Rzadko się zdarza, by cechy postaci stworzonej prawie 90 lat temu były aż tak ponadczasowe. Dlatego nic dziwnego, że po „Karierę Nikodema Dyzmy” sięgnęli filmowcy.
Wszystko zaczęło się w 1932 roku, kiedy ukazała się powieść Tadeusza Dołęgi – Mostowicza „Kariera Nikodema Dyzmy”. Historia bezrobotnego urzędnika pocztowego, a także chama i prostaka, który dzięki przypadkowo znalezionemu zaproszeniu dostaje się na salony międzywojennej Warszawy, by następnie wkupywać się w łaski wpływowych ludzi polityki i biznesu, szybko zyskała uznanie krytyków i czytelników.
W 1956 roku reżyser Jan Rybkowski nakręcił oparty na motywach książki czarno – biały film „Nikodem Dyzma”, w którego wcielił się Adolf Dymsza. Niestety, mimo obsadzenia w tytułowej roli legendarnego aktora, krytyka nie przyjęła obrazu życzliwie. Jednak publiczność była innego zdania, która szturmowała kina przez długi czas.
Niemal ćwierć wieku później Rybkowski ponownie sięgnął do powieści Mostowicza, w efekcie czego powstał siedmioodcinkowy serial z rewelacyjną kreacją Romana Willhelmiego. Ten nie był ponoć zbytnio chętny do przyjęcia roli, dał się namówić dopiero wtedy, gdy mu powiedziano, że kolejnym kandydatem jest Jerzy Stuhr.
Serial powstawał m.in. w Warszawie, Łodzi, Zaborowie (pałac Goldstandów zagrał filmowe Komorowo), a także w ogrodach Nieborowa.
Sukces produkcji to nie tylko zasługa Rybkowskiego i Wilhelmiego, ale również innych wspaniałych aktorów, którzy przewijając się przez wszystkie odcinki.
Oto, jak wspominała pracę na planie wcielająca się w rolę Niny Grażyna Barszczewska: - W trakcie pierwszych dni zdjęciowych trochę inaczej budowaliśmy postaci, z takim pastiszem, przymrużeniem oka. Potem musieliśmy to przekręcać, ponieważ cały film poszedł winnym kierunku. W czasie zdjęć w pałacu nocowałam w Zaborowie. Miałam tam piękną sypialnię ze wspaniałą, koronkową pościelą. Rano mieliśmy grać z Romkiem jedną ze scen miłościwych, jak to nazywał wtedy mój mały syn. Obudziłam się o szóstej rano i zobaczyłam wzór całej koronki poduszki na połowie twarzy. Ustaliliśmy z operatorem i reżyserem, że w tej scenie pocałunku będę grała tylko jedną połową twarzy. Zaczęliśmy tę naszą scenę miłościwą i w pewnej chwili Romek zapomniał o tym, że musimy ukrywać tę moją część twarzy z odciśniętą koronką i w ferworze miłosnych zmagań zaczął zmieniać moją pozycję w stosunku do kamery. Ale ja się nie dałam. Siłowaliśmy się tak przez moment, aż w końcu operator krzyknął: „Zapaśnicy, stop!” – opowiadała aktorka.
W 2002 roku Jacek Bromski nakręcił „Karierę Nikosia Dyzmy”, luźno opartą na książkowym oryginale. To, co odróżnia film od poprzednich produkcji jest fakt, że akcja dzieje się w czasach współczesnych. Zaś Nikodem (Nikoś) Dyzma nie jest tu bezrobotnym pocztowcem, lecz… grabarzem, który podobnie, jak w powieści, przypadkowo znajduje się na wypełnionym vipami przyjęciu, co spowoduje lawinę zdarzeń, kulminacją których będzie przejęcie przez Nikosia urzędu premiera. Postaci, które pojawiają się w adaptacji Bromskiego, mają inne nazwiska, a i ich funkcje dostosowane są bardziej do początku XXI wieku, jednak można dopatrzyć się w nich podobieństw do tych Mostowiczowskich. Główną rolą zagrał Cezary Pazura, a partnerowali mu m.in. Andrzej Grabowski i Anna Przybylska, gościnnie pojawiła się Danuta Rinn, jako gosposia.
Mniej więcej w tym samym roku losy warszawskiego karierowicza przedstawiono na deskach teatru, w formie musicalu. Jego reżyserem był Laco Adamik, zaś za muzykę i piosenki odpowiadali: Włodzimierz Korcz i Wojciech Młynarski. Doskonały musical, w którym historia kariery splata się z historią miłości.
Dyzma inspiruje twórców od niemal wieku. Nic dziwnego: to postać ponadczasowa, z przywarami i wadami, których przez te wszystkie lata nie dało się wyplenić. Jak trafnie wskazują słowa piosenki Elektrycznych Gitar do filmu Jacka Bromskiego: „Czy ktoś się przyzna, że w nim jest Dyzma? Bo taki jest czas, ile Dyzmy w nas”.
