Nośnikami tych informacji są m.in. dyktafony cyfrowe, telefony komórkowe, nośniki optyczne (CD, DVD, BD), nośniki pamięci (np. pendrive, karty pamięci), minidyski, rejestratory rozmów, taśmy magnetofonowe typu compact, mikrokasety”.
Badania Ch. Koristka
Fonoskopia, jako metoda śledcza, jest stosunkowo młoda. Wszystko zaczęło się w połowie lat 60. na uniwersytecie im. Humboldtów w Berlinie, kiedy Christian Koristka rozpoczął badania dotyczące identyfikacji osób na podstawie głosu utrwalonego np. na taśmie magnetofonowej. Nowa dziedzina wiedzy została wówczas okrzyknięta „akustyką kryminalistyczną”.
Do dziś możemy spotkać się często z tą nazwą (szczególnie stosowaną w literaturze zagranicznej).
Zaznaczyć trzeba jednak, iż początki prób identyfikacji na podstawie dźwięku sięgają II wojny, kiedy to pod uwagę brano rozpoznawanie głosu osób używających niemieckich wojskowych linii komunikacyjnych.
Fonoskopia w PRL-u
Pierwsza polska pracownia fonoskopii powstała w Zakładzie Kryminalistyki Komendy Głównej MO już w latach 60. Pierwsze publikacje z fonoskopii, mające praktyczne znaczenie w uprawianiu tej dziedziny kryminalistyki, wyszły spod pióra Stanisława Błasikiewicza i Wiesława Bednarczyka, ekspertów ZK KGMO (np. „Metoda badań autentyczności zapisu magnetofonowego, „Problemy Kryminalistyki” nr 131, 1978 r.).
Tu dygresja: polskie sądownictwo jako jedno z pierwszych na świecie (bowiem już w 1960 r.) dopuściło jako dowód w sprawie tzw. zapis fonoskopijny (było to wtedy nagranie magnetofonowe).
W polskim kryminale „Zabij mnie, glino” (reż. Jacek Bromski, 1987 r.) znalazła się scena, w której z pełnego szumu zapisu rozmowy telefonicznej spec od fonoskopii (przemądrzały Piotr Fronczewski) wnioskuje nie tylko o płci rozmówcy, ale o jego statusie społecznym, a nawet stanie zdrowia.
To, co pod koniec lat 80. wydawało się fantastyką, dziś jest w kryminologii codzienną praktyką.
