My, wyrodne dzieci?

Alina Kwiatkowska
Co zrobić, gdy ojciec, który pił i bił, a potem odszedł z kochanką, chce, żeby się nim opiekować, bo jest stary i chory? Czy można nie zajmować się matką, która odrzuciła córkę w dzieciństwie, a teraz obraża się przy każdym spotkaniu?

Maria nie pamięta, żeby ojciec kiedyś z nią rozmawiał. Bardziej niż ją lubił knajpy. Czekała na niego tygodniami, wąchała jego koszule. Kiedy dał jej lalkę, chodziła z nią wszędzie. Ale któregoś dnia ją zgubiła. "Nigdy nie dostaniesz ode mnie prezentu, bo nie szanujesz taty" - powiedział i tym razem dotrzymał słowa. Gdy Maria miała 12 lat, rodzice się rozwiedli. Ponieważ ojciec pił coraz więcej, gdy widziała go na ulicy, przechodziła na drugą stronę. Wstydziła się.

Dziś ojciec jest staruszkiem. Z powodu raka usunięto mu oko, ma niewydolne nerki. Mimo że nigdy nie płacił alimentów, teraz zażądał ich od niej. Marii nieźle się powodzi, jest lektorką angielskiego. - Nie jestem mu nic winna. Nie będę całe życie przez niego cierpieć - mówi. - Sprawę rozstrzygnie sąd. Mój adwokat udowodni, że roszczenia ojca są bezzasadne.

Rodzice zostawili Marzenę

Mieli stanowiska, często gościli w domu notabli, organizowali im rozrywki. To matka postanowiła wysłać córkę do dziadków na rok, pod pretekstem nauki w lepszej szkole. Z roku zrobiło się całe dzieciństwo. Marzena bywała w domu rodziców tylko na święta. U dziadków wciąż na nich czekała. A oni dzwonili, że mają gości, więc nie przyjadą. Pamięta, jak kiedyś wczepiła się w mamę, żeby ją zatrzymać, ale ta szarpnęła się i dziewczynka upadła. - Miałam kłopoty w szkole - mówi Marzena. - Dzieci nie chciały się ze mną bawić, mówiły, że jestem z domu dziecka. Uczyłam się słabo, bo miałam nadzieję, że rodzice przyjadą, żeby zająć się moimi ocenami. Ale oni tylko krzyczeli przez telefon.

Potem, gdy była już starsza i mogła sama jeździć pekaesami, pozwalali jej czasem przyjechać. Zwykle czekał na nią zlew pełen naczyń po kolejnej libacji. Na studiach Marzena nie miała już powodu, by źle się uczyć. Wyszła za mąż, urodziła córkę. Rodzice? Rozwiedli się. - Kiedy ojciec zachorował na raka, codziennie przychodziłam do szpitala - mówi Marzena. - Wreszcie mogłam mu powiedzieć: zobacz, istnieję. Udowodnić, że jestem dobrym człowiekiem, a nie, jak twierdził, kimś bez serca. Po operacji i chemioterapii ojciec ma się dobrze. Raz na jakiś czas rozmawia
z córką prze telefon. - Zmienił się - mówi Marzena. - Nie powiedziałam mu, jak cierpiałam u dziadków. Obraziłby się. Zresztą - po co wracać do tych spraw?

Michał ukrywał siniaki

Michał pamięta z dzieciństwa pochyloną nad nim, wykrzywioną pijackim gniewem twarz ojczyma, wrzask, strach i ból. A potem ukrywanie siniaków w szkole. Musiał się szybko wyprowadzić, bo nie był "prawdziwym" synem. Udało mu się jednak wyjść na ludzi. O swych przeżyciach powiedział tylko najbliższym. Obcym nic nie mówił, bo "ludzie myślą, że prawda leży pośrodku. A czasem nie leży".
Po latach okazało się, że ojczym Michała potrzebuje pomocy. Jest wdowcem. Porusza się za pomocą balkoniku. Codziennie dzwoni do przybranego syna z żądaniami. Nie podobają się mu opiekunki, chce klimatyzację itp. Michał wymienił już drzwi do mieszkania ojczyma, podarował mu lodówkę i komputer, bo ojciec się nie dorobił. - Chciałbym choć ostatnie lata przeżyć w luksusie, bo żona i dzieci zmarnowały mi życie - łka staruszek. - Jakikolwiek by był, to jednak mój ojczym i czuję, że powinienem się nim zająć. Złości mnie jednak, że ciągle czegoś żąda - mówi Michał. - Nie zrobił dla mnie wiele dobrego, ale kiedy odmawiam mu pieniędzy, czuję się podle. Jest biedny, słaby, chory
i może niedługo umrzeć.

Sytuacja poprawiła się, odkąd Michał dosypuje ojczymowi do jedzenia przepisane przez lekarza leki psychotropowe. Ale nie każdego dnia może u niego być. - Po każdej wizycie bolą mnie plecy
i głowa, nie mam już siły na nic innego. On ciągle jest niezadowolony i gotowy do kłótni. Wszystko, co robię, jest złe i głupie - skarży się. - Zawsze jest pokrzywdzony, bo nie kupiłem jogurtu truskawkowego, ale malinowy, nie pytam, jak się czuje. Twierdzi, że jestem niezdolny do uczuć i że mam to po matce. Faktycznie zaczynam zachowywać się jak robot-służący. On czerpie ze mnie energię, a mnie to wyniszczy.

Ojciec Basi bił jej matkę

- Matka miała okropne humory - mówi Basia - a ojciec ją bił, bo, jak mówił, "nazbierało się". Pamiętam, jak trzymał mnie na kolanach i ciskał w matkę talerzami. Albo jak rzucił nią o podłogę. Ja trzymałam jej stronę, do czasu gdy zaczęłam dojrzewać. Matka śledziła jej każdy krok, lżyła chłopaków. - Zabrzmi to dziwnie, ale im byłam starsza, tym bardziej rozumiałam ojca. Kiedyś, gdy stałam z nią w kościele, podała obcej kobiecie kartkę: "Osoba, która tu ze mną przyszła, chce mnie zabić". Okazało się, że jest chora na schizofrenię.

Na raka matka Basi zachorowała, gdy ojciec nie żył, a córka miała już własną rodzinę. Pewnego dnia Basia przestała słyszeć kroki matki w mieszkaniu na piętrze. Jej mąż wszedł po drabinie do mieszkania matki. Nikogo tam nie było. Zadzwonili na policję. Matka była w szpitalu. Basia kupiła piżamę, jedzenie i pojechała tam. Matka kazała jej wyjść i zabroniła lekarzom mówić o swoim zdrowiu. Potem przeniosła się do ciotki. Córka próbowała dowiedzieć się czegoś od kuzynek, lekarzy, sąsiadów. Bała się, że już nigdy nie zobaczy matki. O tym, że matka ma raka, dowiedziała się dwa dni przed jej śmiercią. Zadzwoniła ciotka i powiedziała, że matka znikła.

Drugi raz Basia znalazła ją w szpitalu. Lekarz powiedział, że za chwilę zawiozą ją do hospicjum. "Niepotrzebne jej hospicjum, zaopiekuję się nią". Ale on popatrzył na mnie dziwnie: "ona umiera". Weszłam do sali, w której leżała. Matka wyciągnęła do mnie rękę. Umierałam z nią dwa dni. Nie wiem, co by się ze mną stało, gdyby nie pozwoliła mi wtedy być ze sobą. Sprzątając po śmierci matki w jej mieszkaniu, Basia znalazła listy od siostry matki. Pisała w nich, jak jest oburzona podłym zachowaniem Basi wobec matki i że ma nadzieję, że siostrzenicę spotka za to zasłużona kara.

Paweł tylko raz spotkał ojca

Rodzice Pawła rozeszli się, gdy chłopiec był mały. Ponieważ ojciec był dziennikarzem, Paweł całe dzieciństwo czytał jego artykuły i wycinał je z gazet. Tęsknił i wyobrażał sobie, że np. ojciec wchodzi do mieszkania i daje mu samochodzik. Parę razy widział go na ulicy, raz zaczepił, ale ojciec się spieszył. Nie zaproponował synowi spotkania. To wtedy Paweł postanowił, że zapomni o ojcu.
Minęło wiele lat. Pewnego dnia zadzwonił telefon. Ojciec miał wypadek. Gdy Paweł jechał na oddział, układał w myślach pytania, które chciał mu zadać przez całe życie. Ale ojciec leżał nieprzytomny. "Zrobiliśmy, co mogliśmy - powiedział lekarz. - Proszę zabrać ojca do domu. Jest pan jego prawnym opiekunem". Paweł wziął ojca do siebie, a potem znalazł mu miejsce w domu opieki z dobrą rehabilitacją. Odwiedza tam go od czasu do czasu. - Dla mnie to obcy niedołężny facet, a nawet gorzej. Do obcego nie ma się żalu - mówi, a po chwili dodaje: - Chociaż z czasem nawet zacząłem lubić mojego tatusia.

Wróć na i.pl Portal i.pl