Super wyglądasz! - Krzysiek, 30-letni mechanik samochodowy z uśmiechem patrzył, jak żona przymierzała nową bluzkę. Po pięciu latach małżeństwa wciąż zachwycał się jej figurą.
Dlaczego więc ona wzrusza ramionami? Bo "super wyglądasz" słyszy od początku ich znajomości. Niejedna kobieta może jej pozazdrościć, że mimo upływu lat, dodatkowych kilogramów podoba się mężowi. Ale te same komplementy od lat budzą też obawy. Czy mąż naprawdę nadal zwraca na nią uwagę!
William B. Swann, profesor psychologii na Uniwersytecie Teksańskim, przebadał 200 par i odkrył, że inaczej odbieramy ten sam komplement przed ślubem, a inaczej po sakramentalnym "tak".
Cieszy nas, gdy narzeczony lub narzeczona zachwyca się naszą urodą, inteligencją, gustem. Bo wtedy pochlebne opinie to znak, że możemy liczyć na bliski związek. Ale po ślubie chcemy czegoś więcej: chcemy, by dostrzegano, jacy jesteśmy naprawdę. Czy to znaczy, że lepiej milczeć, niż chwalić bliską osobę? Nie. Ale komplementy muszą być aktualne i oparte na rzeczywistości, prawdziwe.
Filozofia komplementu
- Kiedyś moja przyjaciółka powiedziała: "Komplementy mówi się z miłości"
- mówi Mira M. Czarnowska, dr filozofii, psychoterapeutka i autorka książki "Jak mówić komplementy. Psychologia pozytywnej komunikacji" (Wyd. GWP, Gdańsk 2009 r.).
- W pierwszej chwili zaprotestowałam: "Nie muszę kochać drugiego człowieka, by dostrzec w nim coś dobrego i powiedzieć mu o tym!". Szybko jednak zrozumiałam, że miała rację. Bo miłość to pełne zrozumienia i życzliwości otwarcie się na innych. To dar obserwowania i dostrzegania, co jest dla drugiego człowieka ważne.
Aby prawić komplementy, trzeba zapomnieć o swoich lękach, kompleksach. Nie traktować innych jak rywali czy wrogów. A o to dziś trudno, bo żyjemy w czasach, w których liczy się walka o swoje, indywidualizm. Jesteśmy też coraz bardziej przestraszeni, boimy się, że stracimy pracę, nie dostaniemy kredytu.
A im więcej w nas lęku, tym bardziej chcemy umacniać siebie. Potwierdzać, że jesteśmy lepsi od innych, a nie prawić im komplementy. Trudno nam wesprzeć dobrym słowem nawet najbliższych i powiedzieć: "Braciszku, imponuje mi to, że twoja firma tak dobrze prosperuje". A szkoda, bo gdybyśmy to powiedzieli, nie tylko jemu sprawilibyśmy przyjemność. Sami też poczulibyśmy się wzmocnieni, bo nieświadomie traktujemy rodzinę jako część siebie.
Poza tym mamy też większą szansę na to, że brat odpowie życzliwością na życzliwość i znów, jak w młodości, poczujemy się jedną drużyną. Będziemy mieli chęć, by częściej się spotykać, w razie potrzeby poprosić o pomoc i mieć przekonanie, że jest ktoś, na kogo możemy liczyć.
Niestety, mówienie miłych rzeczy dorosłemu rodzeństwu nie jest łatwe, bo wciąż tkwią w nas zadry z dzieciństwa: to, że matka faworyzowała brata, a siostra ciągle skarżyła na nas ojcu.
W naszym domu rodzinnym często też nie słyszeliśmy komplementów, a więc mówienie miłych rzeczy bratu wydaje się czymś nie na miejscu.
Współczesna kultura jeszcze wzmacnia nasze obawy przed chwaleniem bliskich. W mediach łatwiej nam usłyszeć wyzwiska i pomówienia, drwiny, nawet obelgi niż pochwały. Tak jesteśmy do tego przyzwyczajeni, że gdy słyszymy coś miłego, zastanawiamy się, czy aby ktoś nie usiłuje nami manipulować? A może to kpina?
Łatwiej krytykować, niż chwalić
- Kiedyś sąsiadka zwierzyła mi się: "Moja córka świetnie gotuje" - opowiada Mira M. Czarnowska. - Gdy zapytałam: "A powiedziałaś jej to?", zdziwiła się: "Po co? Przecież każdy to widzi". Ale gdy dziewczyna nie dość dokładnie posprzątała kuchnię, sąsiadka od razu jej to wypomniała. Automatycznie i nawet bez złych intencji, bo wydawało się jej oczywiste, że jeśli córka robi coś niewłaściwie, to matczynym obowiązkiem jest zwrócić jej uwagę. To częsta postawa: dobrych rzeczy nie mówić, za to złe natychmiast. Dlaczego? Bo tak naprawdę nie zauważamy plusów. Nie tylko u innych, ale przede wszystkim u siebie. Naszą uwagę przykuwają potknięcia, błędy, plamy na ubraniu.
Jak nauczyć się widzieć pozytywne strony życia i sprawić, by innym było z nami lepiej żyć, by chcieli z nami rozmawiać i dbać o to, jak się czujemy i czego potrzebujemy? Łatwiej będzie nam dostrzec i powiedzieć drugiej osobie, co w niej cenimy, jeśli wzmocnimy swoje poczucie wartości.
- Warto zacząć od odpowiedzi na pytanie: Jakie są moje mocne strony? - radzi Czarnowska. - To wydaje się banalne, ale ludzie rzadko je sobie zadają. A wystarczy wziąć kartkę, by okazało się, że możemy ją zapełnić swoimi zaletami, np. potrafimy odważnie bronić swoich poglądów, jesteśmy dyskretni. Dobrze wpisać swoje dobre strony do kalendarza i np. w autobusie lub w przerwie obiadowej zerknąć do niego. Ten, komu się uda, wzmocni poczucie własnej wartości i ma szansę zmienić swoją postawę z krytykanckiej na aprobującą.
Naszych bliskich najbardziej ucieszą komplementy, które chwalą to, czego nie są pewni. Jeśli siostra martwi się, że utyła, zapewnijmy ją, że wciąż ma proporcjonalną, kobiecą figurę. Bratowa po odchowaniu dzieci zapisała się na studia? Powiedzmy, że jest świetnie zorganizowana i konsekwentna, więc jesteśmy pewni, że będzie dobrą studentką. Ale uwaga! Takie słowa mają sens tylko wtedy, gdy w nie naprawdę wierzymy.
Druga sfera, w której jesteśmy łasi na pochwały, to nasze życiowe osiągnięcia. - Na pięknej kobiecie większe wrażenie zrobi uwaga "Twój mąż ma klasę" niż zachwyty nad jej urodą - mówi Czarnowska. - Zauważenie tego, co jest ważną częścią naszego świata, to komplement sam w sobie. Bo w słowach "Twoja córka to wspaniała kobieta" zawieramy uznanie dla czyjegoś życia i świata, który tworzył. Pokazujemy "Jesteś dla mnie ważna i wiem, co się dla ciebie liczy".
To, co najważniejsze
- Po tobie mam to, że nie boję się powiedzieć szefowi w twarz, co myślę - 35-letni Adam powiedział ojcu, gdy rozmawiali o swoich kłopotach w pracy. - I dobrze, bo jak patrzę na niektórych kolegów, co przy kierowniku kulą uszy, a za plecami wyzywają go od najgorszych, to niedobrze mi się robi.
Zwykle rozmowa o pracy Adama kończyła się komentarzem ojca: "Wyrzucą cię, zostaniesz bez pieniędzy, stracisz mieszkanie". Adam wkurzał się i wychodził, trzaskając drzwiami. Tym razem ojciec powiedział: "Adaś, taki specjalista jak ty poradzi sobie nawet teraz, gdy jest trudno o pracę". Co się stało? Ojciec poczuł się doceniony.
Syn powiedział coś, co dla emerytowanego nauczyciela było zawsze powodem do dumy: to, że nie bał się powiedzieć dyrektorowi, co myśli, potrafił bronić ucznia, któremu za udział w demonstracji antyrządowej groziło wyrzucenie ze szkoły. Dla ojca Adama słowa syna oznaczały: "Nawet jeśli się kłócimy i nie zgadzamy w wielu kwestiach, to jestem dumny z takiego ojca jak ty".
- To świetnie, że Adam potrafił powiedzieć dobre słowo ojcu - mówi Czarnowska. - Dorosłe dzieci często zapominają, że rodzice też potrzebują komplementów. Czasami wystarczy pochwalić: "Mamo, jak ty się świetnie trzymasz", "Tato, nikt nie robi takich dobrych schabowych jak ty", by wprowadzić lepszą atmosferę do rodzinnego spotkania. Gdy mówimy rodzicom miłe rzeczy, nie tylko im poprawiamy humor. Sami też czujemy się lepiej, bo nawet wtedy, gdy mamy 40 lat, chcemy być z nich dumni.
Poza tym dostrzeżenie w postawie lub zachowaniu kogoś bliskiego czegoś godnego podziwu jest szansą na złagodzenie konfliktu i rzeczową rozmowę. Nawet gdy spotkanie zaczyna się nieprzyjemnie, użyjmy komplementu. To trudne, ale możliwe. Kiedy szwagier mówi: "To, co robisz, jest bez sensu!", w pierwszej chwili myślimy: "Jaka bezczelność", i zaczynamy atakować lub się tłumaczyć.
Zdaniem Czarnowskiej lepiej dostrzec w tym, co się dzieje, pozytywne strony i załagodzić lub rozwiązać problem, powiedzieć np.: "Widzę, że nie owijasz spraw w bawełnę", "Z tego, co mówisz, rozumiem, że jesteś gotów bronić tej sprawy do końca". To może sprawić, że przestaniemy ze sobą walczyć, a zaczniemy rozmawiać.
Niechciane pochwały
- Piękna z ciebie wyrosła dziewczyna - wujek zachwyca się Alą, swoją 15-letnią bratanicą, obrzucając ją spojrzeniem, które dłużej zatrzymują się na jej piersiach. Ala się czerwieni. - I tak pięknie się rumienisz. Pewnie nie możesz odgonić się od chłopaków - nie daje za wygraną wuj.
- Nie znoszę go - Ala zwierza się przyjaciółce. Czy nie potrafi przyjmować komplementów? Bynajmniej. Odrzuca to, co tak naprawdę nie jest życzliwym, szczerym docenieniem jej zalet, ale seksualną zabawą pana przed pięćdziesiątką. Nie każdy zachwyt nad urodą nastolatki to molestowanie, ale jeśli dziewczyna czuje się z powodu jego uwag niezręcznie i unika kontaktu
z pochlebcą, warto zareagować.
W takiej sytuacji często rodzice zamiatają sprawę pod dywan. Bagatelizują: "Przesadzasz! On nie ma nic złego na myśli", oskarżają nastolatkę: "Trzeba było założyć golf, a nie bluzkę z dekoltem", krytykują: "Nie znasz się na żartach". Owszem, to wygodne odpowiedzi. Dla dorosłych, bo nie dla dziewczyny, która uczy się, że jej kobiecość to powód do skrępowania i że na rodziców nie może liczyć.
W takiej sytuacji trzeba potraktować słowa córki poważnie. Przyjrzeć się zachowaniu dorosłego wobec naszego dziecka. Postawić sprawę jasno: "Takie komplementy możesz mówić żonie lub koleżance, ale nie dorastającej dziewczynie". Czy to znaczy, że nie można powiedzieć nastolatce nic miłego na temat jej wyglądu? Przeciwnie. Warto, by zarówno od matki, jak i od ojca słyszała komplementy. Wtedy ciepłe słowa taty: "Jesteś tak samo ładna jak mama w twoim wieku", "Cieszę się, że mamy taką piękną córkę", odbierze jako słowa uznania, a nie atak. Dzięki temu nauczy się odróżniać "dobre" komplementy od "złych".
Przyjmowanie komplementów
"Czego on ode mnie chce?" - pomyślała Basia, 42-letnia przedszkolanka, gdy teść ją pochwalił: "U ciebie w domu taki porządek, że przyjemnie posiedzieć". - A da tata spokój, przecież tu by się przydał remont, samo sprzątanie nic nie daje - machnęła ręką.
- To typowa reakcja na komplement - komentuje Czarnowska. - Ktoś zwraca uwagę na to, co w nas dobre, ciekawe, cenne, by nam sprawić przyjemność. A my to bagatelizujemy: "Nie ma o czym mówić", "Wiem", lub protestujemy: "Żartujesz!".
W ten sposób odrzucamy dar, który ktoś nam ofiaruje. Dlaczego? Zwykle dlatego, że sami nie doceniamy tego, co robimy. Boimy się, tak jak Basia, że druga osoba będzie chciała od nas czegoś w zamian. Owszem, są tacy, którzy za pomocą miłych słów chcą wkraść się w nasze łaski i nas wykorzystać. Ale ktoś, kto jest pewny swojej wartości, potrafi oddzielić szczery zachwyt od interesowności.
Zdaniem autorki książki "Jak mówić komplementy" powinniśmy traktować komplementy jak prezent ze słów. I dziękować za nie z uśmiechem.
- Pozwólmy, by drugi człowiek odczuł przyjemność dawania - radzi Czarnowska. - Jak to zrobić? Najprostsza rzecz to podziękować. Gdy kobieta słyszy od męża: "Dla mnie jesteś najpiękniejsza", może odpowiedzieć: "Dziękuję. Jesteś cudowny" albo "Cieszę się, gdy tak mówisz". A czasami wystarczy uśmiech i przytulenie się. Ważne, byśmy dali do zrozumienia, że doceniamy komplement i tego, kto go nam sprezentował.