Jaki jest jeden z obecnie najbardziej rozchwytywanych polityków, kandydat ludowców na prezydenta Polski? Adam Jarubas przyszedł na świat czterdzieści lat temu i dzieciństwo spędził w małej wsi w powiecie buskim, Błotnowoli. Marszałek województwa świętokrzyskiego wywodzi się z rodziny rolniczej i razem z dwoma młodszymi braćmi pomagał rodzicom w uprawie buraków, czy hodowli zwierząt.
CZYTAJ TEŻ: MARIOLA JARUBAS, ŻONA KANDYDATA PSL NA PREZYDENTA: KOCHAM GO BEZ WZGLĘDU NA WYNIK WYBORÓW
Tata dowiedział się, że ma syna przez... telegram
Anna Jarubas urodziła swojego pierwszego syna Adama, kiedy miała 22 lata. - Byliśmy oboje z mężem bardzo szczęśliwi, że urodził się syn - wspomina mama kandydata na prezydenta Polski. - Pamiętam, że byłem wtedy w pracy i dostałem telegram od siostry żony o treści Julek masz syna”. Od razu tam przyjechałem. Pamiętam, że przyprowadziłem wózek i szedłem z nim z przystanku jakieś siedem kilometrów - opowiada tata Adama Jarubasa, Julian. Imię dla syna małżonkowie wybrali razem. Ze szpitala wrócili w Wigilię, w imieniny Adama, dlatego tak też nazwali swoje dziecko.
Byłby biskup zamiast marszałka?
Rodzice Adama Jarubasa zawsze byli bardzo związani ze swoimi dziećmi. - Codziennie wyprowadzałam Adasia do szkoły. Przyznam szczerze, że nigdy nie miałam z nim żadnych problemów wychowawczych, bo on był bardzo radosnym dzieckiem i zawsze chciał wiele robić. Kiedy miał siedem lat, bez żadnego stresu deklamował wierszyki na akademii, w ogóle się nie wstydził. Jakiś taki od zawsze był odważny - mówi pani Anna. Rodzice opowiadają, że Adam bardzo długi czas był ministrantem w miejscowym kościele. - Na początku mieliśmy myśl, że on zostanie księdzem. Od samej podstawówki aż do skończenia studiów służył w kościele. Miał nawet iść do seminarium i radził się nas, co ma robić, ale ostatecznie zrezygnował z kapłaństwa - śmieje się pani Anna.
"Wpadka” z żoną marszałka
O swojej wpadce z przyszłą żoną Adama Jarubasa, Mariolą, opowiedziała nam jego ciocia Zofia Pasek. - Pamiętam, jak Adaś pierwszy raz przywiózł Mariolę do domu. Weszłam wtedy do kuchni i Mariolka akurat kotlety robiła. Ja tam zajrzałam i zignorowałam ją zupełnie, bo nie wiedziałam kim jest ta drobniutka dziewczynka. Byłam w szoku, kiedy Adaś powiedział: Ciociu, poznaj moją dziewczynę”. Pomyślałam sobie wtedy, że ładnie ją powitałam - wspomina pani Zofia. Okazuje się także, że odwieczna walka synowa kontra teściowa nie zawsze musi mieć miejsce. - Zawsze bardzo dobrze dogadywałyśmy się z Mariolką. To bardzo dobra dziewczyna, zawsze nam pomagała. Ostatnio zadzwoniłam do niej z gratulacjami, kiedy dowiedziałam się, że Adaś będzie startował w wyborach, a ona do mnie mówi: Ja już nie wiem, co o tym myśleć. Trzy dni go nie ma w domu. Zasypało śniegiem, ja z dziećmi odgarniam” - opowiada z uśmiechem pani Anna.