Nie byli partyjnymi przybudówkami PiS, choć teraz otrzymali od rządu PiS swoją szansę. Trzon konserwatystów w Polsce to dziś ludzie o średniej wieku 40 lat, świetnie wykształceni, znający języki obce i kody kulturowe nie tylko krajów Europy Środkowej. Pozbawieni są typowych polskich kompleksów. Ideowcy, ale realnie stąpający po ziemi. Kiedy kilka lat temu tworzyli ośrodki, kluby, instytuty, fundacje, często w formie think tanków, opracowywali strategie, analizy rzeczywistości, działali raczej hobbystycznie, niż z myślą, że rządzący sięgną po ich opracowania czy pomysły. Jedni rzucali wtedy pracę w dobrych kancelariach, by zająć się sprawami „wagi państwowej” nierzadko z silnego przekonania o potrzebie zmiany. Mimo ich rozsiania w różnych miejscach i ośrodkach w Polsce, stanowili jednak zwarte środowisko, a łączyły ich poglądy na reformowanie państwa. Zresztą eksperci z tych ośrodków nierzadko przenikali się wzajemnie, blisko ze sobą współpracując.
Dziś wielu z nich znalazło się w administracji rządowej, zawiadują finansami, wojskowością, energetyką, mediami publicznymi. Wielu znalazło swoje miejsce w radach nadzorczych państwowych spółek, banków. Mają świeżość, energię i satysfakcję, że oto ich koncepcje i programy mogą być wdrażane w system państwa.
Z pewnością jednym z takich silnych źródeł, który dziś nadaje ton i stało się zapleczem w sferach takich jak energetyka, jest Klub Jagielloński, ośrodek najstarszy i ugruntowany, bo powstał już w 1989 roku w Krakowie. Członkowie klubu to wyraziciele republikańskiego sposobu myślenia. - Stąd później współpraca z Fundacją Republikańską, jaką założył Przemysław Wipler, choć dziś Wipler nie ma realnego przełożenia, ani rzeczywistej mocy, choć chciałby - mówi w rozmowie z „Polską” jeden z przedstawicieli tego środowiska.
CZYTAJ TEŻ | KOMU DA, A KOMU ZABIERZE PAWEŁ SZAŁAMACHA. SYLWETKA MINISTRA FINANSÓW W RZĄDZIE SZYDŁO
Klub Jagielloński zmieniał się przez lata, by w końcu skupić się na tworzeniu idei i gromadzeniu wiedzy eksperckiej czy realizowaniu różnorakich projektów. W przeszłości z Klubem związany był i Jarosław Gowin i Ryszard Legutko, Paweł Kowal, czy Krzysztof Szczerski - dziś minister w Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy.
Relacje Pawła Szałamachy z premier Beatą Szydło są prawdziwe i szczere. Ona się nigdy na nim nie zawiodła
Z kolei Fundacja Republikańska powstała w 2009 roku, jako organizacja pozarządowa, think tank prowadzący też działalność edukacyjną i wydawniczą. Z Fundacją związane jest też Stowarzyszenie „Republikanie”, jakie powstało w 2013 roku. Pierwszym prezesem został Przemysław Wipler, który zrezygnował z funkcji po objęciu mandatu posła w 2011 roku.
W Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej ekspertką była m.in. była prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej Anna Streżyńska. Fundacja współpracowała też z Jarosławem Gowinem, gdy był on ministrem sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska - przy procesie deregulacji dostępu do zawodów. Kiedy w 2013 roku Przemysław Wipler odszedł z PiS, założył stowarzyszenie Republikanie - Anna Streżyńska została wiceprezesem. Na przełomie 2013-2014 roku opuściła jednak Stowarzyszenie, a sam Wipler zaczął współpracę z Kongresem Nowej Prawicy. Sami Republikanie też się podzielili - nie wszystkim podobała się polityka prowadzona przez Wiplera. Niemniej jednak sam Wipler doskonale zna szeregi zarówno Fundacji Republikańskiej jak i Klubu Jagiellońskiego, choć, jak powiada rozmówca „Polski”, dla niego samego oprócz „lansu” nic z tego nie wynika.
- Za to ludzie z Klubu Jagiellońskiego i Fundacji Republikańskiej teraz mocno zintegrowali się z ministrem skarbu Dawidem Jackiewiczem. To on rozdaje karty, on „rozprowadza” ich po różnych firmach energetycznych - wskazuje nam osoba z otoczenia rządu. To Jackiewicz ma dziś narzędzia i decyduje, kto wejdzie do spółek. I, jak mówi osoba z otoczenia rządu - to ci właśnie ludzie „załapali się na najlepsze frukty”. I tak np. mecenas Michał Czarnik, w przeszłości pochodzący z centrum analiz Klubu Jagiellońskiego jest dziś w radach nadzorczych KGHM i PGNiG.
Drugim zapleczem, gdzie znaleźli się zarówno ludzie z Klubu Jagiellońskiego, ale też z Instytutu Sobieskiego jest otoczenie ministra Piotra Naimskiego, pełnomocnika rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej.
- Piotr Naimski mentalnie, charakterologicznie zgrany jest z ministrem finansów Pawłem Szałamachą. Swego czasu siedzieli obok siebie w ławach poselskich. Szanują się i wspierają - mówi nasz informator. Nie bez znaczenia jest fakt, że Piotr Naimski należy do zaufanych ludzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, a w czasach PRL razem z Antonim Macierewiczem zakładali i działali w Komitecie Obrony Robotników. Kiedy więc Macierewicz w latach 90. został ministrem spraw wewnętrznych, Piotr Naimski kierował Urzędem Ochrony Państwa. Dziś de facto Naimski odpowiada za całą politykę energetyczną z naciskiem na dywersyfikację, aby jak najbardziej w tym względzie Polska mogła się uniezależnić od Rosji.
Głównie jednak - i siłą rzeczy, jako że założyciel Instytutu Sobieskiego Paweł Szałamacha jest dziś ministrem finansów - ludzie z tego Instytutu, jego współpracownicy i przyjaciele zasilają szeregi administracji rządowej.
Instytut Sobieskiego to, można rzec, ideowe dziecko Pawła Szałamachy. On go wymyślił, stworzył, zarejestrował w 2005 roku i został jego prezesem. Kiedy w 2011 roku został posłem - zrezygnował z funkcji prezes. Od 2014 roku Instytutem kierował Paweł Soloch - ale on również znalazł dziś miejsce w strukturach władzy - został szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Od 11 lat eksperci Instytutu Sobieskiego prowadzili naukowo-badawczą działalność, przygotowując raporty i ekspertyzy dotyczących takich dziedzin jak finanse publiczne, stosunki międzynarodowe, energetyka czy transport publiczny. Paweł Szałamacha, początkowo dość liberalny, jeśli chodzi o poglądy gospodarcze, zaczął blisko współpracować z Grażyną Gęsicką i Aleksandrą Natalli-Świat. Dzięki czemu np. to Instytut stoi dziś za m.in. programem polityki rodzinnej.
- Paweł Szałamacha zwolnił się z kancelarii prawniczej i założył Instytut, bo chciał tworzyć idee dla Polski. Kiedy zgrał się z Grażyną Gęsicką, wszedł do pierwszego rządu PiS w 2005 roku, był sekretarzem stanu w Ministerstwie Skarbu. Odpowiadał za finanse - mówi jeden ze współpracowników ministra.
WYWIAD | STANISZKIS: PREMIEREM POWINIEN BYĆ KACZYŃSKI. SZYDŁO MA JEGO ZŁE CECHY, ALE ŻADNEJ JEGO ZALETY
W ramach Instytutu Sobieskiego Paweł Szałamacha wymyślił kongres Polska Wielki Projekt (dziś przejął go wicepremier i minister kultury prof. Piotr Gliński) - debaty o Polsce, gospodarce, ale nie tylko. Pierwszy Kongres zaplanowany był na maj 2010 roku, zakończyć miał się uroczystym spotkaniem u prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ale plany te przerwała tragiczna katastrofa pod Smoleńskiem 10 kwietnia, w której wśród 96 ofiar była i para prezydencka i ekspertki PiS - Grażyna Gęsicka i Aleksandra Natalli-Świat.
Po katastrofie smoleńskiej Szałamacha siłą rzeczy rozpoczął współpracę z niejako następczynią poprzednich ekspertek - Beatą Szydło - i jak mówi jego znajomy - stał się jej doradcą w wielu sferach dotyczących gospodarki i finansów. To dzięki tamtej współpracy dziś relacje pani premier Beaty Szydło i ministra Szałamachy są tak żywe, prawdziwe i szczere. - Ona się nigdy na nim nie zawiodła, on jest do bólu lojalny, choć przecież nie należy do PiS - słyszę. Jego znajomy dodaje: - Szałamacha to typowy poznaniak: zero-jedynkowy. Niespecjalnie gaduła, powściągliwy, nie uprawiający gierek, ceni swoje słowo i brytyjski dowcip. Dziś znalazł się w trudnym miejscu, bo to on odpowiada za finanse. Plotki o tym, jakoby miało iskrzyć między nim a wicepremierem Morawieckim są nieprawdziwe, ale to może otoczenie Morawieckiego generuje więcej emocji - ocenia.
Z Instytutu Sobieskiego pochodzi też Leszek Skiba, dziś wiceminister finansów, główny rzecznik dyscypliny finansów publicznych, który został też przewodniczącym rady nadzorczej Banku Gospodarstwa Krajowego.
Statystycznie jednak mniej jest dziś ludzi Pawła Szałamachy w państwowych spółkach, tak tej ekspansji nie widać, głównie znaleźli się właśnie w administracji - jest więc minister, wiceminister, dyrektor w ministerstwie energetyki, członek Rady Polityki Pieniężnej - o nich można powiedzieć, że mają przełożenie legislacyjne na zmiany w Polsce w tych obszarach. - Wywodzący się z Instytutu Sobieskiego to dziś w administracji rządowej ludzie drugiego planu - od roboty. Oni nie mają przełożenia na partię, nie mają swoich posłów, szabel w parlamencie - dodaje współpracownik Pawła Szałamachy.
Z Instytutem Sobieskiego, ale również z Klubem Jagiellońskim i Fundacją Republikańską, powiązany jest też Tomasz Szatkowski, twórca Narodowego Centrum Studiów Strategicznych, który dziś znalazł się w Ministerstwie Obrony Narodowej. Zresztą eksperci tych think tankowych ośrodków często się wzajemnie przenikali, jako że zarówno środowiskowo, jak i poglądowo byli sobie bliscy.
NCSS, jaki stworzył Tomasz Szatkowski to niezależny ośrodek analityczny, który powstał w celu prowadzenia badań i analiz, inspirowania do debaty na temat nowoczesnego sposobu myślenia jeśli chodzi o bezpieczeństwo Polski. W NCSS znaleźli się też ludzie z Fundacji Republikańskiej, jak np. Jacek Bartosiak.
CZYTAJ TEŻ | PIS ZACZĘŁO OBSADZAĆ SWOIMI LUDŹMI WAŻNE STANOWISKA. SĄ NIESPODZIANKI I PIERWSZE WPADKI
Wracając do Tomasza Szatkowskiego - wśród jego współpracowników i znajomych wszyscy wiedzą, że szeroko rozumiana wojskowość to jego konik. Choć może dziś niewielu już pamięta, że 2009 roku Tomasz Szatkowski miał i taki epizod, że przez miesiąc był prowadzącym obowiązki prezesa TVP. Dziś wydaje się, jest na swoim miejscu - prezydent Andrzej Duda powołał go do Narodowej Rady Rozwoju, w MON został podsekretarzem stanu. Strategia wojskowa widziana w sposób nowoczesny to dziedzina, której oddaje się w pełni.
Z Instytutem Sobieskiego towarzysko powiązany jest też Konrad Szymański, były poseł Parlamentu Europejskiego, dziś wiceminister spraw zagranicznych. Z Szałamachą znają się jeszcze z Poznania - Konrad Szymański tam studiował, prowadził biuro poselskie posła PiS Marcina Libickiego, był jego doradcą do spraw międzynarodowych.
Do intelektualnego zaplecza prawicy z pewnością należy też Klub Ronina. Jego założyciel (wraz z Rafałem Ziemkiewiczem, obecnie publicystą z tygodnika „Do Rzeczy”), Józef Orzeł, to również dobry kolega prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Orzeł był współtwórcą Porozumienia Centrum. Jednak sam ów klub dyskusyjny pełni dziś funkcję raczej towarzyskiej struktury. Natomiast Józef Orzeł z pewnością ma też świetne relacje z Anną Streżyńską - minister cyfryzacji w rządzie Beaty Szydło.
I to nie dziwi, zważywszy na działalność Józefa Orła. Zanim wycofał się z czynnej polityki, był doradcą ministra rozwoju regionalnego, jako ekspert zajął się promocją i zarządzeniem projektami. Stowarzyszenie „Miasta w internecie”, to jego pomysł, był wiceprezesem, jak i wiceprezesem Koalicji na rzecz Społeczeństwa Informacyjnego.
Swoją wagę w prawicowym zapleczu mają też Kluby Gazety Polskiej, ale skoncentrowane są raczej na sferze mediów publicznych. Ale nie tylko. Członkowie Klubów organizują projekcje filmów, spotkania z politykami, dziennikarzami, publicystami i pisarzami związanymi z prawicowym nurtem. Po katastrofie smoleńskiej to Kluby wzięły na siebie organizowanie comiesięcznych obchodów upamiętniających ofiary katastrofy, marsze pamięci.
Kolejnym ośrodkiem, o których często można przeczytać w mediach s sugestiami, jakoby miał spore polityczne wpływy - jest Opus Dei, instytucja związana z kościołem katolickim. Jej członkowie pracując wśród ludzi świeckich mają realizować własną drogę do świętości. Ale czy dziś faktycznie członkowie Opus Dei mają polityczne przełożenie?
CZYTAJ TEŻ | JAN ROKITA: POLSKA NIE MA MÓZGU. PRZYDAŁBY SIĘ SEKRETARIAT KOMITETU CENTRALNEGO [VIDEO]
- Jeśli ktoś chce na kimś wykonać „śmierć” polityczną, puszcza w miasto pogłoskę, że jest z Opus Dei. Prezes Jarosław Kaczyński reaguje na tę wieść alergicznie - ze śmiechem przyznaje osoba z otoczenia rządu.
Eksperci, którzy dziś, w nowej sytuacji politycznej zyskali na znaczeniu, wykluwali się przez lata. Często rzucali dobrze płatne prace, tworząc analizy, bez gwarancji, że to kiedykolwiek będzie wdrażane w życie. Dziś po tych idealistycznych latach pracy nad koncepcjami, znaleźli się w miejscu, w którym będą mogli realizować to, o czym marzyli. Jak słyszę, satysfakcjonuje ich to, że mają dziś realną władzę - w tym sensie, że mogą dokonać realnych zmian w strategicznych obszarach, jak finanse, gospodarka, bezpieczeństwo, energetyka, media publiczne. Pytanie, na ile pozwoli im na tę realizację polityczna dynamika? Z pewnością oni w polityce są wciąż młodymi ludźmi, którym jeszcze się chce. I starzy polityczni wyjadacze mają tego świadomość, że dziś muszą postawić na młodość.