Joe Biden pojawił się wczoraj w elektrowni w stanie Massachusetts. W wygłoszonym tam wystąpieniu mówił o walce ze zmianami klimatycznymi. W pewnym momencie prezydent USA wspomniał o dorastaniu obok rafinerii ropy naftowej w jego rodzinnym stanie Delaware. Podkreślił, że związane z tym zanieczyszczenie środowiska przyniosło dramatyczne konsekwencje.
– Dlatego ja, i tak cholernie wielu innych ludzi, z którymi dorastałem, mam raka – oświadczył amerykański przywódca. Dalej zwrócił uwagę, że Delaware miało przez długi czas jeden z najwyższych w kraju współczynników zachorowań na nowotwory.
Biały Dom wyjaśnia
Niespodziewane i dość swobodne wyznanie Bidena natychmiast zwróciło uwagę internautów, zarówno w USA, jak i w Polsce. Czy 79-letni polityk rzeczywiście "ma raka"? Wypowiedź prezydenta sprecyzował - odnosząc się w mediach społecznościowych do wpisu felietonisty Washington Post Glenna Kesslera - zastępca rzecznika Białego Domu Andrew Bates.
Okazało się, że Biden miał na myśli "nieczerniakowe nowotwory skóry", które zostały mu usunięte jeszcze przed objęciem urzędu. Potwierdza to raport o stanie zdrowia prezydenta z listopada 2021 roku.
Nie jest jednak jasne, dlaczego mówiąc o chorobie nowotworowej amerykański przywódca użył czasu teraźniejszego.
nypost.com
lena
