Jedno prokuratorskie postępowanie jest w toku, druga sprawa jest rozpatrywana przez sąd. W trzecim przypadku mężczyzna podczas składania zeznań na policji rozmyślił się i nie złożył doniesienia, jakby się przestraszył. W czwartej sprawie prokuratura nie wszczęła dochodzenia.
Chodzi o jeden z nocnych klubów w centrum Łodzi. Klienci lokalu twierdzą, że zostali oszukani. Po wizycie w klubie, z ich kont zniknęło od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Nie wiedzą, jak to się stało. Podejrzewają, że ktoś mógł im coś dosypać do drinków albo użyć karty bez pozwolenia.
- W toku jest postępowanie, w którym doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyła żona klienta klubu. Chodzi o 2 tys. zł - mówi Jacek Pakuła, naczelnik wydziału IV Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Musimy przesłuchać mężczyznę i świadków.
Za oszustwo grozi do ośmiu lat więzienia. - Karę ponosi osoba, która dopuściła się przestępstwa: nie musi to być właściciel, może to być na przykład menedżer klubu lub kelnerka - podkreśla Jacek Pakuła.
Kolejna sprawa dotyczy 30-latka. - Mężczyzna twierdził, że po wizycie w klubie stracił 15 tys. zł. Przyszedł na policję z matką. Ale podczas składania zeznań wycofał się, może się przestraszył - mówi Jacek Pakuła.
5 tys. zł zniknęło z konta innego gościa nocnego klubu. Mężczyzna też złożył zawiadomienie o przestępstwie. - Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania. Mężczyzna skierował do sądu zażalenie. Akta sprawy są w sądzie - zaznacza Jacek Pakuła.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Prokuratura odmówiła również wszczęcia postępowania w przypadku mężczyzny, który twierdził, że z jego konta zniknęło ponad 5 tys. zł. Mówił, że kwota mogła być większa, ale karta bankowa odmówiła posłuszeństwa. - Klient przyszedł do klubu nietrzeźwy. Przyznał, że płacił kartą debetową i kredytową. Przyznał, że dał kelnerce kartę z numerem PIN. Zawiadomienie o oszustwie złożył dopiero po tygodniu, twierdził, że dopiero wtedy zorientował się, że nie ma pieniędzy - opowiada Jacek Pakuła. - Obejrzeliśmy monitoring z klubu. Na tej podstawie nie można było powiedzieć, że ktoś wyciągał od mężczyzny kartę albo pieniądze. Siedział przy barze, pił drinki.
Z ustaleń prokuratury wynika, że w klubie były różne ceny drinków: od kilkunastu złotych do kilkunastu tysięcy złotych.
- Te po kilka lub kilkanaście tysięcy złotych to nie tylko alkohol. Dodatkiem do nich była tancerka - mówi Jacek Pakuła. - Zawiadomienia o oszustwie dotyczą tylko tego roku.
Łódzki klub nie chce komentować sprawy.
Podobne historie miały miejsce w innych miastach Polski tej sieci klubów. Zarzut oszustwa postawiono już menedżerce nocnego klubu w Poznaniu. Klient zgłosił na policji, że wyszedł z klubu uboższy o prawie milion złotych. W Warszawie w nocnym klubie tej sieci mężczyzna zapłacił za drinka 90 tys. zł. Postępowania toczą się w Trójmieście i Krakowie.