Marzenie stewardesy z Krakowa: wziąć stery boeinga w swoje ręce

Jerzy Filipiuk
Katarzyna już pilotuje samoloty. Na razie te małe
Katarzyna już pilotuje samoloty. Na razie te małe
Zamiast podawać kawę pasażerom, chciałabym ją dostawać do kokpitu - mówi nam 22-letnia krakowianka Katarzyna Gumula. Pracuje jako stewardesa, uczy się w słynnej „Szkole Orląt” w Dęblinie. Chce zostać pilotem wielkiego boeinga.

Katarzyna pochodzi z rodziny, która pokochała latanie. Brat jej dziadka był wojskowym pilotem, mama Beata i tata Andrzej skakali na spadochronie.

- Tata zaraził skakaniem mamę, gdy miała szesnaście lat. On ma na koncie ponad 300 skoków, mama - kilkanaście. Ja także oddałam kilka skoków - mówi Katarzyna Gumula.

Lotniczą miłością jej ojca była i jest jednak motolotnia. Ta miłość przeszła na córkę.

- Gdy byłam mała, spędzałam wiele godzin na lotnisku w Pobiedniku Wielkim. Przyglądałam się tacie, jak zajmuje się motolotnią, jak nią lata. To mnie fascynowało. Płakałam, że nie mogę latać. W końcu spełniło się moje marzenie. To było niedaleko Kołobrzegu. Poleciałam z tatą nad plażą, nad morzem. I zakochałam się w lataniu - opowiada krakowianka.

Do dziś korzysta z motolotni, ale tylko w roli pasażerki. Nigdy nie zrobiła uprawnień, by samodzielnie latać. - Właściwie nie wiem, dlaczego - przyznaje.

Akrobatka chce latać
Urodziwa, zgrabna dziewczyna, która przez dziewięć lat uprawiała taniec akrobatyczny, już w liceum postanowiła, że pójdzie na studia lotnicze i zajmie się lataniem zawodowo. Zna angielski i - nieco słabiej - hiszpański. By uczyć się tego drugiego języka, zapisała się do XI Liceum Ogólnokształcącego w Nowej Hucie, dokąd z rodzinnego Giebułtowa (dziś mieszka w Krakowie) musiała jechać ponad godzinę.

Kurs samolotowy zaczęła w 2010 roku, licencję pilota uzyskała w następnym. Po dziesięciu godzinach latania z instruktorem pilotowała samolot samodzielnie. Potem pomyślnie zdała egzamin.

- Pierwszy samodzielny lot sprawił mi wielką satysfakcję, gdyż zdawałam sobie sprawę, że wszystko zależy tylko ode mnie - wspomina. Dziś ma wylatane około 180 godzin.

Choć jest członkinią Aeroklubu Krakowskiego, w zawodach sportowych startuje rzadko, odnosząc sukcesy tylko w imprezach mniejszej rangi, klubowych.

Ważniejsze jest dla niej przyszłe latanie profesjonalne. No i zamiast walczyć o medale, woli polatać sobie z rodziną, np. z tatą, którego zabiera na pokład, rewanżując mu się za dawne wspólne wyprawy na motolotni. Jedzie wtedy do Pobiednika Wielkiego, zgłasza lot, płaci za paliwo, wsiada do samolotu i leci, gdzie jej się podoba.

Teraz kończy III rok studiów w Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Jest na kierunku lotnictwo i kosmonautyka, o specjalizacji pilotaż statków powietrznych.

- Jestem na wydziale cywilnym, który nie różni się od wydziału zwykłej uczelni. O przyjęciu na studia decydowały wyniki matury. Dodatkowe punkty otrzymałam za posiadanie licencji pilota turystycznego - wyjaśnia.

W „Szkole Orląt”
Studia trwają pięć lat. Po ich ukończeniu otrzymuje się tytuł magistra inżyniera lotnictwa, w praktyce - pilota lotniczego.

Na specjalizacji, którą studiuje, jest 27 osób, w tym sześć kobiet. Katarzyna Gumula zamiast samolotu mogła wybrać śmigłowiec.

- Bardzo chciałam spróbować latać na nim, ale wydaje mi się, że to właśnie samolot jest moim powołaniem i stworzy mi większe możliwości pracy - mówi.

W dęblińskiej „Szkole Orląt” ma zajęcia teoretyczne i praktyczne. Z obu radzi sobie bardzo dobrze. Z pierwszymi, bo w szkole nie miała problemów ani z przedmiotami humanistycznymi, ani technicznymi. Z drugimi, bo lata już kilka lat. - Latanie to moja pasja, której nie zamieniłabym na nic innego - podkreśla.

Na studiach lata na samolocie Diamond DA20 (a w wolnych chwilach w Aeroklubie Krakowskim także na Cessnie 150 i Cessnie 152). Potem będzie się szkolić na dwusilnikowym Diamondzie DA42.

- Uczelnia zapewnia zdobycie uprawnień do latania samolotami wielosilnikowymi - zaznacza.

Stewardesa
Tymi ostatnimi już lata, ale jako... stewardesa w Enter AIR, największej linii czarterowej w Polsce.

W ten sposób sobie dorabia. Pracuje od początku czerwca do końca września - już po raz trzeci. Zaczęła w 2013 roku.

Lata w czteroosobowej załodze; normą jest jedna stewardesa na 50 pasażerów.

- Latam po Europie Boeingiem 737, głównie w rejonie Morza Śródziemnego, przede wszystkim na wyspy greckie. Ale zdarzył mi się i lot do Norwegii, a w tym sezonie latamy także do Gruzji - mówi.

Praca stewardesy bardzo jej się podoba i wykonuje ją z pasją. - Jednak dążę do tego, by zasiąść za sterami Boeinga 737, którego przecież już poznałam - dosłownie i w przenośni - od kuchni. W PLL Lot jest już kilka kobiet, które są pilotami - zaznacza krakowianka.

W tym miesiącu zapracowana jest podwójnie, bo musi pogodzić latanie z sesją egzaminacyjną. Daje sobie jednak radę. Wie także, że kiedyś będzie musiała pogodzić rolę żony i matki z wymarzoną funkcją pilota, ale wcale jej to nie przeraża.

- Zdaję sobie sprawę, że nie będzie to łatwe, jednak wychodzę z założenia, że jeśli człowiek bardzo chce coś robić, to potrafi - podkreśla.

Nie wyobraża sobie, żeby miała oddać się tylko lataniu. - Chcę mieć rodzinę, cieszyć się życiem. Ale na razie marzę o skończeniu studiów i zostaniu pilotem zawodowym. I o tym, żeby zamiast podawać kawę pasażerom, samemu ją dostawać do kokpitu - mówi z uśmiechem na twarzy Katarzyna Gumula.

***
Brat dziadka Katarzyny Gumuli - Stanisław - przyczynił się pośrednio do późniejszych sukcesów słynnego tercetu pilotów samolotowych, braci Wieczorków: Mariana, Krzysztofa i Wacława. Mieszkał w Maszkowie k. Krakowa i jako pilot wojskowy często przelatywał nad rodzinną miejscowością. W sąsiedniej miejscowości Widoma mieszkał Marcin Wieczorek, dziadek wspomnianych braci. - Był zafascynowany lotnictwem. Gdy tylko Gumula przelatywał, wołał mnie, bym to zobaczył. To wpływało na wyobraźnię i rozbudzało marzenia o lataniu. Potem zainteresowali się nim moi bracia - opowiada najstarszy z braci Marian, który zaczął latać w 1971 roku, a dziś jest kapitanem Dreamlinera.

***
Boeing
Firma powstała w 1916 r. w Seattle pod nazwą „Pacific Aero Products Co”. Nadana rok później nazwa „Boeing Airplane Company” pochodzi od nazwiska współzałożyciela - Williama E. Boeinga. W 1952 r. zaprojektowano Boeinga 707, pierwszy dalekodys- tansowy samolot pasażerski tej firmy zdolny przewieźć 156 pasażerów. Dziś Boeing jest potentatem w produkcji samolotów pasażerskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Marzenie stewardesy z Krakowa: wziąć stery boeinga w swoje ręce - Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl