Ogień pojawił się w nocy na pierwszym piętrze, gdzie spała większość dzieci państwa Bartkowiczów. - Nasz 9-letni syn zszedł na dół i powiedział, że nie chce już spać na górze, bo czuje dym - opowiada Andrzej Bartkowicz, właściciel spalonego domu. - Wtedy okazało się, że na piętrze się pali.
W domu było w tym czasie 10 osób, państwo Bartkowiczowie i ośmioro ich dzieci. Dwójka pozostałych uczy się w szkołach średnich i na tygodniu mieszka w internacie, do domu zjeżdżają w weekendy.
Z budynku zostały zgliszcza, góra spłonęła doszczętnie, parter został zniszczony podczas gaszenia pożaru. Strażacy pracowali prawie cztery godziny, by ugasić ogień.
- Dzieci z żoną spędziły noc u teściów, ja spałem w oborze przy domu - dodaje pan Andrzej. Razem z rodziną, która mieszka w okolicy sprzątają dziś zgliszcza. - Spłonęło wszystko - mówi z bólem pan Andrzej.
- Przyczyną wypadku było zwarcie instalacji elektrycznej. Pożar gasiło osiem zastępów straży pożarnej - powiedział nam dyżurny Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej w Lublinie.
Straty oszacowano na 50 tys. zł. Dom nie nadaje się do ponownego zamieszkania.
W pożarze ucierpiała 14-letnia córka państwa Bartkowiczów, która wyskoczyła przez okno z pierwszego piętra. Trafiła do szpitala w Lublinie. Jest z nią mama.
Wkrótce materiał wideo.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!