Sukces Kanału Zeru
Krzysztof Stanowski wraz z początkiem lutego wystartował ze swoim głośnym projektem, który od miesięcy promował w mediach społecznościowych. Dziennikarz chce stworzyć produkt, który stanie się internetową telewizją i będzie w stanie rywalizować z tradycyjną TV.
Do współpracy przy projekcie Krzysztof Stanowski zaprosił znane osobistości jak generał Rajmund Andrzejczak, Jarosław Wolski, Tomasz Raczek czy Robert Mazurek i okazało się to być strzałem w dziesiątkę. Po nieco ponad dwóch tygodniach oficjalnej działalności Kanał Zero zgromadził 858 tysięcy subskrybentów na YouTube, a materiały zostały obejrzane ponad 35 milionów razy.
Pasmo sukcesów pozwalają Stanowskiemu z pełną swobodą uderzać w media tradycyjne, a zwłaszcza w tradycyjną telewizję.
Krzysztof Stanowski uderza w telewizję
Chociaż Krzysztof Stanowski szpilki w telewizję wbija już od dawna - co pokazała m.in. sprawa z Natalią Janoszek - więc i nie zmieniło się to przy starcie Kanału Zero.
"Telewizje wszystkie funkcjonują na jakiś lipnych badaniach oglądalności, które nie mają nic wspólnego z prawdą. Jakby zsumować to wszystko, to się okazuje, że w Polsce 160 mln ludzi ogląda te wszystkie telewizje. Jest to jakiś mechanizm z kosmosu kreowany po to, żeby domy mediowe miały podkładkę, żeby reklamodawcy wydawali tam pieniądze" - mówił w pierwszym materiale na żywo na swoim nowym kanale.
Wypowiedź tę potwierdził kilka dni później, świętując sukces, jakim okazała się transmisja debaty na temat Centralnego Portu Komunikacyjnego.
"Jedyne co broni tradycyjne media to lipne wyniki oglądalności, czyli wypracowany przez lata system mierzenia popularności, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, ale wszystkim się opłaca, bo służy do wspólnego okradania reklamodawców" - napisał na X, odnosząc się do wypowiedzi Macieja Wilka.
Eksperci odpowiadają Stanowskiemu
Osoby, do których w głównej mierze kreowany jest zarzut Krzysztofa Stanowskiego, dostały pole do odpowiedzi, przedstawiając swoje zdanie w rozmowie dla portalu "Wirtualne Media".
Maciej Niepsuj, chief trading officer w domu mediowym MediaHub popiera "swobodę wypowiedzi" Stanowskiego.
"Rozumiem też, że każdy walczy o budżety reklamowe w taki sposób, w jaki potrafi. Niektórzy wyciągają ręce po przysłowiowy wdowi grosz, organizując zbiórki środków wśród swoich słuchaczy, a inni, deprecjonując i podważając standardy rynkowe kontrowersyjnymi wypowiedziami. Nie wiem tylko, czy autor wypowiedzi zdaje sobie sprawę z tego, że przede wszystkim obraża inteligencję reklamodawców właśnie. Reklamodawców, którzy od wielu lat lokują swoje budżety w telewizji i którzy w ten sposób realizują swoje cele biznesowe. A to wszystko w oparciu o dane przygotowywane wg metodologii zgodnej z międzynarodowymi standardami i regularnie audytowanych" - dodaje Niepsuj.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
Katarzyna Baczyńska z One House stwierdziła z kolei, że nie wie, jak się odnieść do zarzutów Stanowskiego.
"Generalnie uważam, że jeśli ze strony Pana Stanowskiego pojawiają się zarzuty, to warto je wyartykułować nieco dokładniej, bo temat jest dość poważny. Dla przypomnienia, rynek reklamy telewizyjnej jest wart kilka mld złotych rocznie. Absolutnie nic w wypowiedzianym przez niego zdaniu nie jest prawdą, zarówno w kontekście sumowania „tego wszystkiego" jak i tego, że ten „mechanizm" został „skonstruowany przez domy mediowe". Szczerze mówiąc, mam głęboką nadzieję, że wynika to z kompletnego braku wiedzy na temat, a nie celowego działania nastawionego na wygenerowanie jeszcze większego szumu na start nowego projektu" - powiedziała w rozmowie z "Wirtualnymi Mediami".
Dodała, że badania telewizyjne "oczywiście, że nie" są idealne, "ale jeśli zaczyna się dyskusję na taki temat, to warto zapoznać się z metodologią i porozmawiać z autorami badania".
źródło: Wirtualne Media