Spis treści
Mimo że woda stanowi 70 proc. powierzchni Ziemi, to zaledwie 2,5 proc. tych zasobów stanowią wody słodkie. Jeszcze mniej, bo jedynie 0,6 proc. całości zapasów nadaje się do picia. Choć Polska leży w klimacie umiarkowanym, sytuacja między Bałtykiem a Tatrami jest jeszcze trudniejsza, bo woda nam zwyczajnie ucieka. Oznacza to, że Polska będzie wśród tych krajów, które jako pierwsze będą musiały zmierzyć się z jej limitowaniem H2O. Pomysły, w jaki sposób to zrobić, rodzą się już za Odrą.
Niemcy zrzucają na razie winę na najbogatszych
Dyskusja o suszy oraz konieczności oszczędzania wody toczy się już w całej Europie. Głośnym echem odbił się artykuł portalu „PoliticoPRO” pt. „W europejskich wojnach o wodę superbogacze grają według własnych zasad”, w którym autorka przedstawiła spory zwykłych mieszkańców niemieckich landów z ich zamożnymi sąsiadami, którzy nie licząc się z deficytem wody, napełniają swoje baseny po brzegi. Ale wcale nie kłótnie w skądinąd bogatym miasteczku Königstein są najistotniejsze, a pomysły na rozwiązanie problemu, który nasi sąsiedzi chcieliby sprzedać całej Europie.
Dotychczasowe limity zużycia wody to za mało
Władze niemieckiego miasteczka zorientowały się, że ograniczenia czasowe w kwestii podlewania ogródków czy napełniania basenów nie pomagają. Aktywiści sprawdzili, że poziom wód gruntowych jest tam coraz niższy, a lokalne strumienie i rzeczki zwyczajnie wysychają. Podobne wnioski pojawiły się także we Francji, gdzie aż 120 gmin ma obecnie problem z dostępem do wody. Ponoć jedna z gmin położona nieopodal słynnego Cannes wsławiła się nawet tym, że mieszkający w niej obcokrajowcy zużyli w ciągu tygodnia więcej wody niż większość ich sąsiadów w ciągu roku. W tej sytuacji samorządowcy i działacze postanowili powiedzieć: basta.
Aktywiści chcą, by ograniczeniami zużycia wody zajęła się Bruksela
Działacze i samorządowcy, w ramach przyjętej w marcu Krajowej Strategii Wody Niemiec uznali, że chcą oszczędzać wodę pitną, poprzez włączenie deszczówki do systemów wodociągowych, ale tak, aby pozyskana woda nie służyła celom spożywczym. Aktywiści coraz głośniej apelują też o interwencję Brukseli w sprawie pojawiających się deficytów wody i jej nadmiernego zużycia. Ich zdaniem to właśnie UE ma szereg przepisów dotyczących zasobów wody słodkiej i zarządzania nimi, choć wciąż są one jednak niewystarczające, by przeprowadzić najważniejsze zmiany. To ma się jednak niebawem zmienić za sprawą Europejskiego Błękitnego Ładu. Ale po kolei.
Ekolodzy mają nowy ład. Jest błękitny niczym woda
Już w październiku Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny zamierza przestawić wnioski dotyczące Europejskiego Błękitnego Ładu. Najprawdopodobniej urzędnicy zajmą się wówczas cenami wody w UE jako najskuteczniejszym narzędziem reglamentowania wody w poszczególnych krajach. Entuzjaści tego pomysłu chcieliby, aby woda była swobodnie zużywana tylko do pewnego progu. Po jego przekroczeniu włączyłaby się droższa taryfa, jak w przypadku prądu. Jeśli doszłoby jednak do ustalenia jednej taryfy cenowej dla wszystkich Europejczyków, zarówno tych zarabiających średnio trzy tysiące euro, jak i tych, którzy muszą przeżyć za jeden tysiąc, Polacy powinni stopniowo zacząć myśleć o nowym podejściu do higieny osobistej. Co do ograniczeń tych, którzy używają wody w celach przemysłowych i zarobkowych, biurokraci również mają pewne pomysły. Na razie jednak wodny interes to złoty interes, co opisujemy w galerii.
