Ks. Kazimierz Sowa: „Z wami jestem chrześcijaninem, dla was biskupem”, to cytat, który wyznacza kierunek pontyfikatu

Anita Czupryn
Wideo
od 7 lat
Nowy papież nie przemówił po angielsku, choć wielu się tego spodziewało. Wybrał język hiszpański. To był znak: większość katolików mówi dziś po hiszpańsku i żyje w krajach Południa. Leon XIV nie odcina się od tego doświadczenia; on z niego wyrasta – mówi ksiądz Kazimierz Sowa.

Kim jest kardynał Robert Prevost, dziś nowy papież Leon XIV? Czym się wyróżniał na tle innych kandydatów?

Nie wiem, co dokładnie zadecydowało o tym, że kardynałowie wybrali właśnie kardynała Prevosta. Ale z pewnością, jeśli zadajemy pytanie: kim on jest – to warto podkreślić, że choć jest Amerykaninem to równocześnie dużą część swojego życia poświęcił pracy misyjnej. Przez ponad 20 lat był misjonarzem i biskupem w Peru. Co ciekawe, oprócz obywatelstwa amerykańskiego posiada także obywatelstwo peruwiańskie. Jest też człowiekiem, który w ostatnich latach, za pontyfikatu papieża Franciszka, pełnił bardzo ważną funkcję w Watykanie – jako prefekt Dykasterii do spraw Biskupów odpowiadał za politykę personalną w Kościele, czyli między innymi za nominacje biskupie na całym świecie. To bardzo wpływowa i odpowiedzialna rola. Z drugiej strony, papież Leon XIV to także zakonnik. Jego życie duchowe i kapłańskie jest związane z zakonem augustianów. Ta jego przynależność zakonna nie jest tylko formalna; on rzeczywiście głęboko inspiruje się świętym Augustynem. Zresztą sam to podkreślił w czwartek, w dniu ogłoszenia wyboru, cytując słowa jednego z najpiękniejszych tekstów Augustyna: „Z wami jestem chrześcijaninem, dla was jestem biskupem.” To zdanie pokazuje jego podejście, że jest przede wszystkim jednym z nas, członkiem wspólnoty Kościoła, a dopiero potem pełni określoną funkcję. Wydaje się, że ta pokora i duchowość zakorzeniona w tradycji augustiańskiej miała duże znaczenie dla kardynałów.

Papież Leon XIV wnosi do Kościoła amerykańską mentalność? Niektórzy pytają wprost, czy to trumpista, czy wręcz przeciwnie?

Dzięki Bogu, nie wiem, jakie papież ma poglądy polityczne, i uważam, że to dobrze. To zresztą jeden z jego wielkich atutów – nie daje się łatwo przypisać do żadnego obozu czy ideologii. Jeśli coś wnosi z amerykańskiego doświadczenia, to z pewnością fakt, o którym często zapominamy, a który jest bardzo ważny: Kościół w Stanach Zjednoczonych jest niezwykle aktywny misyjnie. I co więcej, ta misyjna aktywność amerykańskiego Kościoła nie ogranicza się do ewangelizacji słowami, ale bardzo często realizuje się w miejscach, które nazywamy dziś globalnym Południem: w krajach ubogich, wymagających też bardzo konkretnej, materialnej pomocy. Tam misjonarze prócz tego, że głoszą Ewangelię, dają człowiekowi kromkę chleba, zapewniają pokój, tworzą warunki do godnego, choćby minimalnego życia. I Leon XIV dokładnie to zna, bo sam przez dwie dekady robił to w Peru. Proszę też zwrócić uwagę: w swoim pierwszym wystąpieniu, w orędziu po wyborze, papież nie przemówił po angielsku, choć pewnie wielu się tego spodziewało, lecz po hiszpańsku. To bardzo znamienne. W ten sposób chciał szczególnie podkreślić, że dziś ponad połowa katolików na świecie posługuje się językiem hiszpańskim. To właśnie ta kultura – kultura języka hiszpańskiego, krajów misyjnych i Ameryki Południowej była miejscem jego życia i pracy przez ponad dwadzieścia lat. Więc jeśli coś naprawdę wnosi, to bardziej ten element doświadczenia peruwiańskiego, latynoamerykańskiego, niż klasycznie pojmowaną amerykańską mentalność. Ale oczywiście, jest Amerykaninem, urodził się w Chicago. Ma więc także bardzo dobre rozeznanie w funkcjonowaniu Kościoła w państwie demokratycznym, gdzie istnieje wyraźny i głęboki rozdział Kościoła od państwa. A jednocześnie Kościół w Stanach Zjednoczonych cieszy się tam dużą swobodą i wolnością, zarówno w działalności społecznej, edukacyjnej, jak i w wyrażaniu opinii na temat spraw publicznych. To bardzo ciekawe doświadczenie, bo u nas czasem tego nie dostrzegamy. Postrzegamy Kościół w Ameryce przede wszystkim jako różnorodny i rzeczywiście taki on jest. Przez dziesięciolecia kształtowany był przez imigrantów – Polaków, Włochów, Irlandczyków. Dziś jednak ton nadają coraz częściej Latynosi: hispanicos jak się o nich mówi, czyli imigranci lub dzieci imigrantów z Ameryki Środkowej i Południowej. To oni w dużej mierze kształtują współczesny obraz katolicyzmu w USA. Myślę, że nowy papież ma tego głęboką świadomość.

No właśnie, papież zwrócił się do wiernych po hiszpańsku i po włosku – co to mówi o jego podejściu do Kościoła? Jak ta latynoamerykańska perspektywa może wpłynąć na jego pontyfikat?

Przesunięcie punktu ciężkości w Kościele z Europy w kierunku krajów Ameryki Łacińskiej czy szerzej, tzw. globalnego Południa, nie jest niczym nowym. Ten proces rozpoczął się już za pontyfikatu papieża Franciszka. Teraz, wraz z wyborem papieża Leona XIV, to przesunięcie zostało dodatkowo i wyraźnie zaznaczone zarówno w wymiarze symbolicznym, jak i biograficznym. Ten wybór języka był wyraźnym znakiem: nowy papież nie odcina się od swojego latynoamerykańskiego doświadczenia; traktuje je jako ważny fundament swojej tożsamości i pontyfikatu. Wydaje mi się, że dla nas, zwłaszcza w Europie, ważne jest, by to dostrzegać i rozumieć. Że świat katolicki nie kończy się na na Europie, ani nawet na Watykanie,– że dziś Kościół w ogromnej mierze żyje, rozwija się i działa właśnie w krajach Południa.

Czy przyjęcie imienia Leon XIV jest świadomym nawiązaniem do Leona XIII? Jakie to może mieć znaczenie?

Papież Leon XIII w swoim pontyfikacie bardzo mocno podkreślał kwestie społeczne – był tym, który dostrzegł przemiany społeczne, gospodarcze i polityczne zachodzące u schyłku XIX wieku i próbował odpowiedzieć na nie w duchu katolickiej nauki społecznej, której był twórcą i promotorem. To właśnie Leon XIII był autorem przełomowej encykliki Rerum novarum, w której Kościół po raz pierwszy wyraźnie wypowiedział się na temat praw pracowników, sprawiedliwości społecznej, godności pracy i odpowiedzialności państwa. Można więc przypuszczać, że wybór imienia Leon XIV może zawierać w sobie zapowiedź kontynuacji tej wrażliwości, że nowy papież również chce mówić do świata uwikłanego w nierówności, wyzysk, migracje, wojnę, kryzysy społeczne i ekologiczne. Leon XIII to także pierwszy papież, który wysłał swojego delegata – przedstawiciela Stolicy Apostolskiej – do Stanów Zjednoczonych. Może tym imieniem chciał nawiązać do tego wydarzenia sprzed ponad stu laty i nowy pochodzący z USA papież? Wreszcie, Leon XIII był papieżem czasu przełomu – swój pontyfikat rozpoczął u kresu XIX wieku, w momencie wielkich przemian cywilizacyjnych i mentalnych. Nowy papież obejmuje urząd w podobnym momencie: świat znów się zmienia, pojawiają się nowe napięcia, także wewnątrz Kościoła. Dlatego sądzę, że to nawiązanie do Leona XIII może być nieprzypadkowe, choć oczywiście nie chcę tu udawać, że wiem na pewno, jakie były dokładne intencje wyboru tego właśnie imienia. To są tylko pewne moje intuicje i przypuszczenia.

Czego dziś najbardziej potrzebuje Kościół – i czy wybór Leona XIV jest odpowiedzią na te potrzeby?

Gdybym miał wskazać cztery słowa-klucze, które wybrzmiały najmocniej w tej inauguracyjnej przemowie papieża, to byłyby to: pokój, synodalność, ubodzy, jedność w różnorodności. To cztery filary, na których, jak sądzę, papież Leon XIV chce budować swój pontyfikat. Po pierwsze – pokój. Od tego papież rozpoczął swoje przemówienie, to było jego pierwsze zdanie. To nie jest przypadek. Kościół musi być dzisiaj orędownikiem pokoju i to nie tylko w sensie politycznym, międzynarodowym, ale także wewnętrznym: w rodzinach, wspólnotach, relacjach międzyludzkich. Pokój jest dzisiaj wartością nieoczywistą i bardzo potrzebną. Po drugie – synodalność. Papież podkreślił, że Kościół musi być otwarty na drogę synodalną. Co to oznacza? Że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za życie Kościoła – nie tylko duchowni, nie tylko biskupi, ale każdy z nas, jako członek wspólnoty. Synodalność to w gruncie rzeczy duch wspólnego słuchania, rozeznawania i współodpowiedzialności. To też, jak się często mówi, swoista szczepionka na klerykalizm, na zamknięcie Kościoła w instytucjonalnych strukturach i hierarchiach, które oddalają go od ludzi. Trzecia sprawa – ubodzy, wykluczeni, ci, którzy znajdują się na marginesie. Papież Leon XIV bardzo wyraźnie odwołał się do Franciszka, nie tylko do jego osoby, ale i do jego duchowości. Powtórzył, że opcja na rzecz ubogich musi pozostać w centrum Kościoła, że nie wolno nam ich porzucać. Ta wrażliwość, ten kierunek, to wezwanie nadal są aktualne, a może nawet bardziej niż kiedykolwiek. I wreszcie – czwarty drogowskaz: jedność w różnorodności. Tutaj pojawił się bardzo ciekawy i jak sądzę – nieprzypadkowy gest. Kardynał Prevost przez wiele lat uchodził za człowieka bardzo skromnego w sposobie bycia i ubiorze, nosił czarną marynarkę, koloratkę, bez żadnych insygniów władzy, bez oznak przynależności do najwyższych kręgów hierarchii kościelnej. A tymczasem w czwartek, już jako papież Leon XIV, wystąpił w uroczystym, ozdobnym stroju papieskim, ze złotą, bogato haftowaną stułą, z czerwonym mucetem, czyli peleryną, która symbolicznie nawiązuje do dawnych tradycji Kościoła. Moim zdaniem był to bardzo świadomy gest, skierowany do tych katolików, którzy są przywiązani do tradycji, do znaków, do liturgicznej estetyki Kościoła. To był znak: „Wy także jesteście ważni, wasza wrażliwość również ma swoje miejsce w Kościele”. Nawet jeśli osobiście, w swoim codziennym życiu, nowy papież raczej stawia na prostotę i duchowość, a nie na formę i splendor, to tym gestem pokazał, że chce być papieżem wszystkich. I to, moim zdaniem, jest bardzo znaczące.

Czy ksiądz osobiście dostrzega w tym wyborze jakiś znak czasu?

Tak, zdecydowanie. Uważam, że to jest bardzo wyraźny znak czasu, ale także znak obecności i działania Ducha Świętego. Ten wybór pokazuje, że Kościół potrzebuje dziś papieża, który będzie potrafił łączyć to, co tradycyjne, z tym, co nowe; to, co wynika z naszej historii, z tym, co niesie współczesność. Kościół musi dzisiaj zachować jedność, ale nie poprzez uniformizację, tylko poprzez jedność w różnorodności. Musi być wrażliwy na tych, którzy naprawdę potrzebują wsparcia, którzy znajdują się na marginesach, często niedostrzegani, zepchnięci na peryferia. Ale jednocześnie – Kościół nie może być skostniały, zdominowany przez klerykalne struktury. Musi się otwierać, słuchać, wspólnie rozeznawać. I właśnie temu służy droga synodalna, która została bardzo mocno zaakcentowana za pontyfikatu papieża Franciszka, a teraz, jak widzimy, znajduje kontynuację u Leona XIV. On w swoim pierwszym przemówieniu bardzo jasno powiedział, że ta synodalna droga będzie kontynuowana. I dla mnie osobiście to także znak nadziei.

Widzi ksiądz w papieżu Leonie XIV kogoś, kto może odbudować zaufanie tam, gdzie Kościół je utracił? Zwłaszcza wśród osób zranionych, wykluczonych?

Tak, myślę, że osobiste doświadczenia papieża Leona XIV będą tutaj miały ogromne znaczenie. On naprawdę ma z czego czerpać. Przez wiele lat żył wśród ludzi, którzy znajdowali się na peryferiach – nie tylko geograficznych, ale też społecznych, kulturowych, egzystencjalnych. Pracował z ubogimi, z wykluczonymi, z ludźmi zranionymi przez życie – i to nie w teorii, ale na co dzień, w realnych warunkach peruwiańskiej prowincji. Te doświadczenia głęboko go ukształtowały. Ale ważna jest też jego duchowa formacja związana z zakonem augustianów. To nie jest może w Polsce bardzo znana wspólnota; augustianie nie należą do dużych zakonów w naszym kraju, ale w Kościele powszechnym odgrywają istotną rolę. Ich duchowość, bardzo zakorzeniona w myśli św. Augustyna, zawsze koncentrowała się na sercu człowieka, na jego wewnętrznym niepokoju, tęsknocie za prawdą, miłością i wspólnotą. I to jest bardzo ważne w kontekście odbudowy zaufania – bo nie chodzi tylko o gesty instytucjonalne, ale o prawdziwe spotkanie z człowiekiem zranionym. Zresztą, sam zakon augustianów odgrywał w historii Kościoła rolę dość wymagającą, czasem stawiał trudne pytania. Przypomnę, że jednym z augustianów był też Marcin Luter, który oczywiście poszedł za daleko w swoich postulatach, ale sam fakt, że z tego zakonu wywodzą się tak różne postacie, pokazuje, że augustianie są wrażliwi na to, co w Kościele wymaga refleksji i przemiany. Dlatego sądzę, że papież Leon XIV również będzie się do tej tradycji i duchowości odwoływał.

Nie był dla księdza zaskoczeniem tak szybki wybór papieża? Wcześniej pojawiały się nieoficjalne głosy, że to będzie długie konklawe.

Nie zgadzam się z tym; od początku się z tym nie zgadzałem i co więcej, słyszałem podobne opinie od wielu duchownych i świeckich, którzy obserwowali przebieg kongregacji generalnych w Watykanie. Te spotkania przygotowawcze, ale bardzo intensywne, były naprawdę ciekawe i bardzo różnorodne. Poruszano tam całe spektrum tematów, od spraw duchowych i duszpasterskich, przez zagadnienia misyjne, po kwestie ekonomiczne, w tym kondycję ekonomiczną Watykanu. Ten ponad tydzień po śmierci papieża Franciszka został dobrze wykorzystany. Kardynałowie bardzo mocno przedyskutowali różne aspekty wyzwań przed którymi stanie nowy papież i dlatego to konklawe zakończyło się po czwartym głosowaniu

Od dawna słyszymy, że kościół jest w kryzysie a może też w momencie oczyszczenia…

… Kościół jest w kryzysie w niektórych krajach, a w rozkwicie w innych krajach. Miejsce misjonarzy z Polski, Niemiec, Hiszpanii, Włoch zajmują dzisiaj misjonarze z Indii, Filipin, Indonezji. Kościół rozwija się bardzo mocno w Azji, w Afryce, w Ameryce Środkowej, w Ameryce Południowej jest wciąż najważniejszym czynnikiem. Jednocześnie w Ameryce Północnej katolicy odgrywają coraz większą rolę i to na różnych polach, zarówno religijnych, jak i społecznych. To wszystko pokazuje, że nie możemy patrzeć na Kościół wyłącznie przez pryzmat Europy, nie możemy nakładać na niego tylko europejskich okularów. Potrzebujemy szerszej perspektywy.

Nowy papież będzie tym przewodnikiem, który poprowadzi przez kryzysowe sytuacje?

Każdy papież musi być przewodnikiem. Gdyby nie chciał nim być, to nie przyjąłby wyboru na następcę świętego Piotra.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl