Tank Museum w Bovington działa w miejscu, gdzie w czasie I wojny światowej funkcjonowała jednostka szkoleniowa dla pierwszych czołgistów na świecie. Do dziś można tu podziwiać Little Willie - pierwszy wyprodukowany przez człowieka czołg! Tu w 1916 r. pancerniacy uczyli się walki w maszynach Mark, a dziś znajduje się ponad 300 pojazdów reprezentujących wszystkie najważniejsze konflikty świata od tamtych czasów. Można do dziś podziwiać maszyny, które pomagały piechocie w walkach w błotach nad Sommą, na plażach Normandii i pustyniach Iraku.
Już od 12 lat z Muzeum współpracuje Wargaming, producent popularnych gier o czołgach z serii World of Tanks. Wspólnym staraniem odnowiono m.in. takie maszyny jak Comet (brytyjski czołg średni), M4 Sherman, Jagd Kanone (niemiecki niszczyciel czołgów), Panterę czy ostatnio prototypowego niszczyciela czołgów FV4005.
Teraz czas na M47 czy Tygrysa 2?
Co muzeum planuje w najbliższym czasie? Dyrektor Chris Price pytany, czy główny wysiłek idzie w restaurację brytyjskich czołgów, odpowiada, że nie.
- Jesteśmy muzeum czołgów, a nie muzeum brytyjskich czołgów. Cały świat czołgów pasuje do naszej narracji. Staramy się angażować na całym świecie, sprowadzać czołgi, których nie mamy, a które chcemy mieć - mówi szef muzeum. - Niewykluczone, że teraz będzie czas na zebranie pieniędzy na renowację M47 (amerykański czołg M47 Patton), który czeka na nią od 25 lat. Czujemy się odpowiedzialni za jego złożenie na nowo, na razie można go podziwiać na zewnątrz.

Dyrektor dodaje z uśmiechem, że jeśli Wargaming chce porozmawiać o umowie sponsorskiej na restaurację Tigera 2, to jest na taką rozmowę gotowy. W Tank Museum są dwie takie maszyny. Jeden to egzemplarz użyty w walce w 1944 r. i porzucony koło Beauvais we Francji, drugi - jeden z prototypów drugiej wersji Tygrysa 2 z 1944 r., który nigdy nie trafił na front, został znaleziony na niemieckim poligonie producenta.
Czy te czołgi mogą strzelać? Otóż, zasadniczo...
Dyrektor pytany przez dziennikarzy o to, czy pojazdy, które są "na chodzie" mogą strzelać ze swoich dział, odpowiada szczerze:
- Technicznie rzecz biorąc, wszystkie czołgi mogą strzelać. Jednak zdobycie amunicji do nich jest wyzwaniem. Czołgi nie są dezaktywowane jako takie, ale nie można zdobyć amunicji. To znaczy, pewnie byłoby można, ale tego nie chcemy robić. Trzeba zresztą wykazać się odwagą, aby usiąść w wieżyczce i wystrzelić - mówi dyr. Price.
Przytacza anegdotę z niedawnych czasów. Wyciągnięto jeden z czołgów do przeprowadzenia prac renowacyjnych i okazało się, że w lufie wciąż tkwi pocisk. - Było to trochę przerażające. Na szczęście okazało się, że był to nabój ćwiczebny, ale wtedy jeszcze tego nie wiedzieliśmy, więc na miejsce ściągnęliśmy ekipę saperów - dodaje dyrektor.

Pytany, czy jest jakiś czołg, o którym marzy, odpowiada szybko:
- M1 Abrams jest na tej liście. To aktywny czołg, trwa wiele procesów dyplomatycznych, ale amerykański rząd i armia są trudnymi partnerami w rozmowach... ciężko ich przekonać. Mamy prawdopodobnie najbardziej wszechstronną kolekcję bojowych pojazdów opancerzonych na świecie, mówi się, że 80 proc. czołgów z I wojny światowej znajduje się właśnie w naszym muzeum. Ale współczesny M1 zdecydowanie jest na szczycie, ale i IS-2 lub IS-3 byłoby miło mieć - mówi dyrektor. - Z drugiej strony mamy wiele innych pojazdów, do których dostępu nie ma wiele innych muzeów, choć nie mamy miejsca na ich godne wystawienie.