Jean-Michel Jarre dowiódł, że robienie tego, co się kocha sprawia radość niezależnie od wieku. Artysta bawił się graniem, wyraźnie cieszył się przebywaniem na scenie i reakcjami publiczności, „rozkręcał” widownię niczym rasowy DJ, z młodzieńczym entuzjazmem uruchamiał swoje elektroniczne „zabawki”. Imponował witalnością i szczerym oddaniem temu, by wszyscy uczestnicy wieczoru byli zadowoleni. Często dziękował, unosił rękę w geście pozdrowienia, podkreślał jak ważna jest dla niego kolejna wizyta w naszym kraju. I wypełnił łódzką halę swoimi kompozycjami - trzeba podkreślić fantastyczne nagłośnienie - które w takiej przestrzeni zyskały na mocy.
Układając program koncertu Jean-Michel Jarre sięgnął do różnych etapów swojej twórczości; po utwory, które z jednej strony miały podkreślić jej różnorodność, a z drugiej zamienić Arenę w kosmiczną dyskotekę. Muzyk rozpoczął wieczór „The Heart Of Noise”, a później zaproponował m.in. kilka fragmentów „Oxygène”, „Équinoxe”, oraz takie tytuły, jak „Conquistador”, „Souvenir de Chine”, „Immortals”, „Glory /Équinoxe 4”, czy „The Time Machine”, kiedy to użył swojej słynnej, widowiskowej laserowej harfy.
Producenci koncertu zadbali o to, by to, co słyszymy zostało znacznie wzbogacone tym, co oglądamy; by wieczór miał znamiona nie tyle koncertu, co spektakle (także na płycie Areny ustawiono krzesła). Zobaczyliśmy znakomicie przygotowane wizualizacje, popisową grę świateł i wyczekiwane laserowe pokazy. No i te jego migające, świecące, mieniące się urządzenia. Efektownym pomysłem była kamera umieszczona w okularach, które nosił Jarre i ujęcia pokazujące z tej perspektywy publiczność, ręce muzyka na instrumentach, czy unoszące telefon komórkowy rejestrujący obraz pełnej hali.
Jarre przypomniał, że jest również pionierem ambientu i szeregu rozwiązań, z których korzysta współczesna scena klubowa. Sam poszukiwał różnych dróg, od francuskiego romantyzmu po motoryczne, transowe brzmienia. Pozostaje jednak najbardziej lubiany za wczesne albumy i pochodzące z nich przeboje. Nic zatem dziwnego, że zakończył koncert „Fourth Rendez-Vous”, jedną z najbardziej pozytywnych melodyjek w historii muzyki elektronicznej. Przyjemnie było wracać do domu.
Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem 21-27 października 2016 r.