Projekt, którym właśnie zajmuje się Senat, zgłosiła senator niezależna Lidia Staroń z Olsztyna. Ale pomysł, aby nagrywać notariuszy, nie jest nowy. Od lat mówiono, że nagrywanie odczytywania aktu notarialnego będzie batem na grupy przestępcze, na lichwiarzy i na nieuczciwych notariuszy. Czy słusznie?
Poznaniak oszukiwał metodą "na ambasadora". Zobacz film
U notariusza niczym w konfesjonale? - Ludzie przychodzą do nas w intymnych, rodzinnych sprawach - mówi notariusz Michał Wieczorek
W całej Polsce, również w Poznaniu, co pewien czas wybuchają afery pożyczkowe. Pokrzywdzeni klienci, bardzo często ubodzy ludzie, skarżą się, że nie odczytano im całości aktu w kancelarii notarialnej, albo że notariusz mruczał, pomijał istotne fragmenty dokumentu.
- Takie afery były, są to jednak zachowania garstki osób, których działalność rzutuje na wizerunek całego naszego środowiska. Jestem sceptyczny wobec nagrywania czynności notarialnych. Pytałem o to nawet moich klientów, wielu z nich to przedsiębiorcy. Są zdecydowanie przeciwni, aby na kamerę nagrywać treść ich rozmów u notariusza. Przecież jeszcze przed podpisaniem umowy często zdarza się, że obie strony negocjują jakieś zapisy, poruszane są szczegółowe kwestie związane z obrotem gospodarczym. Nagrywanie byłoby wylewaniem dziecka z kąpielą
– mówi poznański notariusz Michał Wieczorek.
Dodaje, że w kancelarii czasami poruszane są również intymne sprawy, niczym w konfesjonale. Na przykład starsze małżeństwo przychodzi wydziedziczyć własną córkę, która sprawiała im wiele przykrości. Pojawiają się łzy i trudne tematy. Albo przychodzi rozwodzące się małżeństwo ustalić szczegóły opieki nad dziećmi i alimenty. Poznański notariusz przyznaje, że być może należałoby wprowadzić jedynie katalog określonych czynności, które byłyby nagrywane. Zaznacza, że końcowego projektu na razie nie ma.
- Można by pomyśleć o nagrywaniu umów przewłaszczenia na zabezpieczenie. Na tym polu często dochodzi do oszustw. Z drugiej strony zdarza się tak, że strona, która później uważa się za pokrzywdzoną, w kancelarii na wszystko się zgadza. Nawet jeśli notariusz ostrzega i poucza. Wielu ludzi będących w potrzebie widzi najczęściej jedynie pieniądze, które mają dostać. Za to po fakcie zarzucają, że to notariusz jest winien ich krzywdy, bo nie przeczytał aktu. Kiedyś, przy okazji jednego z programów telewizyjnych, spotkałem się z ofiarami jakiegoś lichwiarza. Zapytałem, ilu z nich spłaciło pożyczkę, którą rzeczywiście dostali. Zapadła głucha cisza po drugiej stronie. Dlatego uważam, że ten projekt jest niepotrzebny. Jednostkowe sytuacje urastają do rangi wielkiego problemu
– stwierdza notariusz Michał Wieczorek.
10 lat temu doszło do pierwszych zatrzymań w aferze gruntowej. Wśród oskarżonych poznańscy prawnicy: adwokat i notariusze
Ale te jednostkowe historie, w przypadku Poznania, były bardzo głośnie. Za chwilę minie 10 lat od pierwszych zatrzymań w tzw. aferze gruntowej. W 2011 roku w ręce policji wpadli poznańscy przestępcy znani wcześniej z różnych spraw kryminalnych: z brutalnych napadów czy narkotyków. Zarzucono im nielegalną współpracę z poznańskimi prawnikami: adwokatem R. i dwoma notariuszami.
Czytaj też: W aferze gruntowej oskarżono 18 osób. Procesu w sądzie uniknął jednak jeden z poznańskich notariuszy
Rejentowi Wojciechowi C. postawiono m.in. zarzut współpracy z gangiem. Przestępcy udzielali pożyczek potrzebującym teoretycznie pod zastaw domów, mieszkań, ziemi rolnej. W praktyce „klienci” sprzedawali dorobek życia, ale dowiadywali się o tym już po fakcie. Po wyjściu z kancelarii.
Czytaj też: Jak wyglądały kulisy afery gruntowej w Poznaniu?
W 2011 roku na rozmowę z „Głosem Wielkopolskich” zdecydował się Paweł B., jeden z członków zatrzymanej szajki. Stwierdził, że do kancelarii notariusza przyprowadzano nawet pijanych klientów, których częstowano wódką w pobliskiej knajpie „Pod kluczem” działającej w budynku poznańskiego Aresztu Śledczego. Wśród klientów znajdowały się też osoby ociężałe umysłowe, mające kłopot ze zrozumieniem czytanego tekstu.
Wspomniany notariusz Wojciech C. miał aż trzy różne sprawy karne. W jednej z nich został nawet skazany prawomocnie na karę więzienia. Odsiadka grozi mu także za udział w aferze gruntowej. Proces od 8 lat wciąż toczy się w poznańskim Sądzie Okręgowym.
- Po odczytaniu aktu pytałem strony, czy wszystko jasne. Jeśli nie było żadnych pytań, pokrótce wymieniałem ważne elementy, na przykład kto komu sprzedaje i za jaką cenę. Jak strony już się rozliczyły, dawały znać w sekretariacie. Nie brałem udziału w grupie przestępczej
– zapewniał niedawno w sądzie Wojciech C. Należy o nim pisać jako byłym notariuszu, bo został już skreślony z listy poznańskich rejentów.
Afera gruntowa wciąż trwa. W aferze mieszkaniowej zapadły surowe wyroki. Notariusz Violetta D. została skazana na 14 lat więzienia
Gigantyczny proces w sprawie afery gruntowej być może zakończy się do końca tego roku.
- Wyjaśnienia składają teraz poszczególni oskarżeni. Potem przyjdzie czas na składanie wniosków dowodowych. Dlatego proces jeszcze potrwa
– mówi adwokat Jacek Bigajczyk, pełnomocnik jednej z pokrzywdzonych osób.
Czytaj też: W aferze mieszkaniowej jednym z głównych oskarżonych był były piłkarz Warty Poznań
Niedawno w poznańskim sądzie, nieprawomocnym wyrokiem, zakończyła się inna poznańska afera pożyczkowa z 2011 roku. Chodzi o tzw. aferę mieszkaniową. Została tak nazwana, bo oskarżeni przejmowali głównie mieszkania w Poznaniu i okolicach. W lipcu 2020 roku zapadł pierwszy wyrok w tej sprawie. Notariusz Violetta D. została skazana 14 lat więzienia. Choć wyrok jest nieprawomocny, siedzi w areszcie. Niedawno sama wystąpiła o skreślenie jej z listy poznańskich notariuszy. Będzie to czysta formalność.
Głośne zabójstwa, niewyjaśnione zbrodnie i tajemnicze znikni...
