Deluxe Ski Jump, w skrócie DSJ – pod tym niepozornym skrótem kryje się legendarna gra w skoki narciarskie. W Polsce jest ona nieodłącznie kojarzona z wielkimi sukcesami Adama Małysza i zapewne dzięki niemu i jego zwycięstwom stała się tak popularna. Grali w nią uczniowie na lekcjach, pracownicy w godzinach pracy, czy dyrektorzy banków. To były jeszcze czasy, gdy jako nośnik królowała dyskietka, na której cała gra się zmieściła. I to też niewątpliwie było jej kolejnym atutem, czyli prostota.
Czytaj też: Zagraj za darmo w następcę kultowego "Małysza"
Gra Daluxe Ski Jump: prostota, spacja i "Anglia K50"
Dotyczyła ona zarówno samej techniki skoku, jak i wyglądu skoczni. Wystarczyło tylko wcisnąć spację, odbić się w dobrym momencie od progu i można było lecieć nawet 300 metrów na pamiętnej skoczni w Australii, której punkt konstrukcyjny wyznaczono na 240 metrze. Choć na początek, w ramach treningu, polecana była „Anglia” – K50.
Twórcą gry był Fin Jussi Koskela. Pierwsza wersja „Małysza” powstała w 1999 roku, ale sukces w Polsce i nie tylko odniosła dwa lata później DSJ2.
– Słyszałem, że szkoły organizowały nawet duże zawody, w których brali udział wszyscy uczniowie. Słyszałem też, że jedno małżeństwo spotkało się po raz pierwszy na zajęciach komputerowych, właśnie podczas gry w DSJ2 – mówił niedawno Koskela w rozmowie z Karolem Górką (rozmowa ukazała się na sport.pl).
Czasy świetności Adama Małysza na skoczniach minęły, pojawiły się nowe komputery, zniknęły dyskietki, ale miłośnicy DSJ o tej grze nie zapomnieli. Powstawały kolejne projekty, które miały nawiązywać do legendarnego „Małysza”. Mimo sukcesów polskich skoczków (Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki...) następne gry nie podbiły polskiego rynku.
Ski Jump Simulator: skoki narciarskie, ale nie tylko
Czy to się zmieni? Jest taka szansa, bo ostatnio pojawiła się gra nawiązująca do „Małysza”. Jej twórcy pochodzą z Poznania.
– Wiele zależy też od sukcesów polskich skoczków – przyznaje na wstępie Jarek Jasiński, który sam grał w legendarnego „Małysza”. Jarek pochodzi z Ryczywołu, od lat, z przerwami, mieszka w Poznaniu.
– Nasza gra – Ski Jump Simulator – też jest prosta, choć słynnej Anglii K50 nie ma – śmieje się Jasiński i kontynuuje: – Grami zajmuję się od około 15 lat. Zacząłem od „Delirium”, to była jedna z pierwszych polskich gier mmo (masowe gry internetowe). To był przypadek, że znalazłem się w branży gamingowej, mieliśmy wówczas 250 tys. rejestracji. Jak na Polskę to było dużo – zaznacza twórca z Poznania. Jasiński później zawiesił swoje projekty. Pracował „dla biznesu”. – Trzy lata temu stwierdziłem, że muszę wrócić do gier. Udało mi się nabyć projekt o skokach narciarskich. Mam też menagera skoczków. Ale ludzie są skakać. I tak zaczęliśmy pracować nad skokami interaktywnymi. Na początku miał to być tylko dodatek do menagera skoków – mówi Jarek Jasiński i zaznacza: – Działamy niezależnie, jako twórcy z Poznania. Nie stoi za nami żaden koncern.
Ostatecznie projekt trwał dwa lata. Przewinęło się przez niego pięciu programistów, dwóch grafików. – Jest to duży projekt – gra multiplatformowa. Nie trzeba nic instalować, nie ma aplikacji, to naprawdę bardzo ułatwia korzystanie. Sama gra działa jak zwykła strona internetowa, wystarczy wejść w przeglądarkę i można skakać. Nasz projekt działa na wszystkich nośnikach. Z telefonu też bez problemu możemy wejść online i zagrać – wyjaśnia Jasiński. Co wyróżnia grę stworzoną przez poznaniaków od DSJ? Start i lądowanie też odbywa się za pomocą spacji, ale różnic jest więcej. Choćby skocznie, które w oryginale często nie istniały, a w Ski Jump Simulator występują tylko te rzeczywiste.
Czytaj też: Nowy trener polskich skoczków
Skocznie narciarskie w grze prawie jak prawdziwe
– U nas są tylko te prawdziwe, nie ma wymyślonych. Grafik oglądał skocznie i starał się zachować ich kształt. Przykładowo w Norwegii budynki są obok skoczni i u nas też. Jest też tam sokół, który również pojawia się na prawdziwej skoczni – wylicza Jasiński. Skocznie to jedna tylko początek. W grze stworzonej przez poznaniaków można rozwijać karierę skoczka, ulepszać sprzęt, który wpływa na parametry skoku. Są rekordy, medale... – Ja dam wykonałem ponad 10 tys. skoków. Za nie otrzymuję pieniądze wirtualne i punkty. Im dalszy skok, tym więcej pieniędzy i można dzięki temu kupić lepszy sprzęt – opisuje twórca gry, której siłą jest także... muzyka.
Za jej przygotowanie odpowiada artysta z Poznania o pseudonimie „Bajzel” – Piotr Piasecki. Był m. in. członkiem zespołu Pogodno. – Sam wydałem 7 płyt, ale muzykę do gry komponowałem po raz pierwszy. Najtrudniej było ją udźwiękowić – łącznie jest ok. 200 dźwięków (szum flag, lot, itp.). W starym „Małyszu” był pik i szum. W Ski Jump Simulator zrobiłem to na zasadzie dmuchania w mikrofon – mówi muzyk.
Twórcy czekają teraz na... zimę i sukcesy Polaków. Czy wtedy podbiją rynek?
Drugi dzień Festiwalu Fantastyki Pyrkon 2022. Zobacz najleps...
