To historia jak z filmu akcji. Kiedy Maria, piękna kobieta o ciemnej karnacji i pięknych, brązowych oczach napisała w maju temu na jednej z facebookowych grup prośbę o pomoc w uzyskaniu obywatelstwa, nie wiedziała, że jeszcze latem zyska wielką rodzinę, obywatelstwo i nowe życie!
Zbliża się lipcowa fala upałów

Jeszcze niedawno młoda kobieta nie miała żadnego obywatelstwa. Urodziła się w październiku 1999 roku w szpitalu przy ulicy Polnej w Poznaniu. Tam pozostał jedynie niewyraźny skan dokumentu jej mamy: Marii Domitru. Wkrótce trafiła do gnieźnieńskiej rodziny zastępczej, gdzie wychowano ją w polskiej kulturze i tradycji. Zastępczy rodzice chcieli uregulować obywatelskie sprawy dziecka. Odsyłani wciąż z kwitkiem przez urzędników zrezygnowali. Gdy kobieta skończyła 18 lat, próbowała wyrobić dowód osobisty – nieskutecznie. Nie mając żadnych dokumentów potwierdzających jej istnienie, żyła, nie mając żadnych praw: nie mogła legalnie pracować, uczyć się, zdać egzaminu na prawo jazdy, nie miała ubezpieczenia. Jej ostatnią nadzieją, jeszcze w maju, było nagłośnienie sprawy.
Maria Domitru: Rumunka, która jest Polką
Po opublikowanym przez Głos Wielkopolski artykule i TVN-owskim reportażu pokazującym życie młodej Domitru, stała się rzecz niesamowita. Do Marii zgłosił się pracownik socjalny z Poznania, który kojarzył rodzinę o tym samym nazwisku. Jak się okazało… byli to najbliżsi Marii!
Biologiczna matka Marii twierdzi, że nie porzuciła dziecka w szpitalu. Po przedwczesnym porodzie, lekarze mieli ją wyprosić ze szpitala, twierdząc, że dziecko nie żyje. Kobieta nie znała języka polskiego, twierdzi, że potraktowano ją jak intruza i nastraszono policją. Całe 22 lata żyła w przekonaniu, że jej pierwsza córka umarła.
Gdy doszło do spotkania obu pań Domitru, starsza z nich nie kryła wzruszenia. Choć dzieliła ich kulturowa przepaść, rodzina wychowanej w Gnieźnie kobiety jest bowiem rodziną romską, szybko nawiązali ze sobą więź. Mimo bariery językowej – tylko żona jej biologicznego brata mówi po polsku – teraz dobrze się dogadują. Jak rodzina.
Odzyskała swoją tożsamość
Maria zyskała mamę, tatę, dwóch dorosłych braci, siostrę i całe mnóstwo kuzynów, którzy już nie mogą się doczekać spotkania z nią. A nastąpi ono niedługo, bowiem po odnalezieniu rodziny, Maria seniorka mogła potwierdzić, że młodsza Maria jest jej córką. W ambasadzie rumuńskiej wydano jej dokumenty rumuńskie. W ten sposób, Marysia wychowana w Gnieźnie, a mieszkająca w Poznaniu, stała się Rumunką pełną parą. Jak się z tym czuje? Wszystko wskazuje na to, że przed nią wspaniałe, wielokulturowe życie.
- Mam rumuński akt urodzenia i tymczasowy paszport, który jest ważny 30 dni. W przyszłym tygodniu wyjeżdżam na nim do Rumunii, żeby tam na miejscu wyrobić dokumenty: rumuński dowód tożsamości. Na jego podstawie będę mogła wnioskować pobyt w Polsce i inne dokumenty
– relacjonuje kobieta.
Już za kilka dni wyrusza w podróż życia: do rumuńskiego miasta Blajel. Tam zatrzyma się w domu rodziny Dumitru i po uzyskaniu odpowiednich dokumentów, rozpocznie podróż po Rumunii. - Będzie to dla mnie wielka przygoda. Wszystko się pozytywnie układa – mówi szczęśliwa kobieta. W jej planach jest założenie kanału na YouTubie i samodzielne opowiedzenie swojej historii.
- Zacznę nagrywać filmy na YouTube o tym, co mnie spotkało. Wiem, że to niesamowita historia
– podkreśla Marysia, zwana przez swoją rumuńską rodzinę „Mariją”
To były wielkie emocje
Choć po kilku tygodniach Maria już złapała odpowiedni kontakt z bliskimi, nie ukrywa, że cała sytuacja z odnalezieniem jej prawdziwej rodziny była dla niej wielkim szokiem. Wszak wychowana w polskiej kulturze dziewczyna, wepchnięta niejako została w specyficzny romski świat. Jak się okazuje, nie było jej z tym łatwo. Wie też, że w Rumunii będzie musiała się dostosować do romskich obyczajów – konieczne będzie noszenie długiej spódnicy. Tak bowiem powinny ubierać się romskie kobiety.
- Potrzebowałam czasu, aby poukładać wszystkie emocje. Jesteśmy w stałym kontakcie, moja bratowa mówi po polsku. Rodzina do mnie dzwoni. Wszyscy bardzo się cieszą, że się spotkamy. To naprawdę fajni, pozytywni ludzie
– dodaje kobieta.
Czy cieszy się z odnalezienia swojej rodziny i tożsamości? Oczywiście! Mimo, że nadal czuje się Polką, żartuje:
- Jestem trochę nienasycona nigdy bym się nie spodziewała, że mój cel w życiu tak szybko się wydarzy
– śmieje się Maria, polska Rumunka wychowana w Gnieźnie.
Źródło: gniezno.naszemiasto.pl