Pamiętacie? Chłopiec wrzeszczał i przeklinał po łacinie – języku, którego się nigdy nie uczył – za każdym razem, gdy ksiądz próbował wypędzić z niego diabła.
Jak donosi „The Washington Post” z 1949 roku, powołując się na „źródła katolickie”, rytuał egzorcyzmów trzeba było odprawić 20–30 razy, zanim zadanie zostało wykonane.
Zaczęło się od artykułu
Ponoć historia umieszczona na pierwszej stronie gazety zainspirowała Williama Petera Blatty’ego, studenta literatury angielskiej na Uniwersytecie Georgetown, do napisania w 1971 roku horroru „Egzorcysta”, która później posłużyła jako scenariusz do nagrodzonego Oscarem filmu i dała mu nagrodę właśnie w tej kategorii.
Pięćdziesiąt lat po tym, jak film po raz pierwszy zachwycił widzów, na ekrany kin trafiła jego wznowiona ekranizacja.
Gdy zbliża się Halloween, a widzowie zaczynają szukać klasycznego horroru, historia jego powstania – opisująca nastolatka opętanego przez diabła i wyzwolonego przez Kościół katolicki – wciąż intryguje.
Kontakt z egzorcystą
Po zapoznaniu się z historią chłopca, Blatty nawiązał kontakt z Williamem Bowdernem księdzem, który twierdził, że wypędził demona z nastolatka z Iowy.
Podczas egzorcyzmów Bowdern prowadził dziennik i zapewniał Blatty’ego, że to, czego był świadkiem, było prawdą.
Przed egzorcyzmami opowiadano, że łóżko, w którym spał chłopiec, przesuwało się po pokoju, wypadały owoce z lodówki, a ze ścian jego domu dobiegały dziwne odgłosy.
Kiedy w 1973 roku po raz pierwszy wyświetlono w Waszyngtonie film, niektórzy widzowie zwymiotowali, a inni mdleli.
Do dziś, gdy turyści odwiedzają Waszyngton, wielu udaje się do Georgetown, aby zobaczyć schody z „Egzorcysty”. To właśnie z nich spada Ksiądz, który ginie w tym filmie.

lena