I nawet nie po to,by wiedzieć, co mi grozi, kiedy w porannym korku - powiedzmy - bardzo swobodnie interpretuję przepisy ruchu drogowego (choć w tym celu także). Bardziej po to, by móc wykrzyczeć do blondynki w sportowym samochodzie - poruszającym się (wbrew przezna- czeniu) z prędkością 30 km/h lewym pasem na trzypasmowej jezdni, a właściwie na jedynym jej odcinku, na którym o tej porze można akurat jechać szybciej - że grozi jej 200 zł mandatu! I że jeśli zaraz nie zjedzie na prawy pas, wezwę policję!
Albo by móc uświadomić kierowcy, który odrobinę za późno przypomniał sobie, że chce skręcić w lewo - i teraz jego samochód niezdarnie zajmuje dwa pasy, w tym ten do jazdy prosto - że kilkudziesięciu kierowców za nim w tej jednej chwili nienawidzi go najbardziej na świecie i że powinien zapłacić 150 zł kary! Albo by móc wywrzeszczeć do kierowców stojących na światłach awaryjnych na środku drogi - i powodujących gigantyczny korek tylko dlatego, że jeden z nich zostawił pięciocentymetrową rysę na aucie drugiego - że za nieusunięcie samochodu z miejsca wypadku (jeśli nie było rannych lub zabitych, jest to obowiązek) grozi 150 zł!
Nie mówcie, proszę, że Was to nie dotyczy. Że nie irytują Was: miłośnicy lewostronnego ruchu opanowujący polskie drogi, kierowcy czekający na środku jezdni na policję po niewielkiej stłuczce, wymuszanie pierwszeństwa (300 zł), sznur TIR-ów jadących tak blisko siebie, że wyprzedzenie któregokolwiek jest niemożliwe (200 zł), wpychanie się na zatło- czone skrzyżowanie z pełną świadomością, że przed zmianą świateł na pewno się z niego nie zjedzie (300 zł), i inne grzechy codzienności, z którymi się spotykamy i które... sami popełniamy. Bo wszyscy wiemy, że ujdzie nam to bezkarnie - ponieważ prawie wszyscy funkcjonariusze drogówki zajęci są wlepianiem mandatów za przekroczenie prędkości o 10, 20, 30 km, jakby to było jedynym wykroczeniem drogowym w Polsce.
Dołączony do "Męskiej Rzeczy" nowy taryfikator mandatów nie tylko daje świadomość kary za wykroczenie, ale też przypomina, że błędy, które popełniamy tak regularnie, iż stały się dla nas normą, wciąż są wykroczeniem. Nawet jeśli policjanci przestali za nie karać. I że człowiek, na którego wściekamy się w porannym korku, robi to samo, co my zrobimy jutro, pojutrze, za tydzień.
Niewiele brakowało, a poranne korki sparaliżowałyby organizowaną przez nas debatę o prawach ojca w Polsce. Musieliśmy rozpocząć dyskusję z kilkunastominutowym opóźnieniem. Na szczęście wszyscy prelegenci dotarli. O tym, co udało się ustalić, a czego nie, piszemy na str. 4. Wymuszenie na polityku jakiejkolwiek deklaracji jest znacznie trudniejsze niż szybkie pokonanie porannego korka
- przedstawiciele rządu bali się konkretów jak ognia. Coś się jednak udało. Po 11 grudnia rząd przedstawi nam listę rozwiązań, które mają usprawnić egzekucję wyroków sądowych w zakresie opieki nad dzieckiem przez oboje rodziców. Nasza obietnica jest aktualna: sprawdzimy deklaracje ministrów.