Mathias Rust. Niemiec, który lądował na Placu Czerwonym

Andrzej Dworak
Cessna Mathiasa Rusta (maj 1987)
Cessna Mathiasa Rusta (maj 1987) ASSOCIATED PRESS/FOTOLINK
Trzy dekady temu niespełna 18-letni Niemiec Mathias Rust zadziwił świat lądując małym samolocikiem w centrum Moskwy. Pokonał radziecką obronę przeciwlotniczą i ośmieszył imperium. Dziś zarabia na życie grając w pokera.

Minęło właśnie 30 lat od wydarzenia, które stało się sensacją na całym świecie - w przestrzeń powietrzną ZSRR, potężnego imperium, wtargnął mały samolot cywilny z Niemiec cessna 172, który po pokonaniu 700 kilometrów dotarł do centrum Moskwy, wykonał na małej wysokości kręgi nad Placem Czerwonym i wylądował na moście Bolszoj Moskorieckij, przy cerkwi Bazylego, 100 metrów od murów Kremla. Z maszyny wyszedł pilot, 18-letni Mathias Rust, i stanął koło białej awionetki z widoczną z daleka czarno-czerwono-żółtą flagą RFN i czarną literą D (Deutschland). Przyglądali się temu moskwianie i turyści, a także stojący w pobliżu milicjanci, którzy nie interweniowali, bo nie wiedzieli, co robić. Coś takiego nie jest przecież możliwe! Nie w najbardziej na świecie szczelnym kraju wydającym miliardy na systemy obrony przeciwlotniczej, które nie pozwoliłyby jednosilnikowemu sportowemu samolocikowi bez przeszkód wylądować w centrum Moskwy, tuż przy Mauzoleum Lenina!

Cessna Mathiasa Rusta (maj 1987)
Cessna Mathiasa Rusta (maj 1987) ASSOCIATED PRESS/FOTOLINK

Była pora wieczorna, około 19.30. Wyraźnie rozluźniony Rust wdał się w pogawędkę po angielsku z amerykańskim turystą, powiedział mu, że jest z Hamburga, ale że przyleciał z Helsinek z misją pokojową. Ktoś poprosił o autograf, zaraz zgłosili się następni, a uśmiechnięty nastolatek przez chwilę spełniał te prośby. Ktoś zapytał, jak długo leciał - odpowiedział, że pięć godzin. Idylla trwała niemal pół godziny. Potem pojawiły się czarne samochody z funkcjonariuszami KGB i szefem milicji moskiewskiej, który zapytał Rusta, co to wszystko ma znaczyć. Jeden z obecnych przechodniów przetłumaczył słowa pilota, że to ma być znak na rzecz pokoju. Pokoju to my potrzebujemy - odpowiedział główny milicjant Moskwy - ale na drugi raz proszę postarać się o wizę - poradził dobrodusznie. Z ciężarówki wyładowano tymczasem płotki do ogrodzenia miejsca postoju samolotu. Flaga niemiecka i litera D szybko zniknęły pod warstwą farby, a funkcjonariusze KGB odprowadzili młodego człowieka do jednej z limuzyn.

CZYTAJ TAKŻE: Brudne pieniądze wywiadu PRL

Zdjęcia z lotu wokół Placu Czerwonego i film turysty z Wielkiej Brytanii ujrzał cały świat. A to wszystko zdarzyło się akurat w obchodzonym 28 maja w ZSRR (dziś także w Rosji) „Dniu żołnierza pogranicznika” - amator z Zachodu, który dopiero co otrzymał licencję pilota, w dobie zimnej wojny pokonał niepowstrzymany przez nikogo kilkaset kilometrów sowieckiego terytorium i kolejne pierścienie obrony przeciwlotniczej. A przecież ledwo cztery lata wcześniej radziecki myśliwiec zestrzelił jumbojeta Korean Air Lines z 269 pasażerami na pokładzie, bo ten zboczył z kursu nad dalekim Sachalinem. Również w maju - 1 maja 1960 roku - nad ZSRR zestrzelony został samolot szpiegowski U2. Okazało się wówczas, że Związek Radziecki dysponował rakietami zdolnymi sięgnąć lecący na bardzo wysokim pułapie amerykański samolot. Wprawdzie pierwsza rakieta zestrzeliła własny myśliwiec MIG 19, ale drugi strzał był już celny. Sukces podsumował minister spraw zagranicznych ZSRR Andriej Gromyko słowami: - Związek Radziecki nie dopuści do naruszania swej suwerenności i każdego agresora spotka należyta odprawa podobna do tej, jaka spotkała samolot amerykański.

Teraz natomiast taka kompromitacja - mała cessna na Placu Czerwonym. Rust miał szczęście nie tylko podczas przelotu w głąb Związku Radzieckiego, ale także przy lądowaniu. Nad mostem na rzece Moskwa zdemontowano z powodu remontu linie trakcji elektrycznej, pilot zanurkował między nimi i posadził maszynę. Pierwotny zamiar wylądowania bezpośrednio na Placu Czerwonym okazał się niewykonalny ze względu na obecność tam wielu ludzi. Rust opowiadał o tym tak: - Zobaczyłem niebieską ładę i jakieś jeden, dwa inne samochody. Lekko je wyprzedziłem, a kierowca łady zerknął w bok i zdębiał. Pomyślałem sobie, że jeśli straci panowanie nad autem, to po nas obu… Udało się, a cały lot Rusta ocenia się do dziś jako majstersztyk pilotażu.

Trasa lotu Rusta
Trasa lotu Rusta Wikipedia

Z Hamburga do Moskwy
Miał nalatane zaledwie 50 godzin, kiedy 13 maja wypożyczył cessnę F 172 P Skyhawk II i wystartował z podhamburskiego Uetersen. Po drodze zatrzymał się w Szlezwiku-Holsztynie i wymontował tylne siedzenie. Dalej jego trasa - miał uprawnienia do latania tylko za dnia - wiodła przez Wyspy Owcze, Islandię (Keflavík), Norwegię (Bergen) i Finlandię. 25 maja wylądował na helsińskim lotnisku Malmi. Trzy dni później zawiadomił wieżę, że leci do Sztokholmu, ale skręcił na wschód, żeby koło Leningradu przekroczyć granicę Związku Radzieckiego. Leciał korytarzem powietrznym między Helsinkami a Moskwą, wyłączył radio i zniknął z radarów fińskiej kontroli powietrznej. Finowie doszli do wniosku, że miał katastrofę i rozpoczęli akcję poszukiwawczą, której kosztami - 100 tys. dol. - obarczyli później Rusta. Nie znaleźli go, bo pilot, cały i zdrowy, przeleciał nad Zatoką Fińską, wleciał w obszar ZSRR i podążał dalej wzdłuż linii kolejowej Leningrad - Moskwa. To był znakomity i prosty pomysł w dobie przed nawigacją GPS.
Naturalnie, został namierzony przez radary wojsk obrony powietrznej, podniesiono alarm, trzy jednostki rakietowe śledziły intruza, ale nie otrzymały rozkazu zestrzelenia. W ślad za Rustem wysłano dwa Migi, ale one też nie miały rozkazu strzelania. Wkrótce straciły cessnę z pola widzenia. Na ekranach radarów Rust pojawiał się i znikał - prawdopodobnie z powodu niskiego pułapu lotu. Awionetka Niemca była następnie brana za krajowy samolot szkolny, który nie przestrzegał przepisów…, ale do dziś pozostaje zagadką, jak 18-latek dokonał tego, czego dokonał.

Mathias Rust na sali rozpraw
Mathias Rust na sali rozpraw ASSOCIATED PRESS/FOTOLINK

Rok nie wyrok
Mathias Rust wprawiał w zdumienie przesłuchujących go radzieckich funkcjonariuszy, gdyż jego historyjka układała się w naiwną bajkę o misji pokojowej mającej zbliżyć Niemcy i ZSRR, Zachód i Wschód, kapitalizm i komunizm, opowiadaną wszakże przez człowieka, który przechytrzył obronę imperium. A jednak najwyraźniej nic się pod tym nie kryło. Doradcy sugerowali radzieckiemu przywódcy Michaiłowi Gorbaczowowi, żeby uznać Niemca za wariata i odesłać go bez żadnych sankcji do kraju, ale Gorbaczow podjął decyzję o sądzie. Rust został skazany na cztery lata obozu pracy za chuligaństwo, złamanie prawa lotniczego oraz nielegalne przekroczenie granicy ZSRR. Przesiedział tylko 14 miesięcy w moskiewskim więzieniu Lefortowo.

Gorbaczow wykorzystał jego lot inaczej - usunął z armii niewygodnych ludzi, łącznie z ministrem obrony, dowódcą obrony przeciwlotniczej i wieloma generałami.

Powrót i odlot
Kiedy w końcu 1988 roku Mathias Rust wrócił do Niemiec, na lotnisku we Frankfurcie czekało na niego 300 dziennikarzy. To był przełomowy moment w życiu 19-latka, który robił wrażenie całkowicie przytłoczonego sytuacją. Odmówił jakichkolwiek wypowiedzi i zaraz został porwany przez przedstawicieli tygodnika „Stern”, z którym wiązał go kontrakt na wyłączność. Odleciał prywatnym jetem i przez kilka dni w odosobnionym hotelu rozmawiał z dziennikarzami czasopisma. Nie powiedział nic naprawdę interesującego i rozczarował swoich kontrahentów. Spadła na niego fala krytyki - został określony jako chwiejny psychicznie i w niebezpieczny sposób oderwany od rzeczywistości. Pogłębił tę ocenę m.in. przez wypowiedź w telewizji, w której nazwał siebie „soczewką skupiającą całą energię ludzi w jednym punkcie”. Nazwano go intelektualnym zerem, żądnym korzyści fantastą, a „Bild” odsyłał go na leczenie psychiatryczne.

CZYTAJ TAKŻE: Brudne pieniądze wywiadu PRL

Rust poczuł się ofiarą kampanii nienawiści, źle zrozumianym i wykorzystywanym. To był upadek herosa, który miał swoje konsekwencje.

Kiedy w zastępstwie odbywania służby wojskowej pracował w hamburskim szpitalu, zakochał się bez wzajemności w pielęgniarce i zrozpaczony odmową oraz obrażony lekceważeniem ugodził ją kilkakrotnie nożem. Stefanie W. przeżyła tylko dzięki natychmiastowej operacji, a Rust dostał wyrok dwóch i pół roku więzienia. Wyszedł po 15 miesiącach. Nie udało mu się jednak wyjść na prostą - ma za sobą dwa nieudane małżeństwa, próbował zostać nauczycielem jogi, ale wyrzucono go za przekręt z opłatami za kurs, próbuje podobno zarabiać hazardem - grą w pokera. A kiedyś jego instruktor lotnictwa napisał w raporcie, że Rust nie lubi ryzyka.

Mathias Rust (maj 1987)
Mathias Rust (maj 1987) FOTOLINK

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

V
Vadim
Dziękuję za ten artykuł.
V
Vadim
Co się działo dalej? Jaki był dalszy los tego Niemca? Słyszałem o tym zdarzeniu trzydzieści lat temu.
Wróć na i.pl Portal i.pl