Prezydent Wrocławia podjął decyzję o zakazie marszu, bo - jak tłumaczył - marsz mógłby zagrażać bezpieczeństwu. Prezydent podjął decyzję w porozumieniu z policją.
Wrocławski sąd okręgowy uchylił decyzję prezydenta. - Prawo zgromadzeń to wartość chroniona konstytucyjnie. Wolność zgromadzeń, nie jest absolutna, ale jej ograniczenie powinno być jednakże traktowane jako absolutny wyjątek. I stosowane w wypadkach ściśle wskazanych w ustawie - to fragment decyzji. Zdaniem wrocławskiego sądu miasto nie podało takich powodów. Powoływanie się na na uprzednią karalność wnioskodawcy (czyli Piotra Rybaka) nie może być taką przesłanką.
Miasto złożyło od tej decyzji zażalenie, ale wrocławski sąd apelacyjny oddalił zażalenie miasta, podzielając argumenty sądu okręgowego.
- Pomimo zakazu wydanego przez prezydenta Wrocławia Sąd Apelacyjny zezwolił na przejście ulicami Wrocławia Narodowego Marszu Niepodległości. To decyzja sądu. Wrocław jest miastem otwartym, wielokulturowym i tolerancyjnym i nie ma w nim miejsca na głoszenie mowy nienawiści. Dlatego obserwatorzy Urzędu Miejskiego rozwiążą marsz, we współpracy z policją, natychmiast przy pierwszym naruszenia prawa. Od ministra MSWiA oczekujemy pełnego zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim mieszkańcom Wrocławia. Oczekujemy również, że jeśli 11 listopada padną słowa nienawiści, hasła związane z antysemityzmem czy ksenofobią Państwo Polskie będzie działać sprawnie i szybko zapadną wyroki sądowe wobec tych, którzy dopuszczą się łamania prawa - tak skomentował decyzję rządu Arkadiusz Filipowski, rzecznik prezydenta.
Prezydent Wrocławia tak w czwartek wypowiadał się o marszu:
- To marsz, którego organizatorem jest człowiek, który spalił kukłę Żyda na wrocławskim Rynku. Żaden przyzwoity wrocławianin nie ma prawa wziąć udziału w marszu organizowanym przez tego człowieka - mówił wczoraj wieczorem prezydent Dutkiewicz. - Jeżeli do marszu dojdzie, przedstawiciele ratusza rozwiążą go natychmiast przy pierwszym naruszeniu prawa.