W środę, 5 lutego 2020 r., senatorowie nie poparli wniosku o impeachment Donalda Trumpa. Oba oskarżenia zostały oddalone głosami większości republikańskiej. Z grona republikanów tylko Mit Romney poparł jedno z oskarżeń, czym wywołał furię wśród kolegów z partii.
Wcześniej prezydent Donald Trump chwalił się swoimi sukcesami w Kongresie.
Sytuacja Ameryki nigdy nie była nigdy tak dobra jak obecnie. Gospodarka kwitnie, siły zbrojne zostały odbudowane, granice Stanów Zjednoczonych zabezpieczone, nasza duma przywrócona – mówił w dorocznym orędziu o stanie państwa prezydent Donald Trump.
Nie obyło się jednak bez zgrzytów. Wchodząc na mównicę w Kongresie prezydent Trump przekazał dokument z treścią swojego przemówienia Nancy Pelosi, liderowi Demokratów. Kiedy ta wyciągnęła do Trumpa rękę na powitanie, prezydent się z nią nie przywitał. Nie wiadomo, czy uczynił to celowo, czy jej nie zauważył, faktem jest, że Pelosi odpłaciła Trumpowi pod koniec uroczystości w Kongresie.
Kiedy trwały jeszcze owacje jego zwolenników Donalda Trumpa Pelosi demonstracyjnie podarła dokument z treścią prezydenckiego przemówienia, co pokazały stacje telewizyjne. Pytana później przez dziennikarzy, co jej postawa oznaczała, odparła, że była to „uprzejma rzecz do zrobienia w obliczu innego wyboru".
Źródło:
RUPTLY
A lista zasług, które przypisywał swoim rządom Trump była długa. Przede wszystkim amerykański przywódca z dumą podkreślał niskie bezrobocie, na miliony stworzonych nowych miejsc pracy, wzrosty na giełdzie i zasobniejsze konta zwykłych Amerykanów.
- Stan naszego kraju jest najlepszy w historii - mówił Donald Trump i przypomniał też, że niedawno ogłosił plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu, który jego zdaniem, ma przynieść spokój w jednym z najbardziej zapalnych punktów kuli ziemskiej. Jak na razie plan jednak z radością przyjął tylko Izrael, skrytykowały za to kraje arabskie.
Trump zwracał przede wszystkim uwagę na jego działania na polu gospodarczym, w tym renegocjacje umów handlowych z Meksykiem i Kanada, pierwszy etap porozumienia z Chinami, płatne urlopy macierzyńskie i stuprocentową niezależność energetyczną kraju. Przypomniał też, że zrealizuje daną jeszcze w kampanii prezydenckiej obietnicę budowę muru na granicy z Meksykiem. Wspomniał też o zbliżającej się kampanii wyborczej. Nim zaczął przemówienie, republikańscy członkowie Kongresu skandowali: „Jeszcze 4 lata, jeszcze 4 lata"
- Potwierdzając nasze dziedzictwo wolnego kraju, musimy pamiętać, że Ameryka zawsze była krajem granicznym. Teraz musimy przyjąć nową granicę - amerykański "Manifest Destiny" w gwiazdach – oznajmił Trump, wzywając Kongres do sfinansowania programu Artemis". To program amerykańskich załogowych lotów kosmicznych.
Ten program oznacza zapowiadany już wcześniej przez Trumpa powrót Ameryki na Księżyc, który zostanie wykorzystany do podboju Marsa. Tam ma się jako pierwsza pojawić flaga amerykańska.
Jeśli chodzi o politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych to prezydent Trump zwrócił uwagę na wciąż katastrofalna sytuację gospodarczą i społeczną Wenezueli. Słowom prezydenta USA przysłuchiwał się w Kongresie lider wenezuelskiej opozycji Juan Guaido, który w ubiegłym roku ogłosił się tymczasowym prezydentem kraju, zaś uznał prezydenturę urzędującej głowy państwa, populisty Nicolasa Maduro za nielegalną.
- Proszę zanieść tę wiadomość z powrotem, że wszyscy Amerykanie są z Wenezuelczykami w ich słusznej walce o wolność – mówił Trump i dodał, że socjalizm niszczy narody.
Guaido na stojąco dostał brawa od przedstawicieli Republikanów i Demokratów. Jest on przez między innymi USA i kraje wspólnoty europejskiej uznawany za prezydenta, a na Maduro nałożono międzynarodowe sankcje.
Orędzie o stanie państwa Donald Trump wygłosił już po raz trzeci i ostatni w obecnej kadencji na stanowisku prezydenta Stanów Zjednoczonych.
W cieniu wystąpienia prezydenta był impeachment Donalda Trumpa, który dobiega właśnie końca. Zdominowany przez Republikanów Senat, jak się oczekuje, oczyści głowę państwa od stawianych mu zarzutów zdrady oraz utrudniania prac Kongresowi. Wtedy Donald Trump będzie mógł się skupić na walce o drugą kadencję.