Zbigniew Czyż: Zakończony niedawno sezon był dla pani jednym z lepszych, a może najlepszy w karierze?
Nikola Mazur: Gdyby brać pod uwagę wyniki, to tak, bo nigdy wcześniej nie zdobyłam medalu mistrzostw świata. W marcu, w Pekinie wraz z innymi dziewczynami sięgnęłyśmy po srebro w sztafecie. Ale względem indywidualnym, to nie był zbyt udany sezon.
Na mistrzostwach świata w swojej koronnej konkurencji na 500 metrów nie zakwalifikowała się pani do półfinału. W Pucharze Świata też wyniki mogły być lepsze?
Nowa formuła Pucharu Świata była bardziej wymagająca niż we wcześniejszych latach. Nie było zbyt wielu okazji na zbieranie doświadczeń, bo zamiast w czterech, mogliśmy startować tylko na trzech dystansach. Sezon był trudny pod względem dużej liczby treningów i podróży na zawody. Spędziliśmy poza domem rekordowo wiele czasu.
Nastroje w reprezentacji Polski po zakończonym sezonie są dobre w kontekście zbliżających się igrzysk olimpijskich w 2026 roku?
Tak, choć sezon w Pucharze Świata nie był dla nas taki, jak oczekiwaliśmy. Do zmienionej formuły musimy się przyzwyczaić, trochę inaczej pewne rzeczy planować. Fajnie, że mimo wszystko sezon zakończył się pozytywnie. To dodaje nam optymizmu i mam nadzieję, że na tej pozytywnej fali będziemy dalej płynąć.
Cieszyć muszą zwłaszcza dwa medale wywalczone na marcowych mistrzostwach świata w Pekinie.
Co prawda w sztafecie kobiet nie sięgnęłyśmy po medal Pucharu Świata, ale udało się stanąć na podium na mistrzostwach świata, co pokazuje, że dobrze odrobiłyśmy lekcje i wyciągnęłyśmy dużo wniosków z popełnionych wcześniej błędów. Nie chcemy składać obietnic, ale jak najbardziej stać nas na skuteczną walkę o medal igrzysk olimpijskich.
W Pekinie brązowy medal wywalczyła sztafeta mieszana w składzie Natalia Maliszewska, Michał Niewiński, Diane Sellier i Kamila Stormowska. Pani nie udało się zakwalifikować do składu drużyny, ale będzie walczyć o to miejsce na igrzyska?
Taki jest mój cel. Dla mnie to idealna konkurencja, bo jest do przejechania dokładnie tyle samo okrążeń, co w rywalizacji na 500 metrów. Poza tym będę walczyć o miejsce na igrzyskach na dystansie 1000 metrów. Ostatnie cztery lata zmieniły bardzo dużo. Zarówno ja, jak i cały nasz zespół byliśmy wtedy w innym miejscu. Walczyliśmy, aby w ogóle pojechać na igrzyska, teraz wydaje się to dosyć oczywiste. Myślę, że we Włoszech będziemy walczyć o dużo lepsze lokaty, niż na poprzednich igrzyskach.
Gdzie tkwią jeszcze w pani rezerwy?
Na pewno jest ich sporo pod względem taktycznym i na tym chce się skupić. Sezon olimpijski będzie wymagający i trzeba będzie się skupić na wielu aspektach, a na igrzyska przygotować najlepszą formę do startu w tych konkurencjach, w których czuję się najlepiej. W poprzednim sezonie trenowałam pod starty na kilku dystansach, w najbliższym sezonie to musi się zmienić, abym mogła się skupić tylko na tych dystansach, na których będę miała realne szanse walki o czołowe lokaty.
Po wyczerpującym sezonie będą wakacje?
Planuję, ale jeszcze nie wiem, gdzie. Mieliśmy dwa tygodnie przerwy, w drugiej połowie kwietnia ruszamy już z przygotowaniami do kolejnego sezonu. Co prawda we własnym zakresie, ale mają nas one wprowadzać stopniowo w większe obciążenia. Pierwszy obóz wypoczynkowo-treningowy planowany jest na maj. Prawdopodobnie, wzorem lat poprzednich pojedziemy na Wyspy Kanaryjskie.
Może uda się zrealizować w najbliższym czasie jakieś plany, na które nie było czasu w sezonie?
Tym co mnie relaksuje jest kontakt z naturą, ze sztuką. Czasami nawet spacer do parku potrafi fajnie wyciszyć i choć na chwilę zapomnieć o pracy, wynikach czy innych troskach. Warto sobie przypomnieć, że są jeszcze w życiu inne ważne rzeczy, niż tylko łyżwy. Chciałabym zacząć sztukę medytacji. Bardzo mnie to fascynuje, wiele o tym czytałam, wiele źródeł poleca taki relaks. W dobie internetu i mediów społecznościowych oraz mnóstwa czasu spędzonego z telefonem w ręku, często czuję się przebodźcowana i zmęczona, nie tylko treningami. Myślę, że to będzie dobry sposób, aby się zrelaksować.
Rozmawiał Zbigniew Czyż
