Przed meczem faworyta piątkowego spotkania wskazać było łatwo. Niepokonany po sześciu kolejkach Śląsk przyjechał na teren MKS-u, który plasuje się na 13. miejscu w tabeli Energa Basket Ligi. W pierwszej połowie gospodarze pokazali, że nie zamierzają być jedynie chłopcem do bicia. W dwóch pierwszych kwartach oba zespoły toczyły wyrównany bój, ale to WKS schodził na przerwę przy prowadzeniu 53:44.
W trzeciej kwarcie koszykarze WKS-u bez litości wykorzystywali straty rywali. Efekt – 19 punktów prowadzenia. Mogło się wydawać, że podopieczni Andreja Urlepa zmierzają do pewnego zwycięstwa. Sęk w tym, że w ostatnich minutach czwartej kwarty stracili skuteczność, a Alonzo Verge co chwilę kierował piłkę do kosza Śląska. 24-latek niemal równo z końcową syreną rzucił za trzy punkty, doprowadzając do dogrywki.
W dogrywce wrocławianie skutecznie kończyli większość akcji i sięgnęli po zwycięstwo. Największa w tym zasługa Jeremiaha Martina. Jego indywidualne rajdy pod kosz zapewne będą się dziś śniły zawodnikom MKS-u. WKS wygrał ostatecznie 103:96. W najbliższych dniach koszykarze Śląska otrzymają kilka dni wolnego. Z powodu przerwy na mecze reprezentacji nastąpi przerwa w rozgrywkach Energa Basket Ligi. Trójkolorowi wrócą do rywalizacji na polskich parkietach 18 listopada (domowe starcie z Polskim Cukrem Startem Lublin).
7. kolejka Energa Basket Ligi
MKS Dąbrowa Górnicza – WKS Śląsk Wrocław 96:103 (20:24, 24:29, 14:18, 32:19, dogr. 6:13)
MKS: Verge 29, Bluiett 20, Tass 16, Krampelj 11, Mokros 11, Rajewicz 5, Piechowicz 4, Wilk 0, Radwański 0.
Śląsk: Martin 31, Kolenda 18, Morgan 17, Nizioł 17, Dziewa 11, Parachouski 6, Gołębiowski 3, Wiśniewski 0.
