Legia - Pogoń 3:0. Oceny piłkarzy Legii Warszawa po meczu z Pogonią Szczecin. Szymański i Malarz najlepsi, a kto zawiódł?

Tomasz Biliński
Legia wygrała z Pogonią po golach Kaspera Hamalainena, Jarosława Niezgody i Sebastiana Szymańskiego.
Legia wygrała z Pogonią po golach Kaspera Hamalainena, Jarosława Niezgody i Sebastiana Szymańskiego. Bartek Syta/Polska Press
Lotto Ekstraklasa. Legia - Pogoń 3:0. Piłkarze Legii Warszawa pokonali drużynę Pogoni Szczecin. Po pierwszej połowie prowadzili 1:0, choć to goście wydawali się lepszą drużyną. Po przerwie zespół Romeo Jozaka szybko podwyższył prowadzenie, a w końcówce dobił rywala. Jak legioniści spisali się indywidualnie?

Arkadiusz Malarz - 5 (skala 1-6)
Niezawodny punkt Legii w meczu z Pogonią. W pierwszej połowie obronił trzy groźne strzały, w drugiej dołożył kolejne świetne interwencje. Do tego skutecznie rozbijał akcje gości na przedpolu.

Artur Jędrzejczyk - 3
Nie było źle, choć kilka razy rywale mu uciekli. W ofensywie brakowało mu dokładności.

William Remy - 4
Tym razem wystąpił na środku obrony (a nie jako defensywny pomocnik) i tu także spisał się bez zarzutu. Raczej nie do przejścia i dobrze odczytywał zamiary gości.

Michał Pazdan - 3
Parę razy zagrał piłkę, jakby myślami był gdzieś indzie - a to do rywala, a to niecelnie do kolegi. Gdyby nie interwencje Malarza, jego ocena byłaby niższa.

Adam Hlousek - 4
Niezły mecz Czecha. Przerywał akcje, które tego wymagały. Przeciwnicy razej rzadko atakowali jego stroną, a jeśli to nie szło im po myśli. Lepiej mógł się spisać w ataku, bo jego dośrodkowania zwykle były kiepskie.

Marko Vesović - 2
Romeo Jozak zdjął go z boiska już po godzinie gry. I nie było w tym nic dziwnego. Na gorąco trudno przypomnieć sobie jego udany rajd albo zagranie. Jakby nie nadążał nie tylko za kolegami z drużyny, lecz także za rywalami. Występ do zapomnienia.

Domagoj Antolić - 3
O wiele lepiej prezentował się w drugiej połowie. W pierwszej, podobnie jak pozostali pomocnicy (poza Szymańskim) przegrywał z rywalami walkę o środek pola. Po przerwie poprawił odbiór piłki, zaliczył kilka niezłych podań, po których legioniści mieli jakieś okazje. Mógł też zdobyć bramkę, ale trafił piłką w poprzeczkę.

Kasper Hamalainen - 4
Przed przerwą można było go chwalić jedynie za strzelonego gola, przy którym i tak miał szczęście, bo piłka po jego kopnięciu przelobowała Łukasza Załuskę dzięki odbiciu się od obrońcy. Poza tym Fin był niewidoczny. W drugiej połowie zaliczył asystę przy bramce Jarosława Niezgody. Sprytnie i przede wszystkim szybko zagrał piłkę do przodu, nie pozwalając odpowiednio zareagować rywalom. Poza ty... znów raczej człapał. Ocena wyjściowa za dwa przebłyski, inaczej byłaby dwója.

Krzysztof Mączyński - 3
Grał bardzo bezpiecznie - do boku albo do tyłu. Kiedy spróbował dalszego podania, to zwykle częściej niecelnie. Brakowało jego prostopadłych podań (skutecznych, nie spóźnionych albo do rywala) z głębi pola.

Sebastian Szymański - 5
W pierwszej połowie zdecydowanie najlepszy na boisku. W drugiej ... To po jego akcji legioniści objęli prowadzenie. Sprytnie ominął dwóch rywali, po czym zagrał w pole karne, a piłka szczęśliwie trafiła do Hamalainena. Poza tym bardzo aktywny. I to na obu skrzydłach oraz w środku pola. W 72. min zaliczył około 60-metrowy sprint, po którym strzelił gola na 3:0.

Jarosław Niezgoda - 4
Szybko biegał, ale w pierwszej połowie bez efektu. Bardzo prawdopodobne, że wina leżała po stronie jego kolegów, którym brakowało błyskotliwości w kreowaniu akcji. Tuż po przerwie strzelił gola, a później jeszcze dwa razy zagroził bramce Załuski.

Chris Philipps - 3
Zmienił Vesovicia w 61. minucie. Przez pół godziny raczej bezbłędnie robił co do niego należało. Przedłużał podania, zdarzyło się, że przerwał jakieś przeciwników. Niczym się jednak nie wyróżnił.

Michał Kucharczyk - 4
Wszedł na boisko w 68. minucie, zmieniając Mączyńskiego. To jego pierwszy występ od powrotu do pierwszego zespoło po karnym zesłaniu do rezerw. I walczył. To on ruszył do kontry wraz z Szymańskim, asystując przy jego golu.

Eduardo Da Silva - grał za krótko, by go ocenić. Wyróżnił się jednak tym, że kopnął piłkę z woleja, ta poleciała w trybuny, a on po kilku minutach z grymasem na twarzy zszedł do szatni, trzymając się udo.

Michał Pazdan: Nie ma co popadać w samozachwyt

Wróć na i.pl Portal i.pl