Spodziewał się pan takiego rozstrzygnięcia wyborów prezydenckich?
Patrząc przede wszystkim na pierwszą turę wyborów, później trendy, można powiedzieć, że w jakim sensie się tego spodziewałem. Exit polle też nie były zaskoczeniem, różnica między kandydatami była bardzo mała. Więc zaskoczenia nie było. Myślę, że, mówiąc kolokwialnie, to exit polle najbardziej namieszały, bo kładliśmy się spać z prezydentem elektem Trzaskowskim, a obudziliśmy się z prezydentem elektem Nawrockim.
Jak pan myśli, co zadecydowało o takim wyborze Polaków?
Myślę, że są trzy rzeczy. Pierwsza, sztabowcy Rafała Trzaskowskiego mieli taki pomysł na kampanię, żeby przesunąć go bardziej na prawo. Myślę, że to się nie udało. Dwa, moim zdaniem zabrakło wyrazistego przekazu w kampanii Rafała Trzaskowskiego. Myślę o w miarę wyrazistym przekazie socjalnym, który dotyczyłby, nie wiem, na przykład jakichś ulg, zwolnień z podatku, czegoś nowego, co byłoby w stanie uwieść ten elektorat, który głosuje przez pryzmat swojego portfela. Trzecią sprawą, to było to, o czym od początku widzieliśmy - Karol Nawrocki prezentował te wybory jako referendum przeciwko rządom Donalda Tuska. Trzaskowski powinien być na taki przekaz przygotowany i w jakimś stopniu rozbrajać tę przysłowiową bombę. Realizować taką strategię komunikacyjną, która byłaby skuteczna. Niestety z różnych powodów to się nie udało. Ale różnica między kandydatami jest najmniejsza w historii III RP. Mamy dwie 10-milionowe grupy, dwa wielkie elektoraty, które ciągle mieszkają w tym kraju i bardzo mocno się różnią. Co będzie dalej? Mam tu bardzo dużo obaw.
Mnie zaskoczyło trochę to, że na Nawrockiego zagłosowali młodzi ludzie. 52 procent Polaków w wieku 18-29 lat oddało głos właśnie na niego. Jak pan myśli dlaczego?
Mnie to nie zaskoczyło. W tej grupie 37 procent wyborców, z przewagą mężczyzn, ale ona nie była aż tak drastyczna, zagłosowało na Sławomira Mentzena, a 93 procent wyborców Mentzena zagłosowało później na Nawrockiego, więc mnie ten wynik nie dziwi.
Czemu młodzi ludzie dokonują takich wyborów? Na początku Mentzen, potem Nawrocki, są tak bardzo konserwatywni?
Różnie to bywa. Część oczywiście jest konserwatywna, rzecz dotyczy głównie młodych mężczyzn, czy też tradycjonalistycznie nastawiona z jednej strony, ale przede wszystkim oni są dość liberalni. Opowieść Mentzena o ograniczonym państwie, niskich podatkach i w perspektywie sukcesie życiowym właśnie związanym z tego typu wizją, do nich dociera. Część głosuje na Mentzena ze względu na to, że dzisiaj model komunikacji się zmienił. Tradycyjne media nie są dla młodych ludzi źródłem informacji. To jest pokolenie TikToka. Można by powiedzieć, że to pokolenie jeszcze bardziej nastawione na kampanię wrażeniową, kampanię bardzo powierzchowną. Jest takie powiedzenie w marketingu politycznym, że kampania to wojna na wrażenia. I szczególnie media społecznościowe takiemu emocjonalnemu, bardzo skrótowemu, czy wręcz niezwykle lapidarnemu przekazowi sprzyjają. Tymczasem Sławomir Mentzen jest absolutnie królem TikToka. Więc część młodych wyborców, którzy na tym ToikToku siedzą, stąd czerpią wiedzę o polityce, ale nie tylko polityce, oni w drugiej turze zagłosowali właśnie na Karolu Nawrockiego. Ale wśród młodych jest jeszcze inne ważne zjawisko - polaryzacja, podział między lewicę i prawicę. Choć w Polsce ze zdecydowanym przechyłem w kierunku prawicy. Patrząc na standardy zachodnioeuropejskie, jest to dosyć osobliwe, bo w większości przypadków, nie wszędzie oczywiście, ale w większości europejskich krajów typu Francja, wśród młodych ludzi dominuje raczej czasami wręcz radykalny lewicowy elektorat.
Stosunkowo dużo kobiet zagłosowało na Karola Nawrockiego, bo 45 procent.
Ta stosunkowo dużo, choć widzimy 45 do 55, to jest 10 procent różnicy. Kobiety się zmobilizowały, frekwencja wśród kobiet była wysoka. Przekaz Karola Nawrockiego, ale też jego przeszłość, jego sposób widzenia rzeczywistości dotycząca roli kobiety były dość charakterystyczne. Widać jednak, że w matecznikach PiS-u polskie kobiety widzą w ten sposób swoją rolę w tradycyjnym modelu rodziny i one zagłosowały właśnie na Karla Nawrockiego. Może nas to dziwić, ale to są fakty, trzeba je dostrzec i starać się je zinterpretować. Gdyby rozszerzę tę perspektywę, są badania dotyczące hierarchii wartości polskiego społeczeństwa. One są prowadzone od lat. I między innymi one, ale nie tylko pokazują, że polskie społeczeństwo jest relatywnie tradycyjnie konserwatywne. Oczywiście na pierwszym miejscu jest rodzina, później zdrowie, sukces rodzinny. Dla sporej części wyborców, szczególnie starszych, kościół katolicki odgrywa absolutnie fundamentalną rolę. Wśród młodych jest inaczej. To jest zresztą pewien paradoks, młodzi głosują na konserwatystów, czasami wręcz skrajnych libertarian, a ich relacje z kościołem są bardzo luźne. To jest to dosyć interesujące, ciekawe, ale oni bardziej głosują na markę pod tytułem Mentzen. A wracając do kobiet, jako człowieka fakt, że zagłosowały na Karola Nawrockiego mnie dziwi, ale jako politologa już mniej, raczej staram się wyjaśnić, czemu tak się dzieje.
Która grupa wiekowa zadecydowała, pana zdaniem, o wygrane Nawrockiego?
Grupa 40 do 49 i 50 do 59, to roczniki od lat 60. i 70., najbardziej liberalnie nastawiona grupa, z tej grupy na wybory poszło dużo osób. Natomiast grupy młodsze i grupa plus 60, która akurat miała niższą frekwencję, głosowały na Karola Nawrockiego. Natomiast tu ważne są dwie zmienne. Oczywiście wciąż istnieje podział na zachód i wschód, ale jest jeszcze jedna zmienna: góra, dół. Średnie, duże miasta, ludzie wykształceni, zamożni, lepszej sytuowani, uważający, że odnieśli sukces, utożsamiają się z Rafałem Trzaskowskim. A ci, którzy są gorzej wykształceni i uważają subiektywnie, że ich sytuacja ekonomiczna jest gorsza, oni absolutnie identyfikują się z Karolem Nawrockim. Ale też Karol Nawrocki identyfikowany jest z PiS-em, czyli z rokiem 2015, kiedy sporej części społeczeństwa poprawiło się ze względu na politykę dystrybucji, z tym sztandarowym, wyświechtanym 500 plus, a później 800 plus.
Jak pan myśli, co teraz będzie? Przedterminowe wybory?
Nawrocki będzie się o to starał, ale myślę, że jeżeli szeroko rozumiana koalicja zewrze szeregi, nie będzie na to szans. Chyba że dojdzie do jakiegoś rozwiązania siłowego, ale absolutnie go nie przewiduję. Teraz oczywiście Tusk i koalicjanci mają bardzo trudne warunki rządzenia, mało przestrzeni, ale moim zdaniem ten układ z różnych powodów może spokojnie dotrwać do 2027 roku. Chyba że lewica, widząc dobry wynik Zandberga zacznie grę na siebie i w jakiejś trudnej sytuacji, na przykład głosowania nad budżetem zachowa się nie lojalnie. Wtedy stworzy się przestrzeń czy możliwość dla Nawrockiego do rozwiązania parlamentu, wtedy wybory przyspieszone są możliwe, ale ja takiego rozwiązania raczej nie przewiduję. Karol Nawrocki będzie oczywiście robił wszystko, żeby utrudnić życie temu rządowi, bo ta strategia jest najprostsze z możliwych. Będzie wetował wszystko, co się da, podstawiał nogi, blokował wszelkie inicjatywy, budował pozycję PiS-u tak, żeby ten wygrał wybory w 2027 roku, żeby wróciło jeszcze więcej tego samego, co w 2015 i 2019 roku, czyli taki PiS na sterydach plus Konfederacja i może jeszcze Grzegorz Braun.