Dramatyczne zdarzenia w lesie niedaleko Staszowa
W piątek, 16 września około godziny 22 do dyżurnego Komendy Powiatowej Policji w Staszowie zgłosiła się 33-letnia mieszkanka Staszowa. - Kobieta poinformowała, że jej rodzice: 60-letni ojciec i 55-letnia matka w piątkowe popołudnie wybrali się do lasu na grzyby i do tej pory nie wrócili. Dodawała, że nie kontaktowali się z rodziną i nie odbierają telefonów – wyjaśniała Joanna Szczepaniak, oficer prasowa staszowskiej policji.
Policjanci przyjęli zawiadomienie o zaginięciu pary. Wiadomość przesłano do policyjnych patroli, które sprawdzały drogi wjazdowe do okolicznych lasów. - W sobotę około godziny 9 rano, policjant z jednego z patroli natknął się na samochód zostawiony na leśnej ścieżce. Okazało się, że jest to auto jakim miała podróżować para – dodawała Joanna Szczepaniak.
Funkcjonariusz policji zauważył, że w środku samochodu jest kobieta - jak się okazało - zaginiona 55-latka. Nie dawała oznak życia. - Zaalarmowano wszystkie jednostki z terenu miasta, rozpoczęły się poszukiwania męża kobiety. Niedługo później, w odległości około 50 metrów od pojazdu, w zaroślach znaleziono ciało mężczyzny, był to poszukiwany 60-latek. Mężczyzna nie żył – relacjonowała dalej staszowska policjantka.
Na miejsce przybył prokurator a policyjni technicy rozpoczęli zabezpieczanie i zbieranie śladów. Ciało obojga małżonków poddane zostaną sekcji zwłok. - Ustalamy przebieg zdarzenia i jego okoliczności – przekazywała Joanna Szczepaniak.
Śledczy nie informują o przyczynach śmierci obojga małżonków, „Echo Dnia” nieoficjalnie ustaliło, że mogło dojść do tak zwanego rozszerzonego samobójstwa, w którym sprawca, przed popełnieniem samobójstwa, obiera życie innej osobie, zwykle bliskiej. Małżonkowie, jak wstępnie wiadomo, w przeszłości nie wchodzili w konflikt z prawem. Policja miała nie interweniować w ich domu. Poza 33-letnią córka, która zgłosiła zaginięcie rodziców para miała jeszcze jedną córkę i 29-letniego syna, który mieszkał z rodzicami.
