Mężczyzna 7 czerwca po południu przyjechał do Karpacza wraz z innymi pracownikami jednaj ze zdzieszowickich firm na szkolenie. Gdy niedaleko Białego Jaru wysiadał z autobusu, potknął się i upadł tak niefortunnie, że uderzył głową w krawężnik. Zmarł na miejscu.
Mężczyzna przyjechał do Karpacza w piątek. W poniedziałek miał wrócić do domu.
Zobacz też: Ulewne deszcze i burze na Dolnym Śląsku (ZDJĘCIA)