Minął Dzień Dziecka. W autobusie słyszę, jak dzieci licytują się, kto co dostał. Padają nazwy modnych gadżetów: Ben 10, Hot Wheels, Hannah Montana. Nawet mój Piotruś pomaszerował do przedszkola z nowym Cliffordem pod pachą. Postanowiłam się wyłamać z tego trendu i obdarowałam dzieci w rodzinie książkami. Mojemu synkowi, oprócz Clifforda, wręczyłam najnowszy zeszyt z serii "Tomek i przyjaciele". Ale czekało mnie trudniejsze wyzwanie - znaleźć coś ciekawego dla dziesięcioletniego chrześniaka.
Półki w księgarni uginają się od dinozaurów, przygód smoków i piratów. Kuszą, ale ja nie chcę wręczyć tylko kolorowych obrazków. To było dobre w przedszkolu, teraz ważna jest treść. Może klasyka, Nienacki i Bahdaj? Moją uwagę przykuł tytuł "Marek - chłopiec, który miał marzenia". To książka z nowej serii Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego - wielcy ludzie opowiadają o swoim dzieciństwie. Tytułowy bohater "Marka" to znany podróżnik Marek Kamiński.
Ta książka była prawdziwą niespodzianką... dla mnie. Zanim ją podarowałam, przeczytałam od deski do deski. Wprost nie mogłam się oderwać. Przypomniała mi fikołki na trzepaku, jazdę na śledzia na sankach i robienie karmnika dla ptaków na zajęciach praktyczno-technicznych.
Takie też było moje dzieciństwo. "Marek - chłopiec, który miał marzenia" jest opowieścią o chłopcu, który nie narzeka na nudę, pracuje przez całe wakacje, aby zarobić pieniądze na swój pierwszy rejs w świat, a przede wszystkim potrafi się cieszyć tym, co ma. Może już trochę stetryczałam, ale w tych wspomnieniach są dokładnie te wartości, które chciałabym przekazać dzieciakom, swojemu i mojej siostry.
Miłość i szacunek do rodziny, przyjemność z nauki, pasja życia, zainteresowanie światem, książkami i marzenia niezredukowane do modnych gadżetów. Jest w tym trochę idealizowania i moralizatorstwa w stylu "jak ja byłam w twoim wieku", ale może autorytet wielkiego podróżnika zadziała lepiej niż mój.
Aby zachęcić do lektury, opowiedziałam siostrzeńcowi o Marku Kamińskim, o tym, jak zdobył oba bieguny, o wyprawie z Jaśkiem Melą i o tym, że wszystko zaczęło się od złamanej ręki. Może przy następnym spotkaniu usłyszę pytanie - ciociu, a czytałaś tę książkę, co ten chłopiec o wyprawach Heyerdahla? Tego od "Wyprawy Kon-Tiki".