- Dla klienta kolejność tych czynności jest bez znaczenia, ale pracownik sklepu w chwili pakowania towaru może złapać chwilę wytchnienia - mówi Alfred Bujara, przewodniczący sekcji krajowej pracowników handlu NSZZ Solidarność. - W wielu sieciach handlowych kasjerzy są rozliczani z szybkości skanowania produktów na kasie. Przyjmując płatność, kończą transakcję i muszą jak najszybciej zacząć obsługę następnego klienta. Sklepy ograniczają zatrudnienie, a obowiązków nie ubywa. W ciągu kilku lat zatrudnienie w hipermarketach spadło o połowę, a w dyskontach o 25 procent - dodaje związkowiec.
W Tesco kasjerka ma zeskanować 1500 produktów w godzinę. Taka jest jej norma
Solidarność chce zwracać uwagę na przeciążenie pracą zatrudnionych w handlu podczas akcji, która odbędzie się w Dniu Kobiet, 8 marca, w całej Polsce. Na Dolnym Śląsku związkowcy pojawią się przed sklepami we Wrocławiu, Legnicy i w Jeleniej Górze. Do klientów trafią ulotki. - Termin wybraliśmy nieprzypadkowo. 72 procent spośród milionowej rzeszy zatrudnionych w handlu to kobiety - tłumaczy Alfred Bujara.
Normy szybkości skanowania produktów obowiązują m.in. w sieciach: Lidl, Kaufland i Tesco. Budzi to wiele kontrowersji. Organizacja związkowa NSZZ "Solidarność" Tesco domaga się, by pracodawca ograniczył limity. - Chodzi o skasowanie co najmniej 1500 produktów w ciągu godziny. To daje 2,4 sekundy na każdy. Nie jesteśmy robotami - mówi Elżbieta Jakubowska przewodnicząca Solidarności w Tesco.
Pracownicy, którzy nie wyrabiają takiego tempa, są przenoszeni do innych działów. Notatki służbowe trafiają do ich akt. Związek proponuje obniżenie limitu do 1200 produktów. Chcą też m.in. zmniejszenia transakcji z udziałem Club Card z 60 proc. do 40 proc. i podwyżki płac. Szefostwo sieci handlowej jest gotowe usiąść do negocjacji.
Agata Kostyk z Okręgowego Inspektoratu Pracy we Wrocławiu tłumaczy, że PIP nie może niczego zalecać pracodawcom wprowadzającym różne systemy oceny pracowników. - Kodeks pracy mówi jedynie ogólnie, że pracownikowi nie można powierzać obowiązków ponad miarę - mówi Agata Kostyk.
Jej zdaniem, warunki pracy w sieciach handlowych ostatnio znacząco się poprawiły. Świadczy o tym, między innymi, malejąca liczba wpływających skarg. W ubiegłym roku na Dolnym Śląsku było ich tylko 17. - W różnych sklepach tej samej sieci może być zupełnie inne podejście do pracowników. To zależy od pracujących w nich ludzi, a nie od polityki firm - dodaje Kostyk.
Pracownicy marketów bardziej niż na pracodawców narzekają na klientów. Agresja przy kasie nie jest rzadkością. Zdarzają się chamscy klienci, którzy rzucają wyzwiskami albo co gorsza produktami lub pieniędzmi.
