Za zniszczenie mienia do sądu trafi 30-letni bezrobotny R.G. Mężczyzna mieszka w tej samej wsi co poszkodowani.
Z trudem udało się uratować przed ogniem sąsiednie budynki. To zresztą było już drugie podpalenie u tej samej rodziny, wcześniej doszło do tego w 2014 roku, ale nocny pożar szybko zauważono i obyło się bez większych szkód.
Sprawca pierwszego podpalenia nigdy nie został ujawniony.
Policyjne śledztwo w sprawie pożaru w 2016 roku trwało dwa lata. Niewiele pomogli detektywi z firmy Krzysztofa Rutkowskiego, wynajęci przez poszkodowanych.
Po roku policja zatrzymała 30-letniego R.G.
Mężczyzna na pierwszym przesłuchaniu przyznał się do podpalenia. W czasie wizji lokalnej pokazał, jak to zrobił. Śledczym wyjaśniał, że to była zemsta, bo gospodarze nie zapłacili mu 350 złotych za pracę, jaką dla nich wykonywał.
Tymczasem poszkodowani twierdzą, że R.G. nigdy dla nich nie pracował.
Sam oskarżony szybko odwołał swoje wyjaśnienia i teraz twierdzi, że jest niewinny. Przed sądem stanie z wolnej stopy.
Autostrady, bramki, systemy płatności - jak ominąć korki?
7 roślin doniczkowych dla tych, którzy nie mają ręki do kwia...