Jak donosi portal dw.com, który przytacza dane rejestru osób wymagających intensywnej terapii, prowadzonego wspólnie przez Niemieckie Stowarzyszenie Interdyscyplinarne Intensywnej Terapii i Medycyny Ratunkowej (DIVI) i Instytut Roberta Kocha (RKI) w Berlinie, wiele niemieckich klinik jest obecnie na granicy wydolności. Brakuje personelu medycznego, topnieje również liczba wolnych łóżek covidowych i respiratorów. Powodem jest nagły wzrost zachorowań na koronawirusa w tym kraju.
Z opublikowanych informacji wynika, że w Niemczech pozostaje jeszcze tylko 1 757 łóżek pozwalających na podłączenie nowych chorych do respiratora. Ich liczba jest zatem niewielka, biorąc pod uwagę wielkość kraju, a dodatkowo są one mocno rozproszone po różnych regionach. Tam, gdzie liczba zakażeń jest największa, w Bawarii, Turyngii oraz w Saksonii, jest ich najmniej.
Dwóch pacjentów na jedno łóżko
Jak informuje prezes Krajowej Izby Lekarskiej w Saksonii Erik Bodendieck, sytuacja w tym landzie już niedługo może byc tragiczna. W wywiadzie dla rozgłośni Deutschlandfunk przyznał, że o jedno łóżko na OIOMie będzie rywalizować ze sobą dwóch pacjentów.
To postawi lekarzy przed dokonywaniem trudnego wyboru - komu ratować życie. Może zatem dojść do sytuacji, że osoby niezaszczepione na koronawirusa będą miały mniejsze szanse na przeżycie.
– Już dziś mamy do czynienia z miękkim triażem, który w praktyce polega na tym, że pacjent po zawale wożony jest karetką od szpitala do szpitala, ponieważ brakuje im wolnych łóżek na OIOM-ach – mówi Michael Hallek, ordynator pierwszego oddziału medycyny wewnętrznej w Klinice Uniwersyteckiej w Kolonii. – To prowadzi do pogorszenia się poziomu opieki medycznej. Taka sytuacja wystąpiła już na południu i wschodzie Niemiec – dodaje.
O tym zjawisku mówi także dyrektor Kliniki Uniwersyteckiej w Hamburgu-Eppendorf Stefan Kluge, który podkreśla, że przy braku wolnych miejsc do szpitali nie są przyjmowani pacjenci po udarze mózgu czy chorzy na białaczkę. – Niezwykle trudno jest nam podjąć decyzję, jaką operację możemy przełożyć na później, a jaką nie. Przy czym nie chodzi tu o operację biodra, tylko o pilną operację na naczyniach krwionośnych, które w każdej chwili mogą pęknąć – dodaje.
Kto decyduje?
Nie istnieją jasno określone przepisy prawa dotyczące triażu.
W marcu 2020 roku siedem stowarzyszeń medycznych w Niemczech wypracowało zalecenia dotyczące tej metowy w czasie pandemii koronawirusa. Z ustaleń tych wynika, że decyduje wyższa szansa na przeżycie, a decyzję o udzieleniu lub nieudzieleniu komuś pomocy podejmuje się zawsze zespołowo. Jeśli jest to możliwe, w skład takiego zespołu powinno wchodzić dwóch doświadczonych lekarzy wyspecjalizowanych w medycynie ratunkowej oraz inni specjaliści, którzy wspólnie decydują o tym, jaką pomoc otrzymają dani pacjenci i w jakiej kolejności.
źródło: dw.com/Alexander Freund
