Gdyby rzecz zdarzyła się, dajmy na to, pięć lat temu, Krzysiek pobiłby do nieprzytomności kibica którejś z przeciwnych drużyn, leczyłby kaca mordercę lub siedział w więzieniu. Jednak dzięki wirtualnemu sercu wszystko się zmieniło.
"Dzielą nas kluby, łączy nas miłość"
U góry były wykaligrafowane ich imiona, w środku zdjęcie, a poniżej było napisane: "Dzielą nas kluby, łączy nas miłość". Podczas wesela Krzyśka i Marioli butelek wódki z takimi naklejkami było kilkadziesiąt. Pan młody bawił się znakomicie, a nawet brał udział w jednej z bójek. Jednak tym razem nikogo nie pobił, tylko rozdzielał dwie zwaśnione strony.
Odkąd poznał Mariolę, dalej kocha WKS Śląsk, ale ta miłość jakby nieco zbladła, choć wciąż ma zielono-biało-czerwone barwy, tak jak koszulki Krzysztofa. To, że ona nosi na szyi wisiorek z logo Ruchu Chorzów, dziś wcale mu nie przeszkadza. Kazała przecież na przedramieniu wytatuować sobie jego imię, kiedy był w więzieniu. A potem wrzuciła zdjęcia ze studia tatuażu na portal Nasza-Klasa, gdzie pod koniec kręcenia filmu Krzysztof miał 30 tysięcy znajomych. Oni wszyscy czekają na każdy wpis Krzysztofa i Marioli, śledząc historię ich miłości. Nic dziwnego, przecież to właśnie od Naszej-Klasy wszystko się zaczęło.
"Ja bym ich wszystkich skroił i podpalił"
Kiedy Krzysztof, dziś 32-latek, wykrzykiwał tak do kolegów podczas burdy na stadionie, wrocławska policja znała go doskonale jako "Siwego", jednego z największych chuliganów wśród kibiców WKS-u. Mariola, o trzynaście lat od niego starsza kierowniczka sklepu w Dzierżoniowie i matka nastoletniej córki, w jednej z pierwszych scen dokumentu Kamila Króla "Miłość bez ustawki" pokazuje koleżance nagranie z kibolskiej zadymy. I mówi, że ona mu to wszystko zapomni. - Ale czy społeczeństwo zapomni? - zastanawia się po chwili.
Krzysztof trafiał do więzienia osiem razy. Tatuaże ma chyba wszędzie, także na twarzy. Stracił też w jednej z bójek ząb (po trzech latach znajomości z Mariolą pozwolił sobie ten ząb wstawić), który wśród kolegów stał się jego znakiem rozpoznawczym. Kiedy znalazł profil Marioli na Naszej-Klasie i wysłał jej serce z notką: "to dla Ciebie i Twojego ukochanego", a ona odpisała, że ukochanego nie posiada, wszystko, co miał w życiu, to koledzy, alkohol i ustawki. Ona miała za sobą kilka nieudanych związków. Jak sama twierdzi, wszyscy poprzedni partnerzy ją zdradzali.
- Nie wiem, dlaczego mu zaufałam. Bałam się reakcji rodziny i moich niebieskich (kibice Ruchu Chorzów - przyp. M.W.). A teraz, jakbym miała stanąć sama przeciwko całemu Dzierżoniowowi... ja go tak kocham, Kasiu - mówi koleżance Mariola. Po trzech miesiącach mejlowania i rozmów przez telefon spotkali się w Rynku w Dzierżoniowie. I z miejsca w sobie zakochali. - Koledzy mówili mi, że to dla mnie za wysokie progi. Żeby do Marioli jechać, uciekłem z ustawki - uśmiecha się Krzysztof.
"Kocham Cię. Tęsknię. Hej, Śląsk!"
- Pokochałam Krzysia, bo jest człowiekiem z zasadami, ma szacunek do kobiet. I wiem, że nigdy mnie nie zdradzi - rozmarza się Mariola.
Kiedy pisał do niej listy z więzienia, zawsze na końcu pojawiały się słowa: "Hej, Śląsk!", ale było też "Kocham Cię i tęsknię". A ona wywiesiła w oknie budynku naprzeciwko więziennego placu transparent z napisem: "Kocham Cię, Krzysiu" i dwoma wielkimi sercami z różowych balonów. A potem Krzysztof, po raz pierwszy w życiu, poszedł na pielgrzymkę do Częstochowy.
- Kochanie, zadzwoń później, spotkałem znajomego - mówi do żony. "Znajomy" to mężczyzna, któremu Krzysztof groził kiedyś nożem podczas pobytu w Wielkiej Brytanii. Dziś mu wszystko wybaczył. Teraz Krzysztof raczej krzywdy by mu nie zrobił, bo, jak powiedział przed sądem, "mam miłość, której kiedyś nie miałem".
"To ma się oglądać jak fabułę"
Kiedy operator filmowy, wrocławianin Kamil Król postanowił zrobić dokument o fenomenie Naszej-Klasy, nie przypuszczał, że przez trzy lata będzie towarzyszył z kamerą Krzysztofowi i Marioli. I że nakręci o nich swój debiutancki film.
- Zadałem użytkownikom portalu pytanie: "Jak Nasza-Klasa zmieniła Twoje życie?" i w ciągu dwóch tygodni dostałem trzy tysiące odpowiedzi. Jedną z osób, które do mnie napisały, była Mariola. Jej historia tak mnie poruszyła, że postanowiłem skupić się na niej - opowiada reżyser. I dodaje: - Najpierw Krzysztof nie chciał się zgodzić na udział w filmie. Jednak z czasem, kiedy upewnił się, że nie mam złych intencji, zaufał mi. Dziś jesteśmy przyjaciółmi.
Król podkreśla też, że sceny w "Miłości bez ustawki" nie były "ustawiane". - Na niektóre wydarzenia, na przykład ślub, spotkanie w gronie rodzinnym, między innymi z matką Marioli, scena w sądzie, musiałem długo czekać. Opłaciło się. Z czasem Krzysiek i Mariola zapomnieli, że towarzyszy im kamera. Zależało mi na tym, żeby film oglądało się nie jak dokument, ale fabułę. Mam nadzieję, że udało się to osiągnąć - mówi Kamil Król. Jedno jest pewne. Miłości (tej bez ustawki) od Krzysztofa i Marioli może uczyć się każdy.
"Miłość bez ustawki", reż. Kamil Król, HBO, piątek, 29 czerwca, godz. 22