Koncert Bryana Ferry'ego inaugurujący 12. Festiwal Legend Rocka w Dolinie Charlotty [wideo, zdjęcia]

Dariusz Szreter
Krzysztof Głowinkowski
Koncert Bryana Ferry'ego na inaugurację 12. Festiwalu Legend Rocka w Dolinie Charlotty okazał się sukcesem, choć nie wszystko wybrzmiało tak gładko, jak na jego płytach.

Ponad dekadę temu festiwal w Dolinie Charlotty startował jako przegląd nieco zapomnianych kapel z lat 60., dorabiających do emerytury, często w składach dość dalekich od oryginalnych. Z czasem jednak zaczął przyciągać gwiazdy pierwszej wielkości, które choć debiutowały dekady temu, w dalszym ciągu zaliczają się do pierwszej ligi show-biznesu (Dylan, Santana, Patti Smith, Robert Plant).

Do tej kategorii niewątpliwe należy też Bryan Ferry. Debiutował w 1972 jako lider, wokalista i kompozytor grupy Roxy Music. Zespół trochę niesłusznie zaliczano do nurtu glam rock. Muzycy Roxy, owszem, nakładali brokat na twarze oraz nosili campowe stroje i buty na koturnach, ale ich muzyka była dużo bardziej wyrafinowana, niż przeboje Slade czy Garry'ego Glittera. Równolegle Ferry rozpoczął działalność solową, na której skupił się całkowicie po rozwiązaniu Roxy Music na początku lat 80.

Na piątkowym koncercie usłyszeliśmy utwory z całego bogatego dorobku artysty, z dominacją tych pochodzących z najbardziej twórczego okresu jego kariery – lat 70. i 80. Zabrzmiały więc m.in.: „Virginia Plain”, „If There Is Something”, „Jealous Guy”, Love Is the Drug”, „More Than This”, czy „Slave to Love”.

Paradoksalnie najmniej zestarzały się te najstarsze kawałki, których siłą byłą stylistyczna różnorodność i wirtuozerskie popisy instrumentalistów. Późniejsze przeboje, z płyt „Boys and Girls”, „Bete Noir” czy „Avalon”, opierające się przede wszystkim na klarowności brzmienia i niuansach dźwiekowych drugiego, trzeciego planu, w niełatwej akustyce amfiteatru Doliny Charlotty wypadły nieco słabiej.

Głos 73-letniego Ferry'ego nie brzmiał oczywiście tak mocno, jak przed laty, ale z upływem koncertu rozkręcał się i w kilku utworach („Re-Make/Re-Model”, „Let's Stick Together”) wypadł naprawdę imponująco.

Towarzyszący liderowi ośmioosobowy zespół to mieszanka doświadczenia i młodości. To pierwsze reprezentował Chris Spedding (ur. 1944), jeden z najbardziej wziętych brytyjskich gitarzystów sesyjnych, którego muzyczne drogi z Ferrym przecięły się po raz pierwszy jeszcze w 1972.

Młodość to przede wszystkim skrzypaczka Marina Moore i saksofonistka Jorja Chalmers. Ferry zawsze lubił się otaczać młodymi, atrakcyjnymi dziewczętami: na scenie, okładkach płyt i w życiu. W epoce #metoo sceniczne partnerki Ferry'ego ubrane były wprawdzie w skromną czerń i zapięte niemal pod szyję, a jednak popisy pięknej Jorji wywoływały owacje słuchaczy. Jakkolwiek obiektywnie należy stwierdzić, że chwilami brakowało jej nieco mocy i muzycznej „iskry”, pamiętnej z oryginalnych wersji w wykonaniu saksofnisty RM, Andy'ego Mccay'a.

Półtorejgodzinny występ był sprawnie zrealizowanym i starannie wyreżyserowanym widowiskiem, pozostawiającym niewiele mniejsca na sceniczną spontaniczność. Niemniej Bryan Ferry sprawiał wrażanie naprawdę wzruszonego gorącym przyjęciem licznej widowni, wśród której zasiadł także gwiazdor sobotniego koncertu, Billy Idol. Wprawdzie Ferry nie wykazał się zdolnościami lingwistycznymi na miarę Micka Jaggera, ograniczając się do jednego „dziękuję”, wypowiedzianego po polsku, za to w bardzo elegancki sposób podziękował Kasi Lins i jej zespołowi, którzy stanowili support jego koncertu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Koncert Bryana Ferry'ego inaugurujący 12. Festiwal Legend Rocka w Dolinie Charlotty [wideo, zdjęcia] - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl