Burza po materiale TVN. Lekarka relacjonuje rozmowę z Joanną z Krakowa
Ujawniona przez TVN historia Joanny, kobiety która po zażyciu tabletki poronnej trafiła na SOR szpitala wojskowego w Krakowie, od kilku dni budzi ogromne emocje. W tym czasie pojawiły się oskarżenia pod adresem policji o niewłaściwe zachowanie podczas interwencji, na które zareagował Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk, ale również na jaw wyszły kolejne fakty. Milczenie postanowiła przerwać także lekarka, która zaniepokojona stanem swojej pacjentki zawiadomiła służby.
– Pani Joanna, która była leczona w ramach NFZ, zadzwoniła do mnie tego dnia około godziny 20 na mój prywatny numer telefonu. A ponieważ jestem z tego pokolenia, że nie kończę pracy o 16 i nie przestaję się interesować pacjentami, zaczęłam z nią rozmawiać – powiedziała kobieta w rozmowie z Onetem.
Lekarka o pani Joannie: Uznałam, że istnieje poważne zagrożenie dla jej życia
Przyznała, że rozmowa była "pełna emocji". – Słowa, które wypowiedziała pacjentka oraz wiedza, jaką posiadałam, znając jej historię, sprawiły, że uznałam, że istnieje poważne zagrożenie dla jej życia. Istniało duże prawdopodobieństwo, że dojdzie do realizacji zamierzeń, o których wspomniała pacjentka – relacjonowała.
Lekarka powiedziała, że próbowała nakłonić panią Joannę, aby ta sama zawiadomiła służby. Kiedy jednak zrozumiała, że ta nie jest w stanie tego zrobić, zaoferowała, że ona zadzwoni. Zastrzegła, że pacjentka zgodziła się na to. W czwartek nagranie z tego zgłoszenia ujawniła Komenda Główna Policji.
Przypomnijmy, że sama zainteresowana twierdzi, że nie było żadnej próby samobójczej. – Płakałam, trudno mi było złapać oddech, ale kilka razy powtarzałam, że nie chcę sobie nic zrobić – twierdziła.
Z relacji kobiety wynika, że rozmowa trwała ok. godzinę. Pani doktor zdecydowała się odłożyć słuchawkę dopiero, kiedy miała pewność, że jej pacjentka jest pod opieką ratowników medycznych.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
"Byłam przekonana, że walczę o jej życie"
Lekarka przyznała, że rozmowa była dla niej niezwykle trudna, bo miała przekonanie, że walczy o życie swojej pacjentki. Podkreśliła, że w tej dramatycznej chwili uznała, że interwencja pogotowia jest konieczna.
– Dziś w tej sytuacji gubi się człowieka, a robi się z tego temat polityczny. Jako lekarz za każdym razem, gdy zadzwoni pacjent, a ja uznam, że muszę go ratować, będę go ratować – zapowiedziała.
Kobieta nie ukrywa, że ma poczucie, że wylewa się na nią fala hejtu. Jasno jednak oświadczyła, że to nie zmieni jej postępowania.
Psychiatra odniosła się też do zarzutów, jakoby niepotrzebnie ujawniła informację o zażyciu przez pacjentkę środków poronnych. – Gdybym zataiła posiadane informacje, a one miałyby istotne znaczenie dla ratowania jej życia, byłoby to nieprawidłowe z mojej strony – powiedziała stanowczo.
Onet.pl
dś