W zapowiedzi tegorocznej Manify organizatorki pisały:
Feministyczna solidarność ma różne oblicza: pomagania sobie w aborcjach, wspierania osób doświadczających ubóstwa menstruacyjnego, walki o prawa osób nieheteronormatywnych i osób transpłciowych, walki o godne płace i godne warunki pracy, działań ruchu lokatorskiego, protestów przeciwko planom wypowiedzenia Konwencji Stambulskiej i żądań skutecznego przeciwdziałania przemocy domowej, głośnego przeciwstawiania się wyzyskowi zwierząt innych niż ludzkie, rozpaczliwego krzyku o nadchodzącej katastrofie klimatycznej. I wiele innych, bowiem wciąż daleko nam do sprawiedliwego, równościowego świata.
Manifa przypomina o strajku łódzkich włókniarek
Pół wieku temu łódzkie robotnice rozpoczęły strajk. Protestowały przeciwko podwyżce cen żywności, walczyły o wyższe płace i lepsze warunki pracy. Spontaniczny, oddolny i konsekwentny bunt łódzkich włókniarek okazał się zwycięski. O strajku łódzkich włókniarek rzadko się mówi, choć udało się nim zmusić władzę do ustępstw. Czy dlatego, że strajkujące były kobietami? Ile jeszcze niezłomnych kobiet wymazano z obowiązującej wersji historii? Ile patronek ulic zniknęło? Ilu patronek nigdy nie powołano? - pisze Łódzka Manifa.
Łódzka Manifa odbył się po raz 17. Organizatorki demonstracji w 2021 roku przypominają ten moment z historii walk kobiet, by uczyć się od naszych matek i babek wytrwałości i skuteczności. Podkreślamy międzypokoleniową więź, przędziemy - jak one - nici oporu. Prządek oporu - takich jak one, takich jak my - w historii było więcej. Dziś zapomniane, chciały - jak my w 2021, jak Zofia Nałkowska w 1907 - całego życia. Chciały wolności, godności, wyższych płac i niższych czynszów. Chciały przyszłości.
