Obecnie pełnomocnikiem PiS w woj. opolskim jest posłanka Violetta Porowska. Kierownictwo partii powierzyło jej tę funkcję z lutym 2019 roku, gdy była wicewojewodą. Było to pewne zaskoczenie, bowiem przewidywano, że rola ta przypadnie Katarzynie Czocharze, posłance PiS, która kierowała partią w regionie od jesieni 2016 roku, a której kadencja w tej roli upłynęła pod koniec 2018 roku.
PiS nie organizował wtedy wyborów wewnętrznych, ponieważ w 2019 roku odbywały się wybory do Parlamentu Europejskiego, a potem do Sejmu i Senatu. Kierownictwo partii chciało uniknąć wewnętrznych wojenek o przywództwo, stąd wyznaczenie pełnomocników, którzy mieli kierować okręgowymi strukturami do czasu wyborów parlamentarnych z 2019 roku.
Kierują nimi jednak do tej pory, ponieważ - jak słyszymy w partii - po wyborach parlamentarnych także nie było dobrego momentu na takie elekcje.
- Najpierw pojawił się koronawirus, potem było zamieszanie z wyborami prezydenckimi, do tego doszła konieczność ciągłego gaszenia pożarów zarówno w relacjach z koalicjantami, jak i w samej partii. Epidemia i jej konsekwencje ciągle komplikują sytuację. Dlatego ostatecznie postanowiono zorganizować zjazd na początku wakacji, gdy ludzie bardziej skupiają się na wypoczynku, niż nie bieżących wydarzeniach - mówi nam polityk opolskiego PiS.
W sobotę 3 lipca wybrany ma być m.in. lider partii. Wielkiego zaskoczenia nie będzie. Nic nie wskazuje na to, że nie miałby nim ponownie zostać Jarosław Kaczyński. Jedyna różnica jest taka, że z jego deklaracji wynika, że będzie to jego ostatnia kadencja w fotelu prezesa.
Różne scenariusze
W partii nastawiano się, że po kongresie centralnym, zorganizowane będą wybory szefów w okręgach, a potem w powiatach. - I ta możliwość nadal oczywiście istnieje. Ale sygnały dochodzące z Nowogrodzkiej wskazują, że to wcale nie jest takie pewne i że pod uwagę brane są też inne możliwości - mówi polityk PiS.
Jeden scenariusz, to wprowadzenie zasady, na mocy której pełnomocnikiem regionalnym nie może być poseł. To by oznaczało, że w woj. opolskim funkcję tę straciłaby posłanka Violetta Porowska. Ale jej główna konkurentka w regionie, posłanka Katarzyna Czochara, także nie mogłaby objąć tej funkcji. Kto więc mógłby to zrobić?
- Na pewno Sławomir Kłosowski byłby chętny, aby znów objąć stery. Ale jako wojewoda ma dużo obowiązków i w centrali mogą uznać, że nie powinien jeszcze dodatkowo zajmować się sprawami partyjnymi - słyszymy.
W PiS sugerują, że do roli pełnomocnika mógłby być przymierzany senator Jerzy Czerwiński. Zauważają przy tym, że nie ma on dość mocnej pozycji w partii. - Być może wybrany byłby też ktoś z dalszego szeregu. Ale to by znów oznaczało wsparcie dla którejś z frakcji i dalszą wewnętrzną walkę - twierdzi jeden z działaczy.
Dlatego na stole ma też być inny scenariusz. To wyznaczenie przez Nowogrodzką etatowych pełnomocników, którzy mieliby się skupić wyłącznie na funkcjonowaniu struktur w regionach oraz układaniu list na wybory. Ta wizja budzi w opolskim PiS mieszane uczucia.
- Przyślą nam tu jakiegoś politruka z centrali i wszyscy będą robić umizgi w jego stronę, jednocześnie próbując kopać pod konkurencją. Nie wygląda to dobrze - mówi działacz PiS.
- Można mówić różne rzeczy o Violce, że za bardzo lansuje się w mediach społecznościowych, że czasami w nich odjeżdża ze swoim nadmiernym entuzjazmem, ale nie można jej odmówić tego, że potrafi rozmawiać i dogadywać się z większością osób w partii. Ma też poprawne relacje z konkurencją polityczną, nie stawia wszystkich spraw na ostrzu noża. Czego nie można powiedzieć o jej partyjnych konkurentach - komentuje zwolennik obecnej szefowej PiS w regionie.
Osoby, którym wprowadzenie pełnomocnika z zewnątrz się podoba wskazują natomiast, że taka osoba mogłaby w miarę obiektywnie oceniać pracę działaczy.
- W przeszłości wielokrotnie zdarzało się, że miejsca na listach to był owoc nie tyle kalkulacji politycznej i szans danej osoby na sukces, co zwykłej koterii i prób wycinania osób, które mogą być konkurencją. Tak było i jest niezależnie od tego, kto jest tutaj u sterów. Osoba bez związku z którąkolwiek zwalczających się frakcji mogłaby zaprowadzić nieco porządku i trzymać wszystko w ryzach - komentują zwolennicy tego rozwiązania.
Ten scenariusz także oznaczałby, że Violetta Porowska straci przywództwo w opolskim PiS po ponad dwóch latach. Zwróciliśmy się do pani poseł o skomentowanie tej sprawy oraz o odniesienie do spekulacji związanych z nadchodzącym kongresem PiS, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
PiS sypie się od wewnątrz?
Brak jednoznacznej wiedzy, jakie zamiary ma centrala PiS względem regionów, nie sprzyja nastrojom w partii.
- Nie brak osób niezadowolonych, bo to jest przejaw braku zaufania do własnych ludzi. Choć to jest tylko kropelka w wielkiej czarze goryczy, którą głównie wypełniają pretensje o to, że wierni ludzie partii niewiele z tej wierności mają, podczas przedstawiciele koalicjantów mogą liczyć na frukty. I to pomimo tego, że cały czas rzucają prezesowi kłody pod nogi - mówi działacz PiS.
Inny polityk tej partii uważa, że Jarosław Kaczyński zbyt długo ignorował działania Porozumienia i Solidarnej Polski. - Przymykał oko na "przystawki", aż te rozbestwiły się do tego stopnia, że prawie każdy poseł czy to od Zbigniewa Ziobry, czy od Jarosława Gowina, ma ministerialną tekę i bryluje w mediach, a ich ludzie obsadzają szereg spółek. Tymczasem nasi ludzie siedzą w sejmowych ławach, gdzieś w ostatnich rzędach i robią za maszynki do głosowania. Jak w takiej sytuacji mają oni mieć jakąkolwiek motywację, by działać na poziomie regionów? - pyta.
- Jeszcze jakiś czas temu były inicjatywy, rozmawiano na temat programów i o nowych pomysłach na to, co można poprawić w danym powiecie, w województwie, czy w zwykłym działaniu partii. Teraz nawet tego nie ma. Bo ludzie widzą, że można nie być w PiS i czerpać z tego niezłe korzyści, nawet, jeśli głosuje się przeciwko projektom firmowanym przez partię - stwierdza polityk PiS.
W partii uważają, że m.in. z tego względu szeregi PiS opuściła ostatnio trójka posłów, ze Zbigniewem Girzyńskim na czele. W ten sposób obóz władzy stracił samodzielną większość w Sejmie. Co więcej, spekuluje się, że szeregi partii mogą chcieć opuszczać kolejne osoby.
- Powiedzmy, że z klubu i z partii odchodzi jeszcze sześciu czy siedmiu posłów. Szybko zakładają własne koło, może nawet na kolanie tworzą jakiś ruch czy partię. I Jarosław Kaczyński musi się z nimi liczyć niemalże tak, jak z pozostałymi "przystawkami". Dla mnie to scenariusz jednak mało prawdopodobny, ale mając na uwadze to, co się dzieje, wcale nie niemożliwy - ocenia działacz PiS.
W ocenie naszych rozmówców Jarosław Kaczyński dopiero niedawno zauważył, że partia zaczyna mu się sypać od wewnątrz. W tym też widzą uzasadnienie dla zamysłu, aby do kierowania regionalnymi strukturami delegować etatowych pełnomocników, zatrudnianych przez partie.
Zgrzyty na prawicy
Dzieje się nie tylko w PiS. Tarcia są bowiem w całym obozie prawicy. Przykładem jest sytuacja związana z Porozumieniem.
Na niedawnym kongresie tej formacji Jarosław Gowin został wybrany prezesem partii. Opolski poseł Marcin Ociepa, wiceminister obrony narodowej, został jednym z czterech wiceprezesów. Krzysztof Drynda, prezes Polskiej Agencji Handlu i Inwestycji, wszedł do zarządu Porozumienia, podobnie jak Tomasz Witkowski, wiceburmistrz Brzegu. Do sądu koleżeńskiego Porozumienia wybrano opolskiego przedsiębiorcę Piotra Pancześnika.
Swoją konwencję miała też Partia Republikańska. W jej szeregach znaleźli się byli posłowie i działacze Porozumienia, którzy kilka miesięcy temu wzięli stronę europosła Adama Bielana w konflikcie z Jarosławem Gowinem. Wśród nich jest też opolski poseł Kamil Bortniczuk, który nie szczędzi przytyków pod adresem dawnych partyjnych kolegów.
Skutek rozłamu w partii Jarosława Gowina jest zresztą taki, że na pięciu przedstawicieli prawicy w Sejmie, mamy reprezentantów aż czterech formacji: Katarzynę Czocharę i Violettę Porowską z PiS, Marcina Ociepę z Porozumienia, Kamila Bortniczuka z Partii Republikańskiej i Janusza Kowalskiego z Solidarnej Polski.
- Byli i obecni gowinowcy są w konflikcie. Ziobryści dodatkowo antagonizują nas z Europą. Już to rozdrobnienie pokazuje, jak trudno o to, by obóz prawicy był monolitem. A ten byłby potrzebny szczególnie w kwestii Nowego Ładu, który jest przez koalicjantów atakowany. Więc jak już dojdzie do kolejnych wyborów, to Jarosław Kaczyński po raz kolejny nie popełni tego samego błędu i nie wpuści "przystawek" na listy. I oni to wiedzą. Dlatego starają się teraz ugrać tak dużo, jak tylko się da - stwierdza polityk PiS.
