własnymi siłami, zamiast przystąpić do cesarskiego cięcia. Wzięła główkę dziecka i zaczęła nią ruszać, używając całej swojej siły. Zmiażdżyła dziecku kości czaszki, twarzy i szyi, powodując natychmiastową śmierć. Jednak nie morderstwo było w tej sprawie najgorsze.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuji.pl!
Lekarka wraz z pielęgniarkami próbowała zatuszować, to czego dokonały. Kobieta owinęła ciało dziecka kocem, a następnie podparła główkę, aby wyglądała tak, jakby dziecko urodziło się bez problemów. Lekarki powiadomiły rodziców o całej sprawie po czterech dniach, gdy nie dało się ukryć faktu, że noworodek nie żyje i musi trafić do przyszpitalnego krematorium.
Jessika i Treveon pozwali lekarkę Tracey St. Julian oraz jej pomocnice, które pomagały jej zatuszować morderstwo. Kierownictwo szpitala umywa ręce, wydając komunikat, że Tracey St. Julian nie była etatowym pracownikiem szpitala. Lekarka nie zabrała jeszcze głosu w sprawie swojego czynu.
Źródło: Washington Times
dś