Miedź Legnica - Cracovia 1:1
Miedź Legnica przed rozpoczęciem niedzielnego spotkania miała niewiele powodów do zadowolenia. Po ostatniej kolejce pracę stracił trener Wojciech Łobodziński, bo sytuacja dolnośląskiego beniaminka była naprawdę zła. Legniczanie w 11 spotkaniach zdobyli tylko 5 pkt i zamykają tabelę. Już teraz utrzymanie drużyny będzie nie lada wyzwaniem, a na dodatek klub wciąż nie ma szkoleniowca, który mógłby się tej misji podjąć. W meczu z Cracovią rolę tymczasowego trenera pełnił dotychczasowy asystent Łobodzińskiego Radosław Bella.
Nie po to zastąpił swojego dotychczasowego przełożonego, by niczego nie zmieniać. Postawił na ustawienie z trójką stoperów, którą tworzyli Jon Aurtenetxe, Nemanja Mijušković i Levent Gülen.
W składzie Cracovii od początku wyszedł m.in. dobrze w Legnicy znany Patryk Makuch. 23-latek w poprzednim sezonie był najlepszym strzelcem Miedzi (14 bramek i 7 asyst), ale po awansie został kupiony przez „Pasy” za ponad pół miliona euro. W tym sezonie zdobył na poziomie PKO Ekstraklasy dwa gole.
Pierwsze 30 min to przede wszystkim klincz w środku pola, przerwany strzałem Domingueza w słupek. Brzmi jak dobra okazja, ale prawda jest taka, że używając piłkarskiego żargonu, piłka leciała i płakała. Wszystko, co najważniejsze przed przerwą wydarzyło się w 35 min. Po rzucie rożnym dla gości piłkę z własnego pola karnego wybijał rozgrywający setny mecz w barwach Miedzi Nemanja Mijušković, ale na jego nieszczęście zebrał ją Jakub Myszor, który niespecjalnie atakowany przez Domingueza złożył się do strzału i pokonał Mateusza Abramowicza.
Miedź przez pierwsze 45 min nie oddała ani jednego celnego strzału. Wprawdzie raz oko w oko z Karolem Niemczyckim stanął Olaf Kobacki, ale po pierwsze nie zdołał go minąć, a po drugie i tak był na spalonym.
Druga połowa rozpoczęła się świetnie dla Miedzi. Z pomocą przyszedł pomysłowo rozegrany stały fragment gry. W 52 min Mijušković zgrał piłkę głową do Angelo Henriqueza, a reprezentant Chile przelobował wychodzącego z bramki Niemczyckiego. Wprawdzie piłkę przed linią bramkową silnym kopnięciem pod poprzeczkę wpakował Mathias Hebo Rasmussen, ale interwencja Duńczyka nie miała już znaczenia, bo futbolówka i tak zmierzała do bramki. Tym samym Henriquez może cieszyć się z szóstego gola w tym sezonie.
Trener Bella i blisko 3,5 tys. publiczność poczuli krew. Miedź chciała pójść za ciosem i dążyła do zdobycia zwycięskiej bramki. Cracovia w końcówce zaczęła... grać na czas. Krakowian zdawał się satysfakcjonować punkt na terenie czerwonej latarni ligi i cel osiągnęli. Miedź punkt daje niewiele, bo wciąż zamyka tabelę PKO Ekstraklasy.
