33-latek z Jasła, który na co dzień mieszka w Lublinie i gdzie pracuje, w szpiegowskich okularach z wbudowaną kamerą przyszedł na egzamin. Całą aparaturę służącą do przesyłania obrazu na odległość, przykleił taśmą do klatki piersiowej.
Dzięki temu zrobił fotografie pytań i przesłał je drogą elektroniczną do znajomej lekarki, która w tym czasie przebywała w jego gabinecie w Lublinie.
Egzamin trwał ponad dwie godziny. W tym czasie lekarze musieli odpowiedzieć na 200 pytań.
Oszukujący psychiatra, gdy tylko skończył pisać, oddał arkusz i wyszedł z sali. Za drzwiami czekali na niego policjanci.
- Zaskoczony, początkowo nie chciał przyznać się do popełnionego przewinienia. Gdy policjant kazał opróżnić mu kieszenie, wyjął wszystko - poza okularami. Gdy w końcu pokazał okulary stwierdził, że nosi je po to, by lepiej wyglądać. Policjant nie dał się zwieść i polecił mężczyźnie rozpiąć koszulę. Wtedy lekarz przyznał się, że oszukiwał i pokazał aparaturę - informuje podkom. Marcin Fiedukowicz z łódzkiej policji.
- 33-latkowi postawiono zarzuty dotyczące usiłowania poświadczenia nieprawdy. Za to grozi mu do 3 lat pozbawienia wolności. Lekarz przyznał się do czynu, złożył wyjaśnienia, które w bardzo krótkim czasie pozwoliły dotrzeć do lekarki, która mu pomagała. Kobiecie również postawiono zarzut. Dotyczy on współudziału w przestępstwie. Jej również grozi kara pozbawienia wolności w wymiarze do 3 lat - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w łodzi.
Wiemy, że było to kolejne podejście lekarza do egzaminu z psychiatrii, bo nie zdał wcześniejszego testu. Ponadto funkcjonariusze znaleźli w jego samochodzie prawie 1,5 grama marihuany. Mężczyzna odpowie także za posiadanie środków odurzających.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy Marka Stankiewicza, rzecznika prasowego Lubelskiej Izby Lekarskiej.
- Ściągać to można na klasówce z matematyki w 6 klasie. Natomiast jeżeli ktoś chce potwierdzić swoje kwalifikacje specjalistyczne w medycynie i robi to przy pomocy ściągania, to taka osoba nie zasługuje ani na szacunek ani na specjalizację. Jest to na szczęście przypadek incydentalny
- mówi Stankiewicz.
Jaślanin przez 5 lat był rezydentem w w Szpitalu Neuropsychiatrycznym w Lublinie. Pracował również w kilku przychodniach.
ZOBACZ TEŻ: